niedziela, 3 marca 2013

21. Puszek.

Kompletnie o tym zapomniałam… Zapomniałam im powiedzieć o Kibie.
- Tak, razem. Zapomniałam wam o tym wspomnieć. – Potarłam swój kark zakłopotana szczerząc się do nich. – Przepraszam. To przez egzamin. – Westchnęłam. Wpatrywali się we mnie oszołomieni, jakbym popełniła jakąś zbrodnię. To było zabawne, ale z drugiej strony przerażające. W końcu Naruto się ocknął i zamrugał jeszcze kilka razy patrząc na nas uważnie.
- I czego się nie chwalicie? – Powiedział uśmiechając się szeroko, a mi kamień spadł z serca. Myślałam, że mu się ten fakt nie spodoba. – Ile to już trwa, hm? – Zapytał.
- Jakoś tak odkąd wyjechaliście. Prawda, słońce? – Zapytał mnie siadając do stołu.
- Jakieś sześć dni, a nie odkąd wyjechali, głupku. – Zaśmiałam się siadając obok Inuzuki.
- Wybacz, zdawało mi się, że dłużej. – Zawtórował mi śmiechem cmokając mnie w polik.
W końcu atmosfera się rozluźniła. Naruto wypytywał nas o wszystko i przestrzegał Kibę, że ma być dla mnie dobry, a Sasuke jak to on, siedział pogrążony w swoim świecie z kamiennym wyrazem twarzy, którego za cholerę nie dało się rozszyfrować.
Młody Uchiha w połowie kolacji przeprosił i wstał od stołu, po czym oznajmił, że musi wyjść. Zastanawiałam się, co go ugryzło, ale po chwili stwierdziłam, że pewnie chciał iść spotkać się z bratem. Gdy poszedł dalej rozmawialiśmy, a Kiba chwalił się swoją drużyną, która została mu dziś przydzielona. Strasznie się z tego powodu cieszył. Rozmowa była pełna śmiechów i wygłupów. Naruto i Kiba dogadywali się doskonale, właściwie byli do siebie trochę podobni.

Następnego dnia rano wylądowaliśmy całą czwórką na dywaniku u Hokage.
Całą drogę zastanawiałam się, po co przysłała po nas jednego z Anbu tak wcześnie rano, a gdy weszliśmy do gabinetu razem z bratem, gdzie zastaliśmy Tsunade i braci Uchiha, zaczęłam zastanawiać się, co przeskrobałam.
- Skoro już jesteście w pełnym składzie, przejdźmy do konkretów. – Blondynka zabrała głos, gdy tylko shinobi w masce zamknął za sobą drzwi wychodząc. – Cieszę się widząc was wszystkich z opaskami Konohy. Od dziś jesteście drużyną siódmą pod przewodnictwem Itachiego Uchihy.
- Ale jak to? Przecież on, no nie istnieje. - Wtrąciłam się zdziwiona.
- Spokojnie, zaczęłam już prace w tym kierunku. Cały sztab i większość shinobi w Konoha już wie. Wysłałam też oficjalną wiadomość o tym zajściu do wszystkich Kage.  Uprzedzę też dziś wieczorem mieszkańców. Nie powinien być to problem po tym, jak twoje imię, Itachi, zostało oczyszczone i każdy zna prawdę.  – Itachi skłonił się kulturalnie. Podziwiałam jego postawę i szacunek, jakim darzył swojego przełożonego.  Był prawdziwym profesjonalistą. – Zajmę się także starymi księgami, by nikogo nie wprowadzać w błąd. - Roześmiała się spoglądając na mnie.
- No, co? – Burknęłam. Skąd miałam wiedzieć, że w książce kłamią?
- Dostaniecie swoją pierwszą misję. – Ciągnęła dalej, a na słowo ''misja'' Naruto nagle się rozbudził.
- W końcu! Jak za dawnych lat z Kakashim i Sakurą.
- No nie do końca. Sensei nie będzie się wiecznie spóźniał, a dziewczyna mądrzyła. - Urwał zastanawiając się chwilę. – Nie, jednak nie, tylko kolor włosów się zmieni. – Zakpił przeszywając mnie wzrokiem z wrednym uśmiechem, a ja ruszyłam na niego oburzona.
- Uchiha, padalcu! Nie obrażaj mnie! – Chciałam go uderzyć, ale między nami pojawił się Itachi i rozdzielił nas jak małe dzieci.
- Ty się uspokój, a ty jej nie prowokuj, Sasuke. - Powiedział spoglądając kolejno na mnie i na swojego brata. – Zaraz będziecie mogli się wykazać na treningu. – Stwierdził, a młodszy Uchiha fuknął na mnie i wyrwał się bratu poprawiając ubranie, po czym znów stanął na swoim miejscu przed Hokage. – Ty też Namikaze na miejsce. – Machnął na mnie wracając do szeregu.
Gdy już opadły emocje, a my znów staliśmy w rzędzie przed Hokage, Tsunade wybuchnęła śmiechem.
- Idealna z was drużyna. – Stwierdziła powstrzymując śmiech.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego. – Przewróciłam oczyma parskając.
- Przepraszam. Itachi, podejdź. – Machnęła ręką i podniosła jasną teczkę. – Tu są trzy misje dla was, na jutro. Wszystko jest wyjaśnione. Na pewno sobie poradzicie, a teraz zmykajcie.
- Ale jak to trzy jednego dnia? – Zapytał zdziwiony Itachi łapiąc za teczkę.
- Powiedziałam, sio! – Machnęła na nas ręką, a my wyszliśmy bez słowa, jak kazała.
Wyszliśmy na korytarz, a Itachi otworzył teczkę kręcąc głowa z niedowierzaniem.
- Misje rangi D. – Mruknął, a my jednocześnie jęknęliśmy.
- Co?!
- To jakaś kpina. – Fuknął Sasuke.
- Babunia chyba sobie żartuje. – Powiedział otwierając z powrotem drzwi do gabinetu blondynki. – Tsunade-sama, to jakiś żart? – Zapytał spokojnie, ale nikogo nie było już w środku.
- To zabierzmy się za te misje. – Westchnął Itachi, a ja przeniosłam ciężar na prawą nogę.
- Dlaczego mamy wykonywać misje rango D? – Jęknęłam oburzona, a Itachi zaczął czytać.
-  Wiem, że te misje to dla was nic trudnego, ale Mai jest świeżo upieczoną kunoichi i nie jest w temacie misji, więc te są na rozgrzewkę. – Skończył pogłębiając się w lekturze naszych zadań.
- Wszystko przez ciebie. – Syknął Sasuke.
- Och przepraszam. Moja wina, że żyłam w równoległym świecie i nie mogłam chodzić z wami do akademii. Przepraszam. - Zakpiłam.
- Cicho już. Przeanalizuje to i jutro powiem wam, co i jak. Spotykamy się o szóstej rano pod bramą wschodnią z ekwipunkiem na cały dzień i w pełnym stroju. Skoro ma to być wprowadzenie dla Mai, to potraktujemy to jak poważne zadanie. Zrozumiano? – Powiedział stanowczo, że aż zamrugałam. On naprawdę traktował gonienie kotów poważnie?
Przytaknęliśmy mu krótko zdołowani banalnym zadaniem, a następnego dnia rano stawiliśmy się punkt szósta pod bramą całą czwórką jak kazał.
- Trzy misje.  Znalezienie kota pani Hiroyuki, zrobienie zakupów dla pana Hiroyuki oraz pocięcie drewna na opał dla państwa Okimoto. – Zamknął teczkę i przeniósł na nas wzrok. – Wy łapiecie kota, a ja zrobię zakupy.  Drewno potniemy razem. Macie czas do czternastej na złapanie go. – Oznajmił.
- Po co nam aż tyle czasu? – Zapytałam zdziwiona. – I niby, dlaczego ty masz robić zakupy, a my ganiać za kotem?
- Może, dlatego, że ja tu rządzę, a wy jesteście geninami? – Uśmiechnął się wrednie. – Panowie wyjaśnią ci, dlaczego dałem wam aż tyle czasu.
Chciałam mu wygarnąć, ale zniknął. Czy wszyscy Uchiha muszą być tak denerwujący?
- Buc. – Jęknęłam. – To, dlaczego mamy tyle czasu?
- W dzieciństwie często za nim ganialiśmy, no nie, Sasuke? – Zaśmiał się blondyn.
- Ta, ale wtedy był mały. Teraz pewnie jest ogromny. – Westchnął zrezygnowany.
- Ogromny? Ile może mieć kot? Pół metra? – Popatrzyłam na Sasuke jak na idiotę.
- Zobaczysz siostrzyczko na miejscu. – Powiedział rozbawiony blondyn ruszając.

Po paru minutach siedzieliśmy w domu zleceniodawczyni - Starszej, irytującej pani z obsesją na punkcie kotów. W domu miała ich chyba z dwanaście. To było straszne. Biedne kotki, poubierane w dziwaczne ciuszki.
- A to mój Puszek. Mam nadzieje, że go znajdziecie. Biedaczek się zgubił na spacerku w parku przy północnej bramie. Pewnie pogonił za wiewiórką. – Lamentowała staruszka podając mi zdjęcie kota, a ja oniemiałam.
- T-to t-tygrys? – Powiedziałam zszokowana przyglądając się zdjęciu, na którym była pani Hiroyuki przytulająca wielkiego pomarańczowego kota.
- Tak, to mój Puszek Okruszek. Czyż nie jest słodki? Maleństwo moje... Znalazłam je parę lat temu na spacerku. Był taki biedniusi. – Zaczęła opowiadać dziwnie przesłodzonym głosem.
Półtorej godziny później wyszliśmy z jej domu. Myślałam, że tam zwariuję.
- O ja pierdolę, kurwa mać, co to było? Wyprało mi mózg. – Jęknęłam.
- Teraz już wiesz, po co nam tyle czasu. – Stwierdził Naruto.
- I jeszcze musiała zacząć gadać. Miałem ochotę ją zabić. – Fuknął przecierając twarz dłonią.
- Zacznijmy go lepiej szukać, a nie marudzimy.- Westchnął blondyn ruszając w stronę parku.
Po paru godzinach szukania kota po zaroślach, w końcu go znaleźliśmy. Leżał przy strumieniu i lizał swoje futro. Był piękny. Wyglądał tak niewinnie, a to przecież niebezpieczne, dzikie zwierzę. Co prawda udomowione, ale jednak dzikie.
- Mai, nie podchodź do niego. Jeszcze coś ci zrobi. – Warknął Sasuke.
- Cicho. Kici, kici, kotku. Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – Mówiłam podchodząc powoli do tygrysa patrzącego na mnie z zaciekawieniem jak małe dziecko, które chciało się bawić. Gdy byłam od niego niecały metr, nagle wstał i uciekł oglądając się za siebie, jakby czekał, aż zacznę go gonić. – Świetnie. – Syknęłam biegnąc za kotem. – Chłopaki, ruszcie się, bo nam zwieje! – Krzyknęłam goniąc zwinne zwierzę.
Ganialiśmy go po parku prawie godzinę. Nie chcieliśmy zrobić mu krzywdy, więc staraliśmy się nie używać broni. Kilka razy prawie już go mieliśmy, ale on zawsze wymykał się nam w ostatniej chwili. Tym razem zrobiliśmy inaczej. Otoczyliśmy zwierzę nie dając mu drogi ucieczki. Tygrys jednak ruszył na Sasuke i skoczył na niego. Przestraszyłam się, myśląc, że kot coś mu zrobi, ale on jedynie zaczął lizać chłopaka po twarzy. Wraz z Naruto rozbawieni odciągnęliśmy Puszka od Uchihy. Blondyn założył zwierzęciu smycz, którą dostaliśmy od jego właścicielki, a ja pomogłam wstać Sasuke powstrzymując śmiech.
- Co cie tak bawi? – Warknął wstając.
- Nic.- Wybuchnęłam śmiechem. – To było takie słodkie! – Pisnęłam, a Sasuke zaczął mnie gonić.
Blondyn gwizdnął zwracając na siebie naszą uwagę – E, dzieci, nie ma czasu na zabawy. Zostało pół godziny. – Powiedział rozbawiony trzymając krótko smycz kota.
- Słyszałaś Namikaze? Ogarnij się. – Uśmiechnął się do mnie wrednie ruszając w stronę domu klientki, a ja wywróciłam oczyma.
Pocięcie drewna było o wiele prostszym zadaniem. Itachi wraz z Sasuke przecinali pniaki za pomocą swoich katan, a ja wraz z bratem przecinaliśmy je kunaiami za pomocą Hien.  Gdy skończyliśmy, starszy Uchiha poszedł do Hokage złożyć raport. Modliłam się w duchu by tym razem Sanninka dała nam misję przynajmniej rangi B.
Ten dzień był tak zwariowany i męczący, że nawet nie miałam czasu spotkać się z Kibą i czułam, że długo go nie będę miała. Zaczną się moje misje, a Kiba został przecież senseiem jednej z drużyn, więc sam teraz będzie często wyjeżdżał na misje. Związki na odległość nigdy nie wypalają, nie? Zaczynam się martwić o nas…
Po kolacji opadłam zmęczona na kanapę i nie miałam na nic siły. Nawet nie chciało mi się wstać i iść położyć do pokoju. Ganianie za kotem po parku było cholernie męczące. Nigdy więcej takiej misji.
Przymknęłam oczy na chwile zmęczona, ale niedane mi było spać, obudziło mnie walenie w drzwi balkonowe.
- Kurwa, co znowu… - Warknęłam podnosząc się leniwie z kanapy, a w drzwiach stał Itachi.
- Mamy misję. Rano o czwartej zbiórka pod bramą wschodnią. – Oznajmił.
>