Zatrzymał
mnie siwy mężczyzna. Gdy chciałam już wychodzić z domu Hokage.
- Myślę, że
skoro już wszystko się wyjaśniło powinnaś zamieszkać razem z bratem.
- Że co!? –
zapytałam trochę zszokowana.
- Mi tam
pasuje. To, kiedy siostrzyczko się wprowadzasz? - Mówiąc to Naruto zwrócił się
do mnie i ciepło uśmiechnął.
- Myślę, że
to dobry pomysł. Lepiej się poznacie i będziecie mieli szanse nadrobić stracony
czas. – Dodała po chwili Sanninka.
- Tak,
dokładnie o to mi chodziło. Więc jak Mai, zgadzasz się? – Uśmiechnął się do
blondynki Jiraja.
- Che… No
nie wiem w sumie macie racje… Niech będzie. - Naruto znów obdarzył mnie
promiennym i szczerym uśmiechem.
- Na razie
zamieszkacie u Naruto. Jest tam mało miejsca, ale na dzień dzisiejszy wszystkie
większe kwatery są pozajmowane. Chociaż mam pewien pomysł, tylko muszę to
jeszcze sprawdzić.
- Kiedy mam
się tam wprowadzić? – Zapytałam.
- Myślę, że
jeszcze dzisiaj zdążycie przenieść rzeczy Mai do mieszkania Naruto. We troje na
pewno zdążycie.
- We troje,
to, kto im będzie pomagał?
- Sasuke, to
było głupie pytanie. Oczywiście pomożesz im w przeprowadzce?
- Tak Hokage-sama.
- Brunet odpowiedział przez zaciśnięte zęby ze zrezygnowaniem, najwyraźniej
miał już jakieś plany.
- No to, na
co czekamy, chodźmy! – Wykrzyczał entuzjastycznie mój „nowy” brat.
- Kretynie,
nie krzycz mi do ucha! Chcesz żebym ogłuchła? – Westchnęłam zrezygnowana. Nie
jestem pewna czy to był jednak dobry pomysł.
-Wybacz, po
prostu cieszę się, że zamieszkamy razem.
W końcu
znaleźliśmy się w moim pokoju.
- No to, do
roboty. - Rozwinęłam parę zwoji i zaczęłam pieczętować w nich swoje ubrania,
oczywiście wszystko w jakimś porządku, żebym mogła się potem znaleźć. Chłopcy
też pakowali moje rzeczy dokładnie je opisując.
- Co to? -
Sasuke trzymał w ręku blok pełen rysunków.
- Zostaw to.
To moje. – Syknęłam.
- Wiem, że
twoje. Pytam się, co to.
Próbowałam
mu to zabrać, ale podniósł rękę do góry i było pozamiatane. Był ode mnie wyższy
o głowę, jak ja miałam mu to zabrać?
- Oddawaj! -
Stał obok łóżka, więc szybko na nie wskoczyłam. Gdy już prawie dorwałam się do
jego ręki, stając na palcach przy krawędzi łóżka.
- Naruto
łap. – Rzucił blok w stronę blondyna, a kartki rozsypały się po podłodze tuż
obok stóp blondyna.
- Ups… -
Naruto wybuchnął śmiechem.
- Bardzo
śmieszne. - Straciłam równowagę i poleciałam prosto na bruneta. Przynajmniej
zamortyzował upadem.
- Sasuke,
ale ona na ciebie leci. – Zaśmiał się znów młody Uzumaki. Jak ja go kiedyś…Ych.
Poleciałam
tak dziwnie na bruneta, że z góry mogło wyglądać to tak jak byśmy się do siebie
przytulali. Jego ręce były splecione na moich plecach, - On robił to
specjalnie? – Leżałam na nim okrakiem nie wiedząc jak się ruszyć.
- Puść mnie!
Chce wstać. – Powiedziałam stanowczo.
Uśmiechał
się tylko, gdy zaczął przeszywał mnie wzrokiem. Najwyraźniej bardzo go
śmieszyła moja bezradność. Nagle usiadł, pociągając mnie za sobą. Złapał mnie i
z tej dziwnej pozycji posadził na swoich kolanach bokiem do siebie bym mogła
wstać, bez kolejnych dziwnych sytuacji. Już miałam wstać, gdy on przysunął się
do mnie i wyszeptał mi do ucha.
- Nie ma, za
co.- Powiedział trochę rozbawionym głosem. Co to ma być, cholera jasna!?
W końcu
wstałam na równe nogi. Już czekałam na upierdliwy komentarz brata, ale gdy na
niego spojrzałam wyglądał na nieobecnego. W rekach trzymał kilka moich prac. W
końcu się odezwał.
- Są piękne.
Sasuke popatrz.
Brunet
podszedł do niego i zrobił podobną minę, co jego kompan, po czym zapytał.
- Twoje?
- Che… Tak.
– Odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
Moje stare
szkice. Ostatnio nie miałam czasu rysować, byłam tak pochłonięta treningami, a
potem tak zmęczona, że nie było, kiedy czegoś nowego na rysować. Ostatnie są
chyba z okresu wizyty w szpitalu, po treningu z Sasuke. O ile dobrze pamiętam.
- Wyglądają
jak żywe. To nasze Konohańskie kwiaty?
- Tak. –
Odpowiadałam krótko zażenowana. Nienawidziłam, gdy ktoś oglądał moje prace.
Naruto przekładał kartki, oglądając następne rysunki, a ja usiadłam na łóżku
cierpliwie czekając aż to się skończy.
- To, kto?
Odwrócił
kartkę tak bym zobaczyła, kto na niej jest i obaj czekali na odpowiedź.
Na rysunku
był Seth, mój chłopak, a raczej były chłopak. Myślałam, że to powyrzucałam, che.
- Nikt ważny.
- Jasne i
narysowałaś jego portret?
- Stary
kolega…
- Tylko
kolega? – Naruto dopytywał dalej.
- Naruto,
ale jesteś upierdliwy! – Warknęłam.
-
Wiedziałem. To twój chłopak. – Zaczął się głupio cieszyć.
- Czy to
ważne i tak go już nie zobaczę. – Wzruszyłam ramionami, po czym rzuciłam się do
tyłu na łóżko, tylko po to żeby powstrzymać jakoś łzy napływające mi do oczu.
No i ta niezręczna cisza.
- Ja po
prostu, nie chce o tym teraz gadać. – Westchnęłam w końcu wyduszając z siebie
sensowne zdanie.
- To, kiedy?
– Zapytał głupawo Naruto.
Wstałam z
łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju ignorując jego pytanie.
- To już
chyba wszystkie moje rzeczy, możemy iść. – Zmieniłam temat.
Zebrałam
zwoje i moje prace. Włożyłam to wszystko do plecaka.
- Daj, ja go
wezmę, siostrzyczko. – Powiedział, gdy chciałam założyć plecak na ramie.
Wyszliśmy na
ulice Konohy. Oglądałam się na wszystkie strony, bo rzadko miałam okazje
chodzić po tym mieście. Jak już gdzieś mnie zabierali to zawsze w te same
miejsca. Tej części miasta nie znałam. Była tak samo kolorowa, pełna życia, jak
reszta miasta. Po prostu wspaniała.
- Naruto
daleko jeszcze? - Powiedziałam oglądając się za siebie, bo akurat coś przykuło
moją uwagę. Był to park miejski. - Może pójdziemy do parku? – Po chwili
poczułam nieprzyjemne szarpnięcie. - Ałł! Co ty robisz Sasuke? Nie ciągnij mnie
za rękę, to bolało.
- Może byś
uważała jak leziesz, prawie wlazłaś w słup.
- Co? -
Spojrzałam na miejsce, w którym przed chwilą stałam. Rzeczywiście dwa, no może
trzy kroki i weszłabym w słup. - Dziękuje… - Wysyczałam przez zęby. Nie
prosiłam o pomoc!
- Może
jutro, teraz musisz się rozpakować. Co?
- Che? - Nie
wiedziałam, o czym mówił.
- No do
parku. Nie chciałaś tam iść?
- Jasne
Naruto. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Blondyn był specyficznym
człowiekiem. Nie potrafiłam się na niego gniewać, a on zawsze poprawiał mi
humor, gdy ten bufonowaty głupek wszystko psuł. - Gdzie dokładnie idziemy?
- Już
niedaleko, ostatnia alejka i będziemy na miejscu.
Dlaczego
szliśmy tak wolno? Powoli zaczynało mi się nudzić.
Wcześniej
tego nie zauważyłam, ale prawie każdy mijający nas przechodzień witał nas, a
raczej Naruto ciepłym uśmiechem, czy symbolicznym skinięciem głowy. Co jest?
Chyba rzeczywiście nie znałam tego miejsca.
- To ten
dom. – Wskazał na budynek, gdy ten ukazał się naszym oczom. Wyglądał trochę
dziwacznie.
Weszliśmy do
niewielkiego bloku. Szłam za blondynem nie wiem, czemu, ale całą drogę
cieszyłam się jak dziecko. Naruto otworzył drzwi do mieszkanie przede mną.
- Proszę,
wejdź.
Nagle mnie
zamurowało. Myślałam, że zemdleje.
- C-co, c-co
to ma być!? – Pisnęłam po chwili.
- No to
akurat jest salon w stylu twojego brata. – Zakpił kruczowłosy.
Weszłam w
głąb domu. Cicho i w skupieniu mój mózg analizował to, co właśnie dostrzegały
moje oczy. Przeszłam przez korytarz, salon, zajrzałam do łazienki i zatrzymałam
się w kuchni, próbowałam być spokojna. Otwierałam po kolei wszystkie szafki,
byłam głodna.
- Pusta… ta
też pusta, następna, pusta… Wszystkie są puste. Czemu? – Jęknęłam.
- Zazwyczaj
nie jadam w domu. Wiec nie trzymam tu za wiele jedzenia.
- Za wiele?
Tu nie ma niczego. – Zauważyłam. W tle słyszałam duszącego się bruneta, który
już nie może powstrzymać śmiechu. - Przepraszam, a ciebie, co tak bawi? –
Zapytałam a brunet odchrząknął ogarniając się.
- Nie, nic.
- Lodówka.
Może tu coś będzie. – Stwierdziłam podchodząc do mebla pełna nadziei.
- Mai nie
otwieraj…- Ostrzegł, ale było za późno, otworzyłam.
- Karton
mleka. – Powąchałam. –Fuj, popsute. Kanapka… Yyy jeszcze trochę, a by sama stąd
wyszła. - Zamknęłam lodówkę i natychmiast odsunęłam się od niej i się
wzdrygnęłam. Nie chciałam wiedzieć czy coś tam jeszcze… żyje. - Podsumowująca,
TAKIEGO SYFU TO DAWNO nie, NIGDY NIE WIDZIAŁAM! A nie należę do pedantów.
-
Przepraszam, ja nie wiedziałem…
- Przestań!
Sprzątasz tylko jak ktoś do ciebie przychodzi?
- Na ogół to
nie sprząta. Mówiłem mu wiele razy, że ma tu ogarnąć, ale on nie słuchał. –
Wtrącił się brunet widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
- No, bo, po
co sprzątać?
- Po co?!
Żarty sobie stroisz? Przecież tu się nie da mieszkać. Masz to posprzątać! –
Poprosiłam.
- Jasne,
później to ogarniemy.
- Później?!…
My?! O nie, ja tego nie posprzątam, sam to zrobisz i to natychmiast! Masz na to
dwie godziny! – Warknęłam sfrustrowana. Jak ja miałam tu mieszkać?
- To jest
nie wykonalne. Mai… - Jęknął.
- Przestań
robić minę zbitego psa, chociaż w kuchni posprzątaj zanim wrócę, to…
- Wrócisz?
Gdzie idziesz? – Przerwał mi.
- Na zakupy,
zrobiłabym obiad, ale nie mam, z czego. Wrócę niedługo, cześć. - Wyszłam z
domu. Zaczęłam przemierzać ulice miasta w poszukiwaniu składników i
jakiegokolwiek jedzenia. Nie chciałam tam dłużej siedzieć. Po prostu uciekłam.
- Mam ochotę
na makizuoshi, a na deser ohagi. – Wymruczałam do siebie.
Kupiłam już
prawie wszystko, szukałam jeszcze jakiegoś sklepu z dobrą herbatą. Szłam zamyślona
przez zatłoczone alejki.
-Ałł! Uważaj
jak chodzisz. - Ktoś na mnie wleciał, najwyraźniej mu się spieszyło.
Przewróciłam się i rozsypałam zakupy… che. Mój fart.
-Przepraszam,
nie chciałem. – Burknął wysoki brunet. Wyglądający trochę jak wesoły szczeniak,
pomógł mi wstać. - Nic ci nie jest? – Dopytywał.
- Nie nic.
Następnym razem uważaj. – Odparłam otrzepując się z brudu.
Zaczęłam
zbierać moje zakupy, gdy przed moimi oczami stanął wielki biały pies. - Wow,
ale jesteś duży.
- To
Akamaru. Mój przyjaciel. Ja jestem Kiba Inuzuka, a ty? – Zagaił.
- Jestem
Mai. Miło mi Akamaru. – Uśmiechnęłam się do psa. Pogłaskałam go po głowie, był
piękny a on zaczął się do mnie łasić.
- To dziwne.
– Stwierdził chłopak przyglądając się nam.
- Co?
- Akamaru
nie zachowuje się tak w stosunku do obcych.
- To źle? -
Odsunęłam się od psa trochę z przerażenia. W końcu ich nie znałam.
- Nie, wręcz
przeciwnie. Akamaru wyczuł w tobie dobrą osobę.
- Wyczuł?
- Tak, to
pies ninja. Ma wyczulone zmysły, tak jak ja.
- Pies
ninja… - Powiedziałam na głos. Nadal to wszystko bardzo mnie dziwiło.
- Tak
właściwie to nigdy cię nie widziałem. Mieszkasz tu?
- Tak, od
niedawna. – Odparłam zgodnie z prawdą.
- Jesteś
shinobi? Gdzie twoja opaska. - Postukał palcem w swój ochraniacz na czole.
- To
skomplikowane. Niedawno wróciłam do wioski i jej nie mam, ale już niedługo. –
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie
rozumiem.
- Nieważne.
– Machnęłam ręką lekceważąco. - Wiesz może gdzie można kupić dobrą herbatę?
- Jasne,
zaprowadzę cię.
Chłopak
wziął ode mnie cześć toreb i zaprowadził do sklepu. Po drodze pokazywał mi, co,
gdzie można dostać. To było bardzo pomocne, następnym razem nie zmarnuje trzech
godzin na głupie zakupy.
W końcu
wyszliśmy ze sklepu z herbatą.
- Dziękuję
ci za pomoc. Nie będę was zatrzymywała, chyba się gdzieś spieszyliście, prawda?
- Nie ma
sprawy. Tak w sumie, to nigdzie nam się nie spieszy, możemy cię odprowadzić do
domu. Jeśli chcesz, oczywiście. Prawda Akamaru?
- Raf, raf.
– Szczeknął jakby przytakując.
- Nie widzę
przeszkód, jeśli chcecie. Będzie mi miło. – Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- To gdzie
mieszkasz?
- Dwie
alejki od zachodniego wejścia do parku. Niewielki pomarańczowy blok.
- Wiem gdzie
to jest. Mój dobry przyjaciel tam mieszka. – Stwierdził.
- No to chodźmy
już, bo mój brat zacznie się martwić, miałam wrócić godzinę temu. – Wyznałam. -
Zaraz zacznie mnie szukać.
- Jasne,
pójdziemy najkrótszą drogą. – Uśmiechnął się uspokajając mnie.
Po drodze
jeszcze dużo rozmawialiśmy. Kiba opowiadał mi wiele o jego kompanie. Jaki
kiedyś był mały, że nosił go na głowie. To było bardzo interesujące. Sam
Inuzuka wydawał się być miłym i ciekawym człowiekiem.
- To tutaj.
– Stanęliśmy pod blokiem, w którym od dziś miałam mieszkać.
- To, co. Do
zobaczenia, Mai?
- Jasne. Do
zobaczenia. – Odpowiedziałam z uśmiechem machając chłopakowi na dowiedzenia, po
czym weszłam do klatki schodowej.
Gdy weszłam
do domu ze zdziwienia, aż opuściłam torby na ziemie.
- Jak tu
czysto. To niemożliwe. – Zamrugałam nie dowierzając.
- No,
dokonałaś cudu. – Zaśmiał się brunet siedzący na kanapie w salonie.
- Gdzie
Naruto?
- Posprzątał
tutaj, w kuchni i łazience, a teraz bije się z syfem w swoim pokoju. Nie
przeszkadzaj mu. – Wyjaśnił.
- Jasne,
zrobię coś do jedzenia, Głodny?
- Jak wilk.
– Stwierdził patrząc z zaciekawieniem na torby z jedzeniem.
Gdy
rozpakowałam już zakupy zaczęłam przygotowywać obiad. Nucąc sobie pod nosem
krzątałam się po kuchni.
- Pomóc w
czymś? - Zlękłam się go.
- Możesz to
pokroić… - Odparłam niepewnie wyrwana z zamyślenia.
Przygotowaliśmy
wspólnie kolację. O dziwo jego towarzystwo mi nie przeszkadzało zachowywał się
dziwnie normalnie.
Naruto
wyszedł padnięty z pokoju, gdy właśnie kończyłam nakrywać do stołu. Czas tak
szybko zleciał, że zamiast do obiadu zasiedliśmy wspólnie do kolacji.
- Smacznego!
- Wykrzyczał blondyn zabierając się do jedzenia.
- Co robiłaś
na mieście tak długo? – Zaczął brunet nakładając sobie posiłek.
- Trudno
było mi się znaleźć, ale potem wpadłam na jakiegoś Kibe… Swoją drogą fajny
koleś.
- Kibe? –
Zapytali niemal równocześnie.
- Tak, a co?
Znacie go?
- No
oczywiście.
- Jak
powiedziałam mu gdzie mieszkam to stwierdził, że wie gdzie to, bo jego
przyjaciel tam mieszka. Pewnie mówił o tobie. – Zaśmiałam się przeżuwając.
- To nie
powiedziałaś mu? Wstydzisz się mnie? – Dopytywał zdziwiony.
- Nie, nie o
to chodzi. Naruto, no, co ty... Ja po prostu… Nie mam w zwyczaju opowiadać o
sobie obcym ludziom. - Wyjaśniłam, zakłopotana.
- No, ale
jutro już wszyscy będą cię znali. Więc, nie będzie więcej takich akcji.
- Dziękuje,
za wspaniały posiłek, ale będę już szedł.– Powiedział wstając nagle od stołu.
- Dlaczego?
Jest jeszcze wcześnie. – Zapytałam zdziwiona zachowaniem chłopaka.
- Mam pewną
rzecz do załatwienia. Do jutra. – Odparł i zniknęła za drzwiami balkonu.
- Co go
ugryzło? Zwiał tak nagle. – Zaśmiałam się. Uciekł jak poparzony.
- Nie
przejmuj się Mai… - Westchnął uśmiechając się do mnie życzliwie. - On ma coś do
zrobienia.
- Co?
Powiedz mi. – Nalegałam.
- Nieważne.
W pokoju zostawiłem ci pusta szafę, jest twoja.
Naruto
zebrał brudne naczynia i poszedł do kuchni. Nie chciał o tym rozmawiać. Dzisiaj
dam mu spokój, ale dowiem się gdzie ten debil polazł.
W końcu
poszłam się rozpakować. Gdy skończyłam wzięłam ze sobą piżamę i poszłam pod
prysznic. Gdy wyszłam z niej Naruto już coś kombinował w salonie.
- Co ty
wyprawiasz? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Nie widać?
Szykuje sobie posłanie. Gdzieś muszę spać. – Stwierdził. -Ty będziesz spała w
moim, a raczej teraz już twoim pokoju.
- Jej, nie
musiałeś.
- Chciałem.
– Uśmiechnął się - Idź już spać, bo jutro będziemy musieli przygotować imprezę.
Trzepnęłam
się w głowę.
-
Zapomniałabym o naszych urodzinach. – Zachichotałam.
- Dobranoc
Mai. - Zaczął mnie poganiać, chyba był zmęczony. Ja w sumie też. Nagle zaczęłam
ziewać. - No widzisz, marsz do pokoju. Spać. – Machnął ręka w stronę mojego
pokoju.
- Już, już…
Dobranoc Naruto. – Powiedziałam kierując się do drzwi.
- Dobranoc.
– Odparł radośnie.
Weszłam do
pokoju i walnęłam się na łóżko praktycznie natychmiast zasypiając.