czwartek, 3 listopada 2011

11. Przeprowadzka.

Zatrzymał mnie siwy mężczyzna. Gdy chciałam już wychodzić z domu Hokage.
- Myślę, że skoro już wszystko się wyjaśniło powinnaś zamieszkać razem z bratem.
- Że co!? – zapytałam trochę zszokowana.
- Mi tam pasuje. To, kiedy siostrzyczko się wprowadzasz? - Mówiąc to Naruto zwrócił się do mnie i ciepło uśmiechnął.
- Myślę, że to dobry pomysł. Lepiej się poznacie i będziecie mieli szanse nadrobić stracony czas. – Dodała po chwili Sanninka.
- Tak, dokładnie o to mi chodziło. Więc jak Mai, zgadzasz się? – Uśmiechnął się do blondynki Jiraja.
- Che… No nie wiem w sumie macie racje… Niech będzie. - Naruto znów obdarzył mnie promiennym i szczerym uśmiechem.
- Na razie zamieszkacie u Naruto. Jest tam mało miejsca, ale na dzień dzisiejszy wszystkie większe kwatery są pozajmowane. Chociaż mam pewien pomysł, tylko muszę to jeszcze sprawdzić.
- Kiedy mam się tam wprowadzić? – Zapytałam.
- Myślę, że jeszcze dzisiaj zdążycie przenieść rzeczy Mai do mieszkania Naruto. We troje na pewno zdążycie.
- We troje, to, kto im będzie pomagał?
- Sasuke, to było głupie pytanie. Oczywiście pomożesz im w przeprowadzce?
- Tak Hokage-sama. - Brunet odpowiedział przez zaciśnięte zęby ze zrezygnowaniem, najwyraźniej miał już jakieś plany.
- No to, na co czekamy, chodźmy! – Wykrzyczał entuzjastycznie mój „nowy” brat.
- Kretynie, nie krzycz mi do ucha! Chcesz żebym ogłuchła? – Westchnęłam zrezygnowana. Nie jestem pewna czy to był jednak dobry pomysł.
-Wybacz, po prostu cieszę się, że zamieszkamy razem.

W końcu znaleźliśmy się w moim pokoju.
- No to, do roboty. - Rozwinęłam parę zwoji i zaczęłam pieczętować w nich swoje ubrania, oczywiście wszystko w jakimś porządku, żebym mogła się potem znaleźć. Chłopcy też pakowali moje rzeczy dokładnie je opisując.
- Co to? - Sasuke trzymał w ręku blok pełen rysunków.
- Zostaw to. To moje. – Syknęłam.
- Wiem, że twoje. Pytam się, co to.
Próbowałam mu to zabrać, ale podniósł rękę do góry i było pozamiatane. Był ode mnie wyższy o głowę, jak ja miałam mu to zabrać?
- Oddawaj! - Stał obok łóżka, więc szybko na nie wskoczyłam. Gdy już prawie dorwałam się do jego ręki, stając na palcach przy krawędzi łóżka.
- Naruto łap. – Rzucił blok w stronę blondyna, a kartki rozsypały się po podłodze tuż obok stóp blondyna.
- Ups… - Naruto wybuchnął śmiechem.
- Bardzo śmieszne. - Straciłam równowagę i poleciałam prosto na bruneta. Przynajmniej zamortyzował upadem.
- Sasuke, ale ona na ciebie leci. – Zaśmiał się znów młody Uzumaki. Jak ja go kiedyś…Ych.
Poleciałam tak dziwnie na bruneta, że z góry mogło wyglądać to tak jak byśmy się do siebie przytulali. Jego ręce były splecione na moich plecach, - On robił to specjalnie? – Leżałam na nim okrakiem nie wiedząc jak się ruszyć.
- Puść mnie! Chce wstać. – Powiedziałam stanowczo.
Uśmiechał się tylko, gdy zaczął przeszywał mnie wzrokiem. Najwyraźniej bardzo go śmieszyła moja bezradność. Nagle usiadł, pociągając mnie za sobą. Złapał mnie i z tej dziwnej pozycji posadził na swoich kolanach bokiem do siebie bym mogła wstać, bez kolejnych dziwnych sytuacji. Już miałam wstać, gdy on przysunął się do mnie i wyszeptał mi do ucha.
- Nie ma, za co.-  Powiedział trochę rozbawionym głosem. Co to ma być, cholera jasna!?
W końcu wstałam na równe nogi. Już czekałam na upierdliwy komentarz brata, ale gdy na niego spojrzałam wyglądał na nieobecnego. W rekach trzymał kilka moich prac. W końcu się odezwał.
- Są piękne. Sasuke popatrz.
Brunet podszedł do niego i zrobił podobną minę, co jego kompan, po czym zapytał.
- Twoje?
- Che… Tak. – Odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
Moje stare szkice. Ostatnio nie miałam czasu rysować, byłam tak pochłonięta treningami, a potem tak zmęczona, że nie było, kiedy czegoś nowego na rysować. Ostatnie są chyba z okresu wizyty w szpitalu, po treningu z Sasuke. O ile dobrze pamiętam.
- Wyglądają jak żywe. To nasze Konohańskie kwiaty?
- Tak. – Odpowiadałam krótko zażenowana. Nienawidziłam, gdy ktoś oglądał moje prace. Naruto przekładał kartki, oglądając następne rysunki, a ja usiadłam na łóżku cierpliwie czekając aż to się skończy.
- To, kto?
Odwrócił kartkę tak bym zobaczyła, kto na niej jest i obaj czekali na odpowiedź.
Na rysunku był Seth, mój chłopak, a raczej były chłopak. Myślałam, że to powyrzucałam, che.
- Nikt ważny.
- Jasne i narysowałaś jego portret?
- Stary kolega…
- Tylko kolega? – Naruto dopytywał dalej.
- Naruto, ale jesteś upierdliwy! – Warknęłam.
- Wiedziałem. To twój chłopak. – Zaczął się głupio cieszyć.
- Czy to ważne i tak go już nie zobaczę. – Wzruszyłam ramionami, po czym rzuciłam się do tyłu na łóżko, tylko po to żeby powstrzymać jakoś łzy napływające mi do oczu. No i ta niezręczna cisza.
- Ja po prostu, nie chce o tym teraz gadać. – Westchnęłam w końcu wyduszając z siebie sensowne zdanie.
- To, kiedy? – Zapytał głupawo Naruto.
Wstałam z łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju ignorując jego pytanie.
- To już chyba wszystkie moje rzeczy, możemy iść. – Zmieniłam temat.
Zebrałam zwoje i moje prace. Włożyłam to wszystko do plecaka.
- Daj, ja go wezmę, siostrzyczko. – Powiedział, gdy chciałam założyć plecak na ramie.

Wyszliśmy na ulice Konohy. Oglądałam się na wszystkie strony, bo rzadko miałam okazje chodzić po tym mieście. Jak już gdzieś mnie zabierali to zawsze w te same miejsca. Tej części miasta nie znałam. Była tak samo kolorowa, pełna życia, jak reszta miasta. Po prostu wspaniała.
- Naruto daleko jeszcze? - Powiedziałam oglądając się za siebie, bo akurat coś przykuło moją uwagę. Był to park miejski. - Może pójdziemy do parku? – Po chwili poczułam nieprzyjemne szarpnięcie. - Ałł! Co ty robisz Sasuke? Nie ciągnij mnie za rękę, to bolało.
- Może byś uważała jak leziesz, prawie wlazłaś w słup.
- Co? - Spojrzałam na miejsce, w którym przed chwilą stałam. Rzeczywiście dwa, no może trzy kroki i weszłabym w słup. - Dziękuje… - Wysyczałam przez zęby. Nie prosiłam o pomoc!
- Może jutro, teraz musisz się rozpakować. Co?
- Che? - Nie wiedziałam, o czym mówił.
- No do parku. Nie chciałaś tam iść?
- Jasne Naruto. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Blondyn był specyficznym człowiekiem. Nie potrafiłam się na niego gniewać, a on zawsze poprawiał mi humor, gdy ten bufonowaty głupek wszystko psuł. - Gdzie dokładnie idziemy?
- Już niedaleko, ostatnia alejka i będziemy na miejscu.
Dlaczego szliśmy tak wolno? Powoli zaczynało mi się nudzić.
Wcześniej tego nie zauważyłam, ale prawie każdy mijający nas przechodzień witał nas, a raczej Naruto ciepłym uśmiechem, czy symbolicznym skinięciem głowy. Co jest? Chyba rzeczywiście nie znałam tego miejsca.
- To ten dom. – Wskazał na budynek, gdy ten ukazał się naszym oczom. Wyglądał trochę dziwacznie.
Weszliśmy do niewielkiego bloku. Szłam za blondynem nie wiem, czemu, ale całą drogę cieszyłam się jak dziecko. Naruto otworzył drzwi do mieszkanie przede mną.
- Proszę, wejdź.
Nagle mnie zamurowało. Myślałam, że zemdleje.
- C-co, c-co to ma być!? – Pisnęłam po chwili.
- No to akurat jest salon w stylu twojego brata. – Zakpił kruczowłosy.
Weszłam w głąb domu. Cicho i w skupieniu mój mózg analizował to, co właśnie dostrzegały moje oczy. Przeszłam przez korytarz, salon, zajrzałam do łazienki i zatrzymałam się w kuchni, próbowałam być spokojna. Otwierałam po kolei wszystkie szafki, byłam głodna.
- Pusta… ta też pusta, następna, pusta… Wszystkie są puste. Czemu? – Jęknęłam.
- Zazwyczaj nie jadam w domu. Wiec nie trzymam tu za wiele jedzenia.
- Za wiele? Tu nie ma niczego. – Zauważyłam. W tle słyszałam duszącego się bruneta, który już nie może powstrzymać śmiechu. - Przepraszam, a ciebie, co tak bawi? – Zapytałam a brunet odchrząknął ogarniając się.
- Nie, nic.
- Lodówka. Może tu coś będzie. – Stwierdziłam podchodząc do mebla pełna nadziei.
- Mai nie otwieraj…- Ostrzegł, ale było za późno, otworzyłam.
- Karton mleka. – Powąchałam. –Fuj, popsute. Kanapka… Yyy jeszcze trochę, a by sama stąd wyszła. - Zamknęłam lodówkę i natychmiast odsunęłam się od niej i się wzdrygnęłam. Nie chciałam wiedzieć czy coś tam jeszcze… żyje. - Podsumowująca, TAKIEGO SYFU TO DAWNO nie, NIGDY NIE WIDZIAŁAM! A nie należę do pedantów.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem…
- Przestań! Sprzątasz tylko jak ktoś do ciebie przychodzi?
- Na ogół to nie sprząta. Mówiłem mu wiele razy, że ma tu ogarnąć, ale on nie słuchał. – Wtrącił się brunet widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
- No, bo, po co sprzątać?
- Po co?! Żarty sobie stroisz? Przecież tu się nie da mieszkać. Masz to posprzątać! – Poprosiłam.
- Jasne, później to ogarniemy.
- Później?!… My?! O nie, ja tego nie posprzątam, sam to zrobisz i to natychmiast! Masz na to dwie godziny! – Warknęłam sfrustrowana. Jak ja miałam tu mieszkać?
- To jest nie wykonalne. Mai… - Jęknął.
- Przestań robić minę zbitego psa, chociaż w kuchni posprzątaj zanim wrócę, to…
- Wrócisz? Gdzie idziesz? – Przerwał mi.
- Na zakupy, zrobiłabym obiad, ale nie mam, z czego. Wrócę niedługo, cześć. - Wyszłam z domu. Zaczęłam przemierzać ulice miasta w poszukiwaniu składników i jakiegokolwiek jedzenia. Nie chciałam tam dłużej siedzieć. Po prostu uciekłam.

- Mam ochotę na makizuoshi, a na deser ohagi. – Wymruczałam do siebie.
Kupiłam już prawie wszystko, szukałam jeszcze jakiegoś sklepu z dobrą herbatą. Szłam zamyślona przez zatłoczone alejki.
-Ałł! Uważaj jak chodzisz. - Ktoś na mnie wleciał, najwyraźniej mu się spieszyło. Przewróciłam się i rozsypałam zakupy… che. Mój fart.
-Przepraszam, nie chciałem. – Burknął wysoki brunet. Wyglądający trochę jak wesoły szczeniak, pomógł mi wstać. - Nic ci nie jest? – Dopytywał.
- Nie nic. Następnym razem uważaj. – Odparłam otrzepując się z brudu.
Zaczęłam zbierać moje zakupy, gdy przed moimi oczami stanął wielki biały pies. - Wow, ale jesteś duży.
- To Akamaru. Mój przyjaciel. Ja jestem Kiba Inuzuka, a ty? – Zagaił.
- Jestem Mai. Miło mi Akamaru. – Uśmiechnęłam się do psa. Pogłaskałam go po głowie, był piękny a on zaczął się do mnie łasić.
- To dziwne. – Stwierdził chłopak przyglądając się nam.
- Co?
- Akamaru nie zachowuje się tak w stosunku do obcych.
- To źle? - Odsunęłam się od psa trochę z przerażenia. W końcu ich nie znałam.
- Nie, wręcz przeciwnie. Akamaru wyczuł w tobie dobrą osobę.
- Wyczuł?
- Tak, to pies ninja. Ma wyczulone zmysły, tak jak ja.
- Pies ninja… - Powiedziałam na głos. Nadal to wszystko bardzo mnie dziwiło.
- Tak właściwie to nigdy cię nie widziałem. Mieszkasz tu?
- Tak, od niedawna. – Odparłam zgodnie z prawdą.
- Jesteś shinobi? Gdzie twoja opaska. - Postukał palcem w swój ochraniacz na czole.
- To skomplikowane. Niedawno wróciłam do wioski i jej nie mam, ale już niedługo. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie rozumiem.
- Nieważne. – Machnęłam ręką lekceważąco. - Wiesz może gdzie można kupić dobrą herbatę?
- Jasne, zaprowadzę cię.
Chłopak wziął ode mnie cześć toreb i zaprowadził do sklepu. Po drodze pokazywał mi, co, gdzie można dostać. To było bardzo pomocne, następnym razem nie zmarnuje trzech godzin na głupie zakupy.
W końcu wyszliśmy ze sklepu z herbatą.
- Dziękuję ci za pomoc. Nie będę was zatrzymywała, chyba się gdzieś spieszyliście, prawda?
- Nie ma sprawy. Tak w sumie, to nigdzie nam się nie spieszy, możemy cię odprowadzić do domu. Jeśli chcesz, oczywiście. Prawda Akamaru?
- Raf, raf. – Szczeknął jakby przytakując.
- Nie widzę przeszkód, jeśli chcecie. Będzie mi miło. – Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- To gdzie mieszkasz?
- Dwie alejki od zachodniego wejścia do parku. Niewielki pomarańczowy blok.
- Wiem gdzie to jest. Mój dobry przyjaciel tam mieszka. – Stwierdził.
- No to chodźmy już, bo mój brat zacznie się martwić, miałam wrócić godzinę temu. – Wyznałam. - Zaraz zacznie mnie szukać.
- Jasne, pójdziemy najkrótszą drogą. – Uśmiechnął się uspokajając mnie.
Po drodze jeszcze dużo rozmawialiśmy. Kiba opowiadał mi wiele o jego kompanie. Jaki kiedyś był mały, że nosił go na głowie. To było bardzo interesujące. Sam Inuzuka wydawał się być miłym i ciekawym człowiekiem.
- To tutaj. – Stanęliśmy pod blokiem, w którym od dziś miałam mieszkać.
- To, co. Do zobaczenia, Mai?
- Jasne. Do zobaczenia. – Odpowiedziałam z uśmiechem machając chłopakowi na dowiedzenia, po czym weszłam do klatki schodowej.
Gdy weszłam do domu ze zdziwienia, aż opuściłam torby na ziemie.
- Jak tu czysto. To niemożliwe. – Zamrugałam nie dowierzając.
- No, dokonałaś cudu. – Zaśmiał się brunet siedzący na kanapie w salonie.
- Gdzie Naruto?
- Posprzątał tutaj, w kuchni i łazience, a teraz bije się z syfem w swoim pokoju. Nie przeszkadzaj mu. – Wyjaśnił.
- Jasne, zrobię coś do jedzenia, Głodny?
- Jak wilk. – Stwierdził patrząc z zaciekawieniem na torby z jedzeniem.
Gdy rozpakowałam już zakupy zaczęłam przygotowywać obiad. Nucąc sobie pod nosem krzątałam się po kuchni.
- Pomóc w czymś? - Zlękłam się go.
- Możesz to pokroić… - Odparłam niepewnie wyrwana z zamyślenia.
Przygotowaliśmy wspólnie kolację. O dziwo jego towarzystwo mi nie przeszkadzało zachowywał się dziwnie normalnie.
Naruto wyszedł padnięty z pokoju, gdy właśnie kończyłam nakrywać do stołu. Czas tak szybko zleciał, że zamiast do obiadu zasiedliśmy wspólnie do kolacji.
- Smacznego! - Wykrzyczał blondyn zabierając się do jedzenia.
- Co robiłaś na mieście tak długo? – Zaczął brunet nakładając sobie posiłek.
- Trudno było mi się znaleźć, ale potem wpadłam na jakiegoś Kibe… Swoją drogą fajny koleś.
- Kibe? – Zapytali niemal równocześnie.
- Tak, a co? Znacie go?
- No oczywiście.
- Jak powiedziałam mu gdzie mieszkam to stwierdził, że wie gdzie to, bo jego przyjaciel tam mieszka. Pewnie mówił o tobie. – Zaśmiałam się przeżuwając.
- To nie powiedziałaś mu? Wstydzisz się mnie? – Dopytywał zdziwiony.
- Nie, nie o to chodzi. Naruto, no, co ty... Ja po prostu… Nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie obcym ludziom. - Wyjaśniłam, zakłopotana.
- No, ale jutro już wszyscy będą cię znali. Więc, nie będzie więcej takich akcji.
- Dziękuje, za wspaniały posiłek, ale będę już szedł.– Powiedział wstając nagle od stołu.
- Dlaczego? Jest jeszcze wcześnie. – Zapytałam zdziwiona zachowaniem chłopaka.
- Mam pewną rzecz do załatwienia. Do jutra. – Odparł i zniknęła za drzwiami balkonu.
- Co go ugryzło? Zwiał tak nagle. – Zaśmiałam się. Uciekł jak poparzony.
- Nie przejmuj się Mai… - Westchnął uśmiechając się do mnie życzliwie. - On ma coś do zrobienia.
- Co? Powiedz mi. – Nalegałam.
- Nieważne. W pokoju zostawiłem ci pusta szafę, jest twoja.
Naruto zebrał brudne naczynia i poszedł do kuchni. Nie chciał o tym rozmawiać. Dzisiaj dam mu spokój, ale dowiem się gdzie ten debil polazł.
W końcu poszłam się rozpakować. Gdy skończyłam wzięłam ze sobą piżamę i poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z niej Naruto już coś kombinował w salonie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Nie widać? Szykuje sobie posłanie. Gdzieś muszę spać. – Stwierdził. -Ty będziesz spała w moim, a raczej teraz już twoim pokoju.
- Jej, nie musiałeś.
- Chciałem. – Uśmiechnął się - Idź już spać, bo jutro będziemy musieli przygotować imprezę.
Trzepnęłam się w głowę.
- Zapomniałabym o naszych urodzinach. – Zachichotałam.
- Dobranoc Mai. - Zaczął mnie poganiać, chyba był zmęczony. Ja w sumie też. Nagle zaczęłam ziewać. - No widzisz, marsz do pokoju. Spać. – Machnął ręka w stronę mojego pokoju.
- Już, już… Dobranoc Naruto. – Powiedziałam kierując się do drzwi.
- Dobranoc. – Odparł radośnie.
Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko praktycznie natychmiast zasypiając.
>