czwartek, 31 stycznia 2013

20. Wydaje mi się, że zapomniałam o czymś istotnym…

W obecności Sasuke nawet cisza była irytująca. No, ale przynajmniej nie musiałam słuchać jego wywyższającego się tonu głosu, pozbawionego jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Stanowczo wolałam towarzystwo jego brata. Ten, choć mówił niewiele nie wywyższał się ponad innych.
- Yh… - westchnęłam.
- Co tak wzdychasz? – Zapytał patrząc przed siebie.
- Nieważne. Już jesteśmy. –Naszym oczom ukazał się niewielki, parterowym budynek z zerwanym dachem i wielką dziurą w jednej ze ścian.
Dookoła walało się mnóstwo połamanych gałęzi, części stropu i jakiegoś gruzu. Słowem jeden wielki syf.
- Wygląda poważnie. – Odparł przyglądając się zniszczeniom, jakie wyrządziła burza.
Wśród kilkunastu osób przebierających w zgliszczach dostrzegłam Hane. Ładną, niewysoką szatynkę, starszą siostrę Kiby. Mocowała się z jakimś większym kawałkiem stropu wraz z braćmi Haimaru.
- Hana! – Podbiegłam do niej, a brunet podążył za mną jak cień, z rękoma w kieszeniach spodni. Co było dla niego charakterystycznym odruchem.
- Mai jak miło cie widzieć! – Omiotła mnie wzrokiem z uśmiechem mówiąc entuzjastycznie, otarła pot z czoła. – Och, gratuluje słońce. Kiba strasznie przeżywał, że nie mógł iść z tobą. Gdzieś tu latał. – Rozglądała się za bratem, ale po nim nie było ani śladu.
- Znajdzie się. – Uśmiechnęłam się i wytknęłam do niej język. Czułam się swobodnie w jej towarzystwie. Ostatnio często przebywałam w domu Inuzuki. – Dziękuje, jednak nie było tak strasznie jak myślałam. No dobra. – Zakasałam rękawy. – To, w czym pomóc? – Nagle rozległo się ciche chrząknięcie. Czyżby ktoś nie lubił być olewany? Och, to straszne.
- Tak Sasuke wiem, że też tu jesteś. – Spojrzałyśmy na kruczowłosego niemal jednocześnie z Haną.
- To dobrze, że wiesz. – Odburknął. – Daj pomogę ci z tym. - Nie czekając na odpowiedź podniósł grubą bele, z którą męczyła się wcześniej Hana, jakby ważyła tyle, co nic. Szpaner.
- Dziękuje Uchiha –san. – Powiedziała z uśmiechem szatynka.
- Jakie „san”!? To Sasuke. Do niego nie trzeba kulturalnie Hana. - Roześmiałam się, a brunet odrzucił bele na wskazane miejsce.
- To, że ty Mai jesteś niewychowana nie znaczy, że inni także. – Powiedział pouczającym tonem głosu, patrząc na mnie z wyższością, otrzepując dłonie z brudu.
- Och jakiś ty zabawny, Uchiha. Widzę humor dziś dopisuje. - Syknęłam poirytowana.
- Już. Nie kłóćcie się, proszę. Dziękuje wam za pomoc. Każda para rąk się przyda. – Wtrąciła Hana starając się załagodzić atmosferę między nami.
- Yh, niech będzie. Szkoda czasu. Bierzmy się do roboty. – Powiedziałam entuzjastycznie i zabraliśmy się do pracy. Zeszło nam tak parę godzin. W końcu dołączył do nas i Naruto. Pracowaliśmy we troje pod czujnym okiem Hany przerzucając kawałki dachu na zewnątrz przez dziurę w ścianie. Konstrukcja została naruszona pod czas burzy, a część ściany runęła.
Pod wieczór udało nam się uporać z całym tym bałaganem. Sasuke i dwóch innych użytkowników katon, palili drewniane kawałki by zaoszczędzić miejsca. Reszta układała inne śmieci w jedno miejsce by ułatwić wywożenie ich na wysypisko. Niestety wiele mebli jak i sprzętu ucierpiało lub nadawało się tylko na śmietnik…
W całym tym zamieszaniu chyba o czymś istotnym zapomniałam. Tylko, co to było?
- No wreszcie skończone. – Westchnęła starsza kobieta jak znikąd pojawiając się za nami. – Jak egzamin słońce?
Odwróciłam się z uśmiechem do Tsume –sama ukazując jej ochraniacz na mojej szyi.
- Dobry wieczór Tsume –sama. – Powiedziałam z uśmiechem, uprzejmie. W końcu to matka mojego chłopaka, nie wypada jej podpadać.
- Widzę, że egzamin zdany. No, ale wcale się nie dziwie. Masz wrodzony talent po rodzicach. Po za tym mówiłam ci, że masz do mnie mówić po prostu Tsume. – Uśmiechnęła się do mnie, co przy jej ostrych rysach twarzy wyglądało nienaturalnie.
- No wiem proszę pani… Znaczy Tsume. Jakoś nie umiem się przyzwyczaić. – Podrapałam się po głowie zakłopotana, rumieniąc się delikatnie.
- Jesteś urocza. – Skwitowała. - No dobrze mów jak chcesz. – Dodała po chwili. – Wołajcie Sasuke. Zapraszam waszą trójkę na kolacje. Pewnie umieracie z głodu. – Stwierdziła. – Och Naruto, ale ty urosłeś. Kiedy ja cię ostatnio widziałam?
- Sam nie wiem. Dość dawno, ale przecież nie zmieniłem się tak bardzo znowu. – Odparł z ciepłym, charakterystycznym dla niego wyrazem twarzy. – Bardzo chętnie przyjmiemy zaproszenie. Prawda Mai? Umieram z głodu. – Jak na zawołanie zaburczało mu w brzuchu.
- Hm… - Zastanowiłam się chwile. – W sumie, czemu nie.
- Świetnie! - Powiedziała entuzjastycznie kobieta. – Naruto idź po Sasuke, a my pójdziemy już i wszystko przygotujemy. – Dodała.
- Już się robi.
- Mamo nie wykorzystuj tak Mai. - Zaśmiała się wcześniej nieudzielająca się Hana. – Kiba znów będzie ci robił wykłady na temat tego jak traktuje się gości.
- To nic takiego Hana, a Kiba jak zawsze przesadza. – Zachichotałam. – Lubię gotować. – Stwierdziłam. Ostatnio kilka razy pomagałam Hanie przy obiedzie. Nie ukrywajmy, Pani Inuzuka nie jest wzorową panią domu. Głównie jej córka zajmuje się domem.
- Widzisz Hana? To dla niej żaden problem.
- Mówi tak tylko z uprzejmości. – Zachichotała. – Tak właściwie to gdzie Kiba?
- Hm… Kiba. – Zastanowiła się przez chwilę. – Wysłałam go by zamówił materiały budowlane potrzebne do odbudowy budynku.

Sasuke właśnie dogaszał ognisko płonące kawałek dalej, więc podszedłem do niego jak prosiła Tsume.
- Stary mamy zaproszenie na kolacje. Chodź. – Powiedziałem, gdy tylko znalazłem się obok bruneta.
- No dobra. Umieram z głodu. – Powiedział otrzepując ręce z sadzy. – Gdzie Mai?
- Już się tak o nią nie martw. Poszła z Tsume i Haną. I co? Powiedziałeś jej?
- Nie martwię się. – Warknął.
- Mhm. - Zaśmiałem się.
Przewrócił oczyma i kopnął kamień. – Nie powiedziałem. Nie umiem. – Wzruszył ramionami i ruszyliśmy do domu Inuzuki.

Kończyłyśmy nakrywać do stołu razem z Haną, gdy do domu wszedł Naruto wraz z Sasuke. Po kilku minutach zasiedliśmy do stołu nie czekając na Kibe.
- Bardzo dobra sałatka. – Cisze przerwał Naruto pałaszujący sałatkę. Sprzedałam bratu kuksańca w bok.
- Nie mówi się z pełna buzią. – Syknęłam ciszej do blondyna.
- Dziękuje Naruto. – Uśmiechnęła się do nas ciepło Hana. – Cieszę się że ci smakuje. Mai nie musisz maltretować brata.
- Muszę. Niewychowany jest. – Stwierdziłam.
- Pff… A ty niby jesteś? – Zapytał sarkastycznie Sasuke.
- No na pewno lepiej niż ty Uchiha. – Syknęłam.
- Słyszałam, że byliście na misji. Jak było? – Wtrąciła kobieta. Dyskretnie starając się powstrzymać nasze kłótnie.
- Była dość męcząca. Dużo łażenia w kółko. – Odparł Naruto z uśmiechem.
- Bo się zgubiłeś. - Stwierdził brunet swym zimnym tonem głosu.
- Zaraz zgubiłem. Podziwiałem okolice. Te drzewa są wszystkie takie same. Zresztą sam nie wiedziałeś, w którą stronę iść.
- A skąd miałem wiedzieć gdzie iść? Ty trzymałeś mapę.
- A jakieś szczegóły? – Zapytała rozbawiona kobieta.
- Więc… - Naruto zaczął lecz kruczowłosy mu przerwał.
- To ściśle tajne. Zapomniałeś idioto? – Warknął.
- Aaa… No tak. Przepraszam nie możemy mówić. – Westchnął.
- To zrozumiałe. Wasze misje są zapewne bardzo ciężkie i ważne dla wioski. - Tsume doskonale znała system, jaki działał teraz w Konoha. Właściwie, nic w tym dziwnego. Była aktywnym jouninem. Siedziała w tym po uszy od lat.
Zaraz, zaraz… Skoro oni wykonywali ściśle tajne misje to jak ja mogłam być z nimi w drużynie? Oni dwaj geniusze jednego z najsilniejszych klanów, Naruto wspaniały Jinchuuriki, Żabi mędrzec i ja, nic nieznacząca szara myszka, która jest jak niemowlę, które zaczyna raczkować w tym wielkim pokręconym świecie. Coś psuje ten piękny obrazek. No tak, to Sasuke…Eh nie oszukujmy się tym razem to ja tu wadzę.
- Mai, a jak twoje treningi? – Zapytał brunet chłodno by zmienić temat.
- Co?
- Treningi. Słuchasz nasz w ogóle siostrzyczko? Zakochałaś się czy jak? – Zachichotał, a Hana i Tsume mu zawtórowały.
- A. Dobrze. Meczące, ale daje radę.
- Z kim tak właściwie ty trenujesz Mai? – Zapytała zaciekawiona Kobieta.
Zamarłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Z Kakashi.
- Z Jiraiyą- sensei.
Odparli niemal jednocześnie orientując się, że ich wiadomości były sprzeczne.
- Więc w końcu kto? – Dopytywała Tsume.
Westchnęłam, a przy drzwiach zabrzmiał dzwonek.
- Otworzę, to pewnie Kiba. - Pobiegłam radośnie do drzwi otwierając chłopakowi niemal natychmiast rzucając mu się na szyje stęskniona.
- Hej piękna. Tęskniłaś? – Zaśmiał się cmokając mnie w polik i obejmując w tali. – Daj mi chwile rozbiorę się tylko. – Przytaknęłam z uśmiechem odsuwając się od niego i czekając cierpliwie.
- Mai bardzo przywiązała się do Kiby prawda? Cieszę się, że moja siostra znalazła jakiś innych przyjaciół w końcu.
- Tak. – Zachichotała Hana. – Są jak papużki nierozłączki.
- Czy nie pięknie wyglądają razem? - Powiedziała Tsume, gdy szaleliśmy w progu a Kiba pocałował mnie z zaskoczenia w polik.
- Mamo… - Roześmiał się Kiba, a moi kompani popatrzyli po sobie a potem na mnie.
- Razem?! – Odparli zszokowani.
>