czwartek, 15 grudnia 2011

12. Urodziny.

Miałam dosyć obietnic, kłamstwa, ludzi, życia, po prostu wszystkiego. W tym momencie stałam na krawędzi urwiska, a w głowie huczało mi jedno zdanie: „Skacz, skacz! Na co czekasz? Skacz.”
Tak po prostu przechyliłam się do przodu, spadałam i spadałam, teraz nic się już nie liczyło, nie było odwrotu. Nagle, zaczęłam myśleć: „Dlaczego?” Z oczu popłynęły mi łzy. W tej jednej chwili zrozumiałam swój błąd. Zdałam sobie sprawę, że to wszystko prawda. Koniec wszystkiego.
-To niemożliwe! - Obudziłam się z wrzaskiem, cała spocona i zapłakana.
- Kto, gdzie, jak!? - Naruto wleciał do pokoju w samych bokserkach z kunaiem w ręku. Stanął jak głupi, nie wiedział, co ma zrobić. - Co jest?
- To był sen? To tylko sen. Nic się nie stało. - Zaczęłam powtarzać pół szeptem. Jak bym sama próbowała zrozumieć.
Naruto podszedł do łóżka, usiadł na nim i mnie przytulił. Po prostu przytulił. Czułam się tak dobrze, bezpiecznie.
- Już dobrze Mai. Nie płacz, to był tylko zły sen. Koszmar. – Mówił spokojnie głaszcząc mnie po plecach pocieszająco. Siedzieliśmy tak chwile, a ja powoli dochodziłam do siebie. Naruto wstał i podszedł do okna odsłaniając je.
- Słońce już wysoko. Czas wstawać, czeka nas trochę pracy siostrzyczko. – Uśmiechnął się do mnie szeroki.
- Tak. Przepraszam. – Burknęłam.
- Nie masz, za co przepraszać.
- Pięknie zaczęliśmy dzień.
- Swoją drogą wszystkiego najlepszego siostrzyczko, w dniu osiemnastych urodzin. – Powiedział z kpiną w głosie.
- Nawzajem braciszku. - Odpowiedziałam mu w mniej więcej ten sam sposób i dałam nura w poduszkę. Wcale nie chciało mi się wstawać.
- Ja nie żartowałem, wstawaj. Już, bo użyje innych środków.
- Nie!
- Jak chcesz.
W pokoju rozległ się głuchy huk.
- Ałł! To nie było miłe.
- Mówiłem, że masz wstać. – Zaśmiał się patrząc na mnie z góry.
- Naruto jak ja cie…
- No to skoro wstałaś już z łóżka, pójdę zrobić śniadanie, a ty masz pięć minut na ogarniecie się. – Przerwał mi.
Wyszedł z pokoju, a ja odruchowo zaczęłam masować swoje obolałe pośladki.
Ten głupek po prostu zwalił mnie z łóżka. Zapowiada się piękny dzień… Zabrałam jakieś czyste rzeczy ze swojej szafy i poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic.
Po wspaniałej i orzeźwiającej kąpieli, obudziłam się i nabrałam sił by przeżyć jakoś ten dzień.
Wyszłam z łazienki podśpiewując sobie. Szłam w stronę kuchni i suszyłam sobie głowę ręcznikiem, więc nie za bardzo wiedziałam gdzie idę. Robiłam to na wyczucie dobrze znałam dom, wyraźnie czułam Naruto, jak dla mnie stał w drzwiach kuchni.
Nagle w coś uderzyłam, byłam mniej więcej po środku salonu, tam nie powinno być niczego.
- Co jest kurde. Ałł…- Zdjęłam ręcznik z oczu. Chciałam wiedzieć, co mi wadzi na drodze. Po chwili miałam ochotę wrzeszczeć, próbowałam jakoś z tego wybrnąć, ale nie było jak. Stałam wtulona w klatkę piersiową Sasuke, cholera.
Co ten palant tu robił!? W moim salonie! To nie było najgorsze. Dlaczego ten idiota mnie obiło w pasie!?
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak na mnie lecisz. – Uśmiechnął się wrednie.
- Puszczaj, nie zauważyłam cie kretynie.
- Pewnie sobie zaplanowałaś to wszystko, siostrzyczko. – Zachichotał blondyn.
- Oczywiście, jak bym nie miała ciekawszych rzeczy do roboty. - Popatrzyłam w oczy brunetowi z pogardą. - Niby, dlaczego się nie odsunąłeś?
- A, po co miałbym to robić?
- Nie wiem, pomyślmy. A, tak… żebym się o ciebie nie obiła! – Odsunęłam się od niego.
- Jesteś shinobi, czy nie?
- Jaki to ma związek?
- Powinnaś mnie ominąć z łatwością.
- Czasami zapominam.
- O czym? O myśleniu? – Zakpił.
- O tym, że jakiś zapatrzony w siebie głupek ma chore poczucie humoru!
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mleko stawiając je energicznie na blacie. Wzięłam mały garnek i zaczęłam przygotowywać kakao. Uwielbiałam kakao, było wspaniałym lekarstwem na zły humor.
Naprawdę nie miałam ochoty wysłuchiwać kazań. Ten sen mnie dobił, miałam ochotę wrócić do pokoju i iść spać. Jeszcze te głupie urodziny, jak wisienka na torcie.
Stałam w kuchni i mieszałam gotujące się kakao, nie zwracałam uwagi na nic.
- Co jej jest? Czy dziewczyny zazwyczaj nie skaczą z radości w dzień urodzin?
- Nie wiem. Wystraszyła mnie dzisiaj, myślałem, że ktoś ją napadł, bo zaczęła się wydzierać.
- Po co?
Wzięłam szklankę z ciepłym płynem i minęłam bruneta wpatrzona w kubek. Odpowiedziałam mu na pytanie przyciszonym, trochę przybitym głosem.
- Koszmar. - Usiadłam na kanapie i patrzyłam w przestrzeń. Nie chciałam o tym rozmawiać.

Co tu się stało? Mai zachowywała się dziwnie. Była cicha, przybita i smutna. Ta hałaśliwa, wkurzająca i arogancka dziewczyna zachowywała się jak by jej tu nie było. Siedziała na kanapie i patrzyła w przestrzeń sącząc kakao. Nie miała zamiaru się tłumaczyć, więc zapytałem jeszcze raz.
- Koszmar?
- Koszmar. – Odpowiedziała zimnym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć głosem. Po plecach przeszły mi ciarki na sam jego dźwięk. To było dziwne, słyszeć taki ton z jej ust. Odkąd pamiętam ona zawsze okazywała uczucia. Nawet w najdrobniejszych gestach, było ich mnóstwo. To mi się w niej podobało. Była do bólu szczera, a jej mimika tylko to podkreślała. Mówiła, co myślała, nie bała się okazywać uczuć. A teraz siedziała tam jak by zamknięta w innym świecie. Patrzyłem na nią, nie potrafiłem oderwać wzroku. To było straszne, tak bardzo przypominała mi mnie samego. Z nikim nie dzieliłem się problemami, nie okazywałem uczuć. Tak było mi łatwiej, ale ona. Mai taka niebyła. Ona była jak tornado.

Czego się uczepił? Niech da mi święty spokój! Chyba nie pozwolą mi się załamać… che.
- Czego się gapisz, człowieka nie widziałeś? – Odburknęłam nie za miło.
- Czekam, aż mi odpowiesz.
- Odpowiedź… hm. Czasami lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy. - Wzięłam ostatni łyk kakao, wstałam z kanapy i powędrowałam do kuchni odstawić kubek do zlewu.
Wcześniej tego nie zauważyłam, na stole leżała książka. Jak dla mnie kucharska, a obok niej jakieś produkty, aż uśmiechnęłam się do siebie. Ktoś próbował coś upiec. Biedni goście, chyba się nad nimi zlituję i pomogę.
- Co dobrego robisz Naruto? – Zachichotałam.
- Miałem zamiar coś upiec, jakiś tort, ale chyba jednak pójdę go kupić.
- Nie idź. Pomogę ci. Razem damy radę. - Uśmiechnęłam się do blondyna.
To był jego dzień, a ja go niszczyłam moimi kaprysami. Muszę wziąć się w garść, dla niego. Popłacze sobie jutro.
Wzięłam do ręki książkę i zaczęłam szukać jakiegoś dobrego tortu.
- Może być ten? Czekoladowy z wiśniami.
- No, co ty, to za trudne. Popatrz, jaki piękny…- Mruknął pokazując na ilustracje przy przepisie.
- Nie panikuj bracie, damy rade. - Odłożyłam książkę i zaczęłam wyciągać potrzebne produkty. Jakimś cudem wszystkie były obecne. - Dobra, to po kolei.
- Mąka?
- Nie!
- Ale tu jest napisane pół kilo mąki. Co nie Sasuke.
- On ma racje Mai. Jak to nie?
- Najpierw, marsz do łazienki ręce umyć. – Nakazałam.
W końcu zaczęliśmy przygotowywać ciasto. Mam nadzieje, że nikogo nie potrujemy.
Naruto podawał mi to, o co prosiłam, a brunet stał obok z zakasanymi rękawami. Chyba chciał stwarzać wrażenie zwartego do pomocy.
- Dwie i pół szklanki mąki, dawaj na stół.
- Tak jest szefowo. Jedna…
- Dalej nie wygłupiaj się, bo nie wyjdzie…
- Dobra już nie będę, to, co teraz?
- Dwie szklanki cukru…
Wszystkie składniki starannie odmierzone, wymieszane ze sobą i ugniecione w jednolita masę zwaną ciastem włożyłam do lodówki.
- Na 30 minut do lodówki.
- Co, pół godziny? Tak długo… - Jęknął.
- Zdążymy to posprzątać i przygotować blachę do pieczenia, żeby potem było szybciej.
Oczywiście sama posprzątałam w kuchni. Mogłam to przewidzieć. Wyciągnęłam z szafki dużą tortownice.
- Wysmarować masłem i delikatnie obsypać mąką. - Przeczytałam. - Naruto wysmaruj to tym, tylko dokładnie. - Podałam mu trochę masła.
- Tak jest!
- Nie krzycz głupku!
Stanął za mną i zaczął wykonywać to, co mu kazałam. Stałam pomiędzy jego ramionami i ani w prawo ani w lewo.
- Kurde Naruto jak ja mam się ruszyć?
- Nie marudź, zaraz skończę.
- Che… Sasuke podasz mąkę?
- Jasne. Co mam zrobić.
- Weź nasyp jej tu trochę, ale ostrożnie, nie za dużo.
Podszedł do nas, spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
W tym momencie, nawet nie spostrzegłam, kiedy cała mąka zamiast na blasze wylądowała na mnie.
- Sasuke! Ja cie kiedyś zabije! - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Byłam cała w mące.
- Uf… widzisz jak dobrze, że tu stałaś. Ja jestem czysty.
Blondyn odskoczył ode mnie i dobrze, bo by oberwał z łokcia. W ostatniej chwili zwiał.
- Nawet z mąką ci dotworzy.
- Bardzo śmieszne Sasuke. Idę się tego pozbyć, a wy to posprzątajcie idioci.
Poszłam się umyć, a gdy wróciłam, skończyliśmy przygotowywać tort w spokoju i ciszy.
- No i skończone.
- Jak on pysznie wygląda. Sam bym go zjadł…
- Zostaw Naruto to nie dla ciebie! – Uderzyłam go delikatnie dłonią w rękę, gdy sięgał do tortu.
- No, ale chociaż kawałek…
- Nie! – Powiedziałam stanowczo.
- A chociaż liznąć…
- Fuj! Nie!
- Stary wytrzymaj. Zaraz i tak się zaczną złazić, a nie powiem sam bym spróbował. Mamy talent kulinarny, co nie Naruto. – Zaśmiał się brunet.
Szyderczy uśmiech chłopaków mnie dobił. Niech ten dzień się już skończy!
- Tak jasne, wy macie talent kulinarny, a ja tu tylko sprzątam. – Syknęłam.
Wyszłam z kuchni i powędrowałam do swojego pokoju. Musiałam coś z niego zabrać, jeszcze zanim zaczęli się schodzić goście.
- Ech… Obraziłaś się siostrzyczko?
- Nie, nie obraziłam się. To dla ciebie, Naruto. - Podałam mu niewielki prostokąt zawinięty w papier prezentowy.
- Co to?
- Prezent dla ciebie.
- Nie, ja pytam, co jest w środku.
- Bomba zegarowa, zanim otworzysz poczekaj odejdę na bezpieczną odległość…
-Co! – Przerwał mi zszokowany.
- Idioto ona żartowała. Otwórz to jak chcesz wiedzieć, co jest w środku.
Naruto zaczął rozrywać papier, a ja stałam z głupim uśmiechem przed nimi. Mam nadzieje, że mu się spodoba.
- Wow! - Krzyknęli jednocześnie.

czwartek, 3 listopada 2011

11. Przeprowadzka.

Zatrzymał mnie siwy mężczyzna. Gdy chciałam już wychodzić z domu Hokage.
- Myślę, że skoro już wszystko się wyjaśniło powinnaś zamieszkać razem z bratem.
- Że co!? – zapytałam trochę zszokowana.
- Mi tam pasuje. To, kiedy siostrzyczko się wprowadzasz? - Mówiąc to Naruto zwrócił się do mnie i ciepło uśmiechnął.
- Myślę, że to dobry pomysł. Lepiej się poznacie i będziecie mieli szanse nadrobić stracony czas. – Dodała po chwili Sanninka.
- Tak, dokładnie o to mi chodziło. Więc jak Mai, zgadzasz się? – Uśmiechnął się do blondynki Jiraja.
- Che… No nie wiem w sumie macie racje… Niech będzie. - Naruto znów obdarzył mnie promiennym i szczerym uśmiechem.
- Na razie zamieszkacie u Naruto. Jest tam mało miejsca, ale na dzień dzisiejszy wszystkie większe kwatery są pozajmowane. Chociaż mam pewien pomysł, tylko muszę to jeszcze sprawdzić.
- Kiedy mam się tam wprowadzić? – Zapytałam.
- Myślę, że jeszcze dzisiaj zdążycie przenieść rzeczy Mai do mieszkania Naruto. We troje na pewno zdążycie.
- We troje, to, kto im będzie pomagał?
- Sasuke, to było głupie pytanie. Oczywiście pomożesz im w przeprowadzce?
- Tak Hokage-sama. - Brunet odpowiedział przez zaciśnięte zęby ze zrezygnowaniem, najwyraźniej miał już jakieś plany.
- No to, na co czekamy, chodźmy! – Wykrzyczał entuzjastycznie mój „nowy” brat.
- Kretynie, nie krzycz mi do ucha! Chcesz żebym ogłuchła? – Westchnęłam zrezygnowana. Nie jestem pewna czy to był jednak dobry pomysł.
-Wybacz, po prostu cieszę się, że zamieszkamy razem.

W końcu znaleźliśmy się w moim pokoju.
- No to, do roboty. - Rozwinęłam parę zwoji i zaczęłam pieczętować w nich swoje ubrania, oczywiście wszystko w jakimś porządku, żebym mogła się potem znaleźć. Chłopcy też pakowali moje rzeczy dokładnie je opisując.
- Co to? - Sasuke trzymał w ręku blok pełen rysunków.
- Zostaw to. To moje. – Syknęłam.
- Wiem, że twoje. Pytam się, co to.
Próbowałam mu to zabrać, ale podniósł rękę do góry i było pozamiatane. Był ode mnie wyższy o głowę, jak ja miałam mu to zabrać?
- Oddawaj! - Stał obok łóżka, więc szybko na nie wskoczyłam. Gdy już prawie dorwałam się do jego ręki, stając na palcach przy krawędzi łóżka.
- Naruto łap. – Rzucił blok w stronę blondyna, a kartki rozsypały się po podłodze tuż obok stóp blondyna.
- Ups… - Naruto wybuchnął śmiechem.
- Bardzo śmieszne. - Straciłam równowagę i poleciałam prosto na bruneta. Przynajmniej zamortyzował upadem.
- Sasuke, ale ona na ciebie leci. – Zaśmiał się znów młody Uzumaki. Jak ja go kiedyś…Ych.
Poleciałam tak dziwnie na bruneta, że z góry mogło wyglądać to tak jak byśmy się do siebie przytulali. Jego ręce były splecione na moich plecach, - On robił to specjalnie? – Leżałam na nim okrakiem nie wiedząc jak się ruszyć.
- Puść mnie! Chce wstać. – Powiedziałam stanowczo.
Uśmiechał się tylko, gdy zaczął przeszywał mnie wzrokiem. Najwyraźniej bardzo go śmieszyła moja bezradność. Nagle usiadł, pociągając mnie za sobą. Złapał mnie i z tej dziwnej pozycji posadził na swoich kolanach bokiem do siebie bym mogła wstać, bez kolejnych dziwnych sytuacji. Już miałam wstać, gdy on przysunął się do mnie i wyszeptał mi do ucha.
- Nie ma, za co.-  Powiedział trochę rozbawionym głosem. Co to ma być, cholera jasna!?
W końcu wstałam na równe nogi. Już czekałam na upierdliwy komentarz brata, ale gdy na niego spojrzałam wyglądał na nieobecnego. W rekach trzymał kilka moich prac. W końcu się odezwał.
- Są piękne. Sasuke popatrz.
Brunet podszedł do niego i zrobił podobną minę, co jego kompan, po czym zapytał.
- Twoje?
- Che… Tak. – Odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
Moje stare szkice. Ostatnio nie miałam czasu rysować, byłam tak pochłonięta treningami, a potem tak zmęczona, że nie było, kiedy czegoś nowego na rysować. Ostatnie są chyba z okresu wizyty w szpitalu, po treningu z Sasuke. O ile dobrze pamiętam.
- Wyglądają jak żywe. To nasze Konohańskie kwiaty?
- Tak. – Odpowiadałam krótko zażenowana. Nienawidziłam, gdy ktoś oglądał moje prace. Naruto przekładał kartki, oglądając następne rysunki, a ja usiadłam na łóżku cierpliwie czekając aż to się skończy.
- To, kto?
Odwrócił kartkę tak bym zobaczyła, kto na niej jest i obaj czekali na odpowiedź.
Na rysunku był Seth, mój chłopak, a raczej były chłopak. Myślałam, że to powyrzucałam, che.
- Nikt ważny.
- Jasne i narysowałaś jego portret?
- Stary kolega…
- Tylko kolega? – Naruto dopytywał dalej.
- Naruto, ale jesteś upierdliwy! – Warknęłam.
- Wiedziałem. To twój chłopak. – Zaczął się głupio cieszyć.
- Czy to ważne i tak go już nie zobaczę. – Wzruszyłam ramionami, po czym rzuciłam się do tyłu na łóżko, tylko po to żeby powstrzymać jakoś łzy napływające mi do oczu. No i ta niezręczna cisza.
- Ja po prostu, nie chce o tym teraz gadać. – Westchnęłam w końcu wyduszając z siebie sensowne zdanie.
- To, kiedy? – Zapytał głupawo Naruto.
Wstałam z łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju ignorując jego pytanie.
- To już chyba wszystkie moje rzeczy, możemy iść. – Zmieniłam temat.
Zebrałam zwoje i moje prace. Włożyłam to wszystko do plecaka.
- Daj, ja go wezmę, siostrzyczko. – Powiedział, gdy chciałam założyć plecak na ramie.

Wyszliśmy na ulice Konohy. Oglądałam się na wszystkie strony, bo rzadko miałam okazje chodzić po tym mieście. Jak już gdzieś mnie zabierali to zawsze w te same miejsca. Tej części miasta nie znałam. Była tak samo kolorowa, pełna życia, jak reszta miasta. Po prostu wspaniała.
- Naruto daleko jeszcze? - Powiedziałam oglądając się za siebie, bo akurat coś przykuło moją uwagę. Był to park miejski. - Może pójdziemy do parku? – Po chwili poczułam nieprzyjemne szarpnięcie. - Ałł! Co ty robisz Sasuke? Nie ciągnij mnie za rękę, to bolało.
- Może byś uważała jak leziesz, prawie wlazłaś w słup.
- Co? - Spojrzałam na miejsce, w którym przed chwilą stałam. Rzeczywiście dwa, no może trzy kroki i weszłabym w słup. - Dziękuje… - Wysyczałam przez zęby. Nie prosiłam o pomoc!
- Może jutro, teraz musisz się rozpakować. Co?
- Che? - Nie wiedziałam, o czym mówił.
- No do parku. Nie chciałaś tam iść?
- Jasne Naruto. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Blondyn był specyficznym człowiekiem. Nie potrafiłam się na niego gniewać, a on zawsze poprawiał mi humor, gdy ten bufonowaty głupek wszystko psuł. - Gdzie dokładnie idziemy?
- Już niedaleko, ostatnia alejka i będziemy na miejscu.
Dlaczego szliśmy tak wolno? Powoli zaczynało mi się nudzić.
Wcześniej tego nie zauważyłam, ale prawie każdy mijający nas przechodzień witał nas, a raczej Naruto ciepłym uśmiechem, czy symbolicznym skinięciem głowy. Co jest? Chyba rzeczywiście nie znałam tego miejsca.
- To ten dom. – Wskazał na budynek, gdy ten ukazał się naszym oczom. Wyglądał trochę dziwacznie.
Weszliśmy do niewielkiego bloku. Szłam za blondynem nie wiem, czemu, ale całą drogę cieszyłam się jak dziecko. Naruto otworzył drzwi do mieszkanie przede mną.
- Proszę, wejdź.
Nagle mnie zamurowało. Myślałam, że zemdleje.
- C-co, c-co to ma być!? – Pisnęłam po chwili.
- No to akurat jest salon w stylu twojego brata. – Zakpił kruczowłosy.
Weszłam w głąb domu. Cicho i w skupieniu mój mózg analizował to, co właśnie dostrzegały moje oczy. Przeszłam przez korytarz, salon, zajrzałam do łazienki i zatrzymałam się w kuchni, próbowałam być spokojna. Otwierałam po kolei wszystkie szafki, byłam głodna.
- Pusta… ta też pusta, następna, pusta… Wszystkie są puste. Czemu? – Jęknęłam.
- Zazwyczaj nie jadam w domu. Wiec nie trzymam tu za wiele jedzenia.
- Za wiele? Tu nie ma niczego. – Zauważyłam. W tle słyszałam duszącego się bruneta, który już nie może powstrzymać śmiechu. - Przepraszam, a ciebie, co tak bawi? – Zapytałam a brunet odchrząknął ogarniając się.
- Nie, nic.
- Lodówka. Może tu coś będzie. – Stwierdziłam podchodząc do mebla pełna nadziei.
- Mai nie otwieraj…- Ostrzegł, ale było za późno, otworzyłam.
- Karton mleka. – Powąchałam. –Fuj, popsute. Kanapka… Yyy jeszcze trochę, a by sama stąd wyszła. - Zamknęłam lodówkę i natychmiast odsunęłam się od niej i się wzdrygnęłam. Nie chciałam wiedzieć czy coś tam jeszcze… żyje. - Podsumowująca, TAKIEGO SYFU TO DAWNO nie, NIGDY NIE WIDZIAŁAM! A nie należę do pedantów.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem…
- Przestań! Sprzątasz tylko jak ktoś do ciebie przychodzi?
- Na ogół to nie sprząta. Mówiłem mu wiele razy, że ma tu ogarnąć, ale on nie słuchał. – Wtrącił się brunet widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
- No, bo, po co sprzątać?
- Po co?! Żarty sobie stroisz? Przecież tu się nie da mieszkać. Masz to posprzątać! – Poprosiłam.
- Jasne, później to ogarniemy.
- Później?!… My?! O nie, ja tego nie posprzątam, sam to zrobisz i to natychmiast! Masz na to dwie godziny! – Warknęłam sfrustrowana. Jak ja miałam tu mieszkać?
- To jest nie wykonalne. Mai… - Jęknął.
- Przestań robić minę zbitego psa, chociaż w kuchni posprzątaj zanim wrócę, to…
- Wrócisz? Gdzie idziesz? – Przerwał mi.
- Na zakupy, zrobiłabym obiad, ale nie mam, z czego. Wrócę niedługo, cześć. - Wyszłam z domu. Zaczęłam przemierzać ulice miasta w poszukiwaniu składników i jakiegokolwiek jedzenia. Nie chciałam tam dłużej siedzieć. Po prostu uciekłam.

- Mam ochotę na makizuoshi, a na deser ohagi. – Wymruczałam do siebie.
Kupiłam już prawie wszystko, szukałam jeszcze jakiegoś sklepu z dobrą herbatą. Szłam zamyślona przez zatłoczone alejki.
-Ałł! Uważaj jak chodzisz. - Ktoś na mnie wleciał, najwyraźniej mu się spieszyło. Przewróciłam się i rozsypałam zakupy… che. Mój fart.
-Przepraszam, nie chciałem. – Burknął wysoki brunet. Wyglądający trochę jak wesoły szczeniak, pomógł mi wstać. - Nic ci nie jest? – Dopytywał.
- Nie nic. Następnym razem uważaj. – Odparłam otrzepując się z brudu.
Zaczęłam zbierać moje zakupy, gdy przed moimi oczami stanął wielki biały pies. - Wow, ale jesteś duży.
- To Akamaru. Mój przyjaciel. Ja jestem Kiba Inuzuka, a ty? – Zagaił.
- Jestem Mai. Miło mi Akamaru. – Uśmiechnęłam się do psa. Pogłaskałam go po głowie, był piękny a on zaczął się do mnie łasić.
- To dziwne. – Stwierdził chłopak przyglądając się nam.
- Co?
- Akamaru nie zachowuje się tak w stosunku do obcych.
- To źle? - Odsunęłam się od psa trochę z przerażenia. W końcu ich nie znałam.
- Nie, wręcz przeciwnie. Akamaru wyczuł w tobie dobrą osobę.
- Wyczuł?
- Tak, to pies ninja. Ma wyczulone zmysły, tak jak ja.
- Pies ninja… - Powiedziałam na głos. Nadal to wszystko bardzo mnie dziwiło.
- Tak właściwie to nigdy cię nie widziałem. Mieszkasz tu?
- Tak, od niedawna. – Odparłam zgodnie z prawdą.
- Jesteś shinobi? Gdzie twoja opaska. - Postukał palcem w swój ochraniacz na czole.
- To skomplikowane. Niedawno wróciłam do wioski i jej nie mam, ale już niedługo. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie rozumiem.
- Nieważne. – Machnęłam ręką lekceważąco. - Wiesz może gdzie można kupić dobrą herbatę?
- Jasne, zaprowadzę cię.
Chłopak wziął ode mnie cześć toreb i zaprowadził do sklepu. Po drodze pokazywał mi, co, gdzie można dostać. To było bardzo pomocne, następnym razem nie zmarnuje trzech godzin na głupie zakupy.
W końcu wyszliśmy ze sklepu z herbatą.
- Dziękuję ci za pomoc. Nie będę was zatrzymywała, chyba się gdzieś spieszyliście, prawda?
- Nie ma sprawy. Tak w sumie, to nigdzie nam się nie spieszy, możemy cię odprowadzić do domu. Jeśli chcesz, oczywiście. Prawda Akamaru?
- Raf, raf. – Szczeknął jakby przytakując.
- Nie widzę przeszkód, jeśli chcecie. Będzie mi miło. – Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- To gdzie mieszkasz?
- Dwie alejki od zachodniego wejścia do parku. Niewielki pomarańczowy blok.
- Wiem gdzie to jest. Mój dobry przyjaciel tam mieszka. – Stwierdził.
- No to chodźmy już, bo mój brat zacznie się martwić, miałam wrócić godzinę temu. – Wyznałam. - Zaraz zacznie mnie szukać.
- Jasne, pójdziemy najkrótszą drogą. – Uśmiechnął się uspokajając mnie.
Po drodze jeszcze dużo rozmawialiśmy. Kiba opowiadał mi wiele o jego kompanie. Jaki kiedyś był mały, że nosił go na głowie. To było bardzo interesujące. Sam Inuzuka wydawał się być miłym i ciekawym człowiekiem.
- To tutaj. – Stanęliśmy pod blokiem, w którym od dziś miałam mieszkać.
- To, co. Do zobaczenia, Mai?
- Jasne. Do zobaczenia. – Odpowiedziałam z uśmiechem machając chłopakowi na dowiedzenia, po czym weszłam do klatki schodowej.
Gdy weszłam do domu ze zdziwienia, aż opuściłam torby na ziemie.
- Jak tu czysto. To niemożliwe. – Zamrugałam nie dowierzając.
- No, dokonałaś cudu. – Zaśmiał się brunet siedzący na kanapie w salonie.
- Gdzie Naruto?
- Posprzątał tutaj, w kuchni i łazience, a teraz bije się z syfem w swoim pokoju. Nie przeszkadzaj mu. – Wyjaśnił.
- Jasne, zrobię coś do jedzenia, Głodny?
- Jak wilk. – Stwierdził patrząc z zaciekawieniem na torby z jedzeniem.
Gdy rozpakowałam już zakupy zaczęłam przygotowywać obiad. Nucąc sobie pod nosem krzątałam się po kuchni.
- Pomóc w czymś? - Zlękłam się go.
- Możesz to pokroić… - Odparłam niepewnie wyrwana z zamyślenia.
Przygotowaliśmy wspólnie kolację. O dziwo jego towarzystwo mi nie przeszkadzało zachowywał się dziwnie normalnie.
Naruto wyszedł padnięty z pokoju, gdy właśnie kończyłam nakrywać do stołu. Czas tak szybko zleciał, że zamiast do obiadu zasiedliśmy wspólnie do kolacji.
- Smacznego! - Wykrzyczał blondyn zabierając się do jedzenia.
- Co robiłaś na mieście tak długo? – Zaczął brunet nakładając sobie posiłek.
- Trudno było mi się znaleźć, ale potem wpadłam na jakiegoś Kibe… Swoją drogą fajny koleś.
- Kibe? – Zapytali niemal równocześnie.
- Tak, a co? Znacie go?
- No oczywiście.
- Jak powiedziałam mu gdzie mieszkam to stwierdził, że wie gdzie to, bo jego przyjaciel tam mieszka. Pewnie mówił o tobie. – Zaśmiałam się przeżuwając.
- To nie powiedziałaś mu? Wstydzisz się mnie? – Dopytywał zdziwiony.
- Nie, nie o to chodzi. Naruto, no, co ty... Ja po prostu… Nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie obcym ludziom. - Wyjaśniłam, zakłopotana.
- No, ale jutro już wszyscy będą cię znali. Więc, nie będzie więcej takich akcji.
- Dziękuje, za wspaniały posiłek, ale będę już szedł.– Powiedział wstając nagle od stołu.
- Dlaczego? Jest jeszcze wcześnie. – Zapytałam zdziwiona zachowaniem chłopaka.
- Mam pewną rzecz do załatwienia. Do jutra. – Odparł i zniknęła za drzwiami balkonu.
- Co go ugryzło? Zwiał tak nagle. – Zaśmiałam się. Uciekł jak poparzony.
- Nie przejmuj się Mai… - Westchnął uśmiechając się do mnie życzliwie. - On ma coś do zrobienia.
- Co? Powiedz mi. – Nalegałam.
- Nieważne. W pokoju zostawiłem ci pusta szafę, jest twoja.
Naruto zebrał brudne naczynia i poszedł do kuchni. Nie chciał o tym rozmawiać. Dzisiaj dam mu spokój, ale dowiem się gdzie ten debil polazł.
W końcu poszłam się rozpakować. Gdy skończyłam wzięłam ze sobą piżamę i poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z niej Naruto już coś kombinował w salonie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Nie widać? Szykuje sobie posłanie. Gdzieś muszę spać. – Stwierdził. -Ty będziesz spała w moim, a raczej teraz już twoim pokoju.
- Jej, nie musiałeś.
- Chciałem. – Uśmiechnął się - Idź już spać, bo jutro będziemy musieli przygotować imprezę.
Trzepnęłam się w głowę.
- Zapomniałabym o naszych urodzinach. – Zachichotałam.
- Dobranoc Mai. - Zaczął mnie poganiać, chyba był zmęczony. Ja w sumie też. Nagle zaczęłam ziewać. - No widzisz, marsz do pokoju. Spać. – Machnął ręka w stronę mojego pokoju.
- Już, już… Dobranoc Naruto. – Powiedziałam kierując się do drzwi.
- Dobranoc. – Odparł radośnie.
Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko praktycznie natychmiast zasypiając.

czwartek, 6 października 2011

10. ...Prawda o przeszłości...

Otworzyłam oczy, gdy chłopak się zatrzymał, staliśmy przed budynkiem administracyjnym. Puściłam się szyi bruneta, ale to nie wywołało pożądanej reakcji.
- Puść mnie! - Odwróciłam się w jego stronę. Patrzył się na mnie dziwnie, jakoś inaczej. Chyba o czymś myślał. - Słyszysz! Puszczaj. – Powtórzyłam zniecierpliwiona. Co to za dziwny zapach? Taki przyjemny delikatny, inny. Bił ode mnie, ale czemu pachniałam inaczej? Popatrzyłam na siebie i oniemiałam.- Sasuke, czemu mam twoją bluzę na sobie?!
-Che? Nie wierć się tak, bo spadniesz. –Stwierdził.
- To mnie puść debilu! – Ryknęłam.
- Che? A tak. Już, proszę. – Powiedział to jak by wcale nie zauważył, ze mnie niesie.
- Nareszcie. – Odetchnęłam z ulgą, to było, co najmniej dziwne. Postawił mnie na ziemi. Podeszłam chwiejnie do drzwi gmachu i otwierając je krzyknęłam zniecierpliwiona. - Chodźmy!
Szliśmy przez korytarze i piętra w milczeniu. Hokage mieszkała na samej górze budynku, a w pobliżu ani jednej windy. Właściwie to, całe piętro było jej domem. Jak tylko weszłam na ostatnie piętro moim oczom ukazał się niewielki korytarz i jedna samotna, parą drzwi. Na pozór normalne, ale to za nimi ta historia miała się wyjaśnić. Stanęłam przed drzwiami i już chciałam zapukać, gdy zawahałam się. Przestraszyłam się prawdy o sobie. O swoim życiu i rodzinie.
Głęboki wdech i wydech, w końcu zapukałam. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk towarzyszący otwieraniu drzwi.
- Cześć…, Co się stało? Mai jak ty wyglądasz. – Popatrzył na mnie zdziwiony siwowłosy mężczyzna.
- Witaj Jiraiya- sama. – Odpowiedzieliśmy wspólnie.
- Długo by gadać, możemy wejść? Mam parę pytań do Hokage. – Odparł blondyn z uśmiechem.
- Jasne wchodźcie. – Powiedział, zapraszając nas do środka gestem dłoni.- Tsunade patrz, kto nas odwiedził. – Krzyknął zamykając za nami drzwi.
- Proszę, proszę. Co was sprowadza do mnie dzieci?- Powiedziała wyłaniając się z jednego z pomieszczeń.
- Witaj babciu Tsunade, my przyszliśmy w sprawie Mai.
- Mai, dziecko. Jak ty wyglądasz, co oni ci znowu zrobili?
- To nic, to nie oni... Długo by tłumaczyć. – Uczepili się. No może trochę byłam poobijana no, ale bez przesady z cukru nie jestem.
- Wejdźcie do salonu. Mai zaraz cię opatrzę.
Weszła do jakiegoś małego pokoiku, gdy Sannin prowadził nas do salonu.
Wróciła z pudełkiem pełnym bandaży i innych przyborów sanitarnych zwanym apteczką.
- Mai zdejmij bluzę opatrzę ci rany.
Zaczęłam rozpinać bluzę, teraz już wiedziałam, dlaczego mam ją na sobie. Zrobiłam się czerwona. Pod bluzą nie miałam nic oprócz stanika i własnego poranionego ciała. Popatrzyłam pytająco na Naruto.
- Jak by ci to tu…
- Proszę, mów. - Wysyczałam przez zęby.
- Gdy zemdlałaś, a Sasuke poszedł dogasić twoje małe ognisko, zdjąłem z ciebie to przemoczone i zniszczone ubranie, bałem się, że się rozchorujesz. Założyłem na ciebie jego bluzę, bo zostawił ją obok. Nawet nie wiesz jak mi się za to dostało. He, he. – Powiedział drapiąc się po głowie, czując się niezręcznie.
- Co ty gadasz Naruto? Mai nie słuchaj go…
- Chłopcy idźcie do pokoju Mai i przynieście jej coś czystego i całego.
-Nie, sama pójdę! - Wyszarpnęłam się Tsunade, gdy ta akurat przecierała moje rany na dłoni. – Au, au.
Oczy wszystkich zwróciły się na mnie.
- Siostrzyczko, czemu nie możemy iść do twojego pokoju?
- Naruto nie nauczyli cię, co to prywatność? – Syknęłam. Zadziwiające było to jak szybko przestawił się i zaczął nazywać mnie siostrą.
- Oj daj spokój wejdziemy tam, weźmiemy, co będziesz chciała i wyjdziemy.
- I mam w to wierzyć?
- Idźcie już. – Poganiała ich blondynka - Mai chcesz coś konkretnego, czy mają przeszukać cały pokój?
- Ale Hokage- sama…- Jęknęłam.
- Zapytałam o coś. – Powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Niech przyniosą szary dres, jest w szafie na wieszaku. Spróbujecie ruszyć coś jeszcze, to…- Odpowiedziałam ze zrezygnowanie, po czym mi przerwano.
- Dobra chodź głupku, bo nigdy stad nie wyjdziemy. I to jest twoja siostra. – Westchnął wywracając oczyma. Naruto uśmiechnął się do przyjaciela i wyszli zanim zdążyłam cokolwiek dopowiedzieć.
- Mai, dlaczego ich tak traktujesz? Nie ufasz im? – Zapytała opatrując mi powoli rany.
- Przez te lata nauczyłam się kilku rzeczy, a moje ulubione powiedzenie to „Umiesz liczyć, licz na siebie”.
- Przecież Naruto to twój brat, a Sasuke to chyba twój przyjaciel. Czyż nie? – Podchwycił siwowłosy.
- Brat? Proszę was, to żart, tak? Wiem o tym od kilku godzin, a po drugie nie wiem czy mogę wam wierzyć. To wszystko jest takie skomplikowane, niewiarygodne. Co do słowa „przyjaciel” to nie znaczy dla mnie za wiele.
- Eh… Dzieci, co się z wami dzieje. – Pokręcił głową.

To te drzwi, pamiętam dobrze jak pierwszy raz wparowałem do jej pokoju. Jak była zła, że ją obudziłem. Kto by pomyślał, że …
- Sasuke no dalej otwieraj te drzwi! – Zawołał przerywając moje rozmyślanie.
- Nie drzyj się głupku! Przecież je otwieram!
Otworzyłem drzwi i weszliśmy do małego, niepozornego pokoju.
Wydawał się normalny, ale osoba, która w nim mieszkała niebyła taka. Była niepoprawną idealistką, pyskatą dziewuchą z niewyparzonym językiem. Nigdy nie spotkałem takiej osoby. Była strasznie dziwna… Inna niż wszystkie.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej to, po co tu przyszedłem. Chciałem się stąd ewakuować jak najszybciej się dało. Nie miałem zamiaru mieć z nią na pieńku… Nie bałem się jej, o nie raczej…
- Co ty na to byśmy się tu trochę rozejrzeli? Jej reakcja była dziwna, ona musi coś…
- Daj spokój, chodźmy stąd. – Przerwałem mu.

Nie rozumiem, o co ci chodzi Jiraiya- sama. – Wywróciłam oczyma.
- Dlaczego tak mówisz o przyjaźni?
Wrócili. Sasuke podszedł do mnie i podał mi wieszak z moimi ubraniami, o dziwo przynieśli to, o co prosiłam.
- Pójdę się przebrać. Jeśli można, gdzie znajdę łazienkę? - Wstałam z kanapy.
- Korytarzem na prawo, drugie drzwi. – Odparła blondynka.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie Mai.
- Dziękuje Tsunade- sama, zaraz wracam. – Olałam go. Nie miałam zamiaru się tłumaczyć.
Zrobiłam parę kroków w stronę łazienki. Stałam plecami do wszystkich. Przymrużyłam oczy i zacisnęłam dłonie na swoim ubraniu. Nie lubiłam mówić ludziom o moich problemach, gdy nie widziałam w tym sensu.
- Che… Takie więzi nic dla mnie nie znaczą. „Przyjaźń” to tylko puste słowo.
Wypowiadając te słowa zniknęłam za zakrętem pozostawiając za sobą tylko odgłos zamykających się drzwi.
Weszłam do łazienki i przebrałam się w czyste rzeczy, resztę ładnie złożyłam i zabrałam ze sobą. Gdy weszłam do salonu, siedzieli tam w ciszy. Każdy, oprócz bruneta wpatrywał się we mnie, a on patrzył beznamiętnie w przestrzeń opierając głowę o splecione dłonie z typowym dla siebie pustym wyrazem twarzy. Bezceremonialnie usiadłam na kanapie i zaczęłam mówić.
- Przyszłam tu z pewnego powodu, mianowicie chciałabym dowiedzieć się prawdy o swojej przeszłości.
- Dlaczego sadzisz, że my coś o tym wiemy? – Zapytał, gdy nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie jestem głupia! Ty Jiraiya byłeś blisko z Czwartym i jego żoną, a Tsunade do cholery jest Hokage! Wiem jak działa wioska. Hokage ma dostęp do starych zapisków, tajnych informacji. Do tak istotnej przeszłości jak życie byłego Hokage i jego rodziny pewnie tym bardziej ma dostęp.
- Wyrażaj się dziecko i nie krzycz. Może i masz racje, ale to nie powód… 
- Spokojnie Tsunade, ma prawo być zła. Powiemy ci wszystko, co chcesz, pytaj. – Uspokoił blondynkę uśmiechając się do mnie.
Wzięłam głęboki wdech, wsunęłam się głębiej w kanapę, podkurczyłam nogi i przysunęłam kolana do siebie. Usiadłam tak, bo chciałam poczuć się bezpieczniej, tego wszystkiego było za wiele jak na jeden dzień.
- Skąd wiecie, że jestem jego siostrą? - Pokazałam palcem na blondyna.
- To proste. Badanie krwi. Zrobiłam wam je bardzo dawno temu.
- Dlaczego? – Dopytywałam.
- Może nie wiesz, ale jak cię pierwszy raz spotkałem myślałem, że mam omamy i widzę Kushinę. Jesteś do niej bardzo podobna. – Odpowiadali na zmianę zgodnie. Jakby wiedzieli doskonale, co chce i powinien powiedzieć drugi.
- Naprawdę? Macie jakieś ich zdjęcia?
Tsunade podeszła do małego regału przy oknie i zabrała z niego ramkę ze zdjęciem. Podeszła do mnie i mi ją podała.
- Proszę, to wasi rodzice.
- Dziękuję. – Odparłam łapiąc za ramkę.
Hokage wróciła na miejsce, a ja zaczęłam wpatrywać się w fotografie ściskając mocno drżącymi rękoma jej ramkę. Rzeczywiście byłam podobna do kobiety ze zdjęcia. Oczy zaszły mi łzami, ale szybko powstrzymałam się od płaczu i niestety trochę podłamanym głosem, powiedziałam.
- Naruto, ale jesteś podobny do taty.
- Wiem, wiem. - Uśmiechnął się do mnie i z zakłopotania zaczął czochrać swoją czuprynę, jak to miał w zwyczaju.
Odłożyłam zdjęcie na stolik, który stał przed kanapą i pytałam dalej.
- Dlaczego ja? Dlaczego mnie odesłali?
- Minato naprawdę bardzo was kochał. Zrobił to by cię chronić.
- Chronić? – Patrzyłam na nich zdziwiona.
- Może zacznę od początku. – Zaczął Sannin. - Minato Namikaze był, tak jak i wasza matka Kushina Uzumaki, potężnym shinobi. Wasze narodziny były owiane tajemnicą…
- Dlaczego? – Przerwałam mu.
- Spokojnie, wszystko wyjaśnię, powoli. – Uciszył mnie i ciągnął dalej. - Jak wspomniałem wasze narodziny zostały owiane tajemnicą, ponieważ twoja matka, jak teraz Naruto, była Jinchuuriki Kyuubiego. Jak wiadomo pieczęć, dzięki, której demon jest zapieczętowany w twoim bracie, jest najsłabsza i narażona na zerwanie, gdy Jinchuuriki wydaje na świat potomstwo, ponieważ przekazuje on dużą cześć swojej energii nienarodzonemu dziecku. Was było dwoje, więc pieczęć tym bardziej była osłabiona. Więc niewiele osób wiedziało o waszych narodzinach, a jeszcze mniej o tym, że było was dwoje. Wszystko po to by nie znalazł się ktoś, kto mógłby to wykorzystać. Niestety pojawił się pewien człowiek i wszystko zaczęło się walić. Twój ojciec wiedział, że grozi wam niebezpieczeństwo, odesłał cię do innego świata dla twojego bezpieczeństwa. Miałaś wrócić, gdy tylko wszystko się uspokoi, ale najwyraźniej coś nie poszło zgodnie z planem. To wszystko.
- Dlaczego w kronikach są zapiski o Naruto Uzumakim, a nie Namikaze, i dlaczego w miejscu rodzice jest nieznani? Rozumiem, że o mnie mu nie powiedzieliście, ale o rodzicach.
- Twój ojciec był bardzo znaną osobą, miał też wielu wrogów. Gdyby ktoś wiedział o tym, że ma syna mógłby zapragnąć zemsty i go zabić, a że …
-A, że jest on Jinchuuriki nie można było do tego doprowadzić, prawda? Lepiej żeby dziecko cierpiało nie wiedząc o sobie niczego! – Przerwałam mu i się troszeczkę uniosłam.
- Źle do tego podchodzisz, to było dla jego dobra…
- Nie! Dla waszego dobra. Gówno was obchodziła mała sierota!
- Mai daj spokój, było minęło. Ja nie mam z tym problemów. – Uspokajał mnie Naruto. Wdech wydech, spokój. O czym on pieprzy, jaki spokój!?
- Nie! Nadal nie rozumiecie? Wioska jest najważniejsza, ta bezsensowna wartość zniszczy was wszystkich. – Warknęłam.
- O czym ty mówisz? Wioska jest naszym domem. Moim, Sasuke, tak jak i teraz twoim siostro. Naszym obowiązkiem jest ją chronić.
- Jesteś głupi jak dziecko Naruto. To jest uciekanie od problemów, głupie tłumaczenie bezsensownej śmierci ludzi na kolejnej bezcelowej wojnie, o nic! Czyż nie?
- Mai przestań. – Uspokajał mnie dalej.
- O nie bracie. W końcu ktoś musiał to powiedzieć…
- Rozumiem twoją złość, ale minęło sporo czasu nie możesz nas o to obwiniać, co stało się osiemnaście lat temu. – Przerwała mi.
- Masz racje Hokage, nie mogę, a raczej to i tak nic nie zmieni. Nie cofnę czasu.- Ucichłam spuszczając wzrok.
- Masz jeszcze jakieś pytania? – Zapytał spokojnie Jiraja.
- Tak. Jacy oni byli? - Uspokoiłam się, to rzeczywiście nie miało sensu.
- Więc byli wspaniałymi ludźmi, myślę, że byli by równie wspaniałymi rodzicami. Naruto jest z wyglądu łudząco podobny do Minato, ale z charakteru jest niemal identyczny jak Kushina. Z tobą jest chyba trochę na odwrót. Podczas gdy młody Uzumaki jest nieznośny i hałaśliwy, Czwarty potrafił zachować się spokojnie i był bardzo spostrzegawczy. Szanował ludzi wokół niego, potrafił dochować tajemnicy i spostrzegano go, jako bardzo miłą osobę, ale zawsze miał własne zdanie i nie bał się go wyrażać. Ponadto Minato bardzo lubił czytać, był bardzo przebiegły i nie zrobiłby czegoś bez ważnego powodu. Był uznawany za bardzo mądrego w świecie ninja. Znany był z niesamowitej determinacji i temperamentu ujawnianego tylko podczas walki. Był także niepoprawnym marzycielem i idealistą, ciągle chodził z głową w chmurach. W młodości Minato miał również marzenie, aby zostać zaakceptowanym przez wszystkich w wiosce i stać się potężnym Hokage. Jego marzenie przeszło na twojego brata. Kushina zaś od dziecka była hałaśliwa i zachowywała się jak chłopak, jednak, gdy dorosła stała się piękną i utalentowaną kunoichi. Była wspaniałą, choć porywczą kobietą.
Siedziałam i słuchałam jak zahipnotyzowana. Nie potrafiłam powstrzymać dumy, jaka we mnie rosła z każdym kolejnym słowem. Uśmiechałam się, sama do siebie. Moi rodzice byli wspaniali, a ja siedziałam na dupie i użalałam się nad sobą. Dosyć tego! Przecież nie mogę ich zawieść.
- Dziękuję za wszystko i przepraszam was wszystkich za moje zachowanie, chyba pójdę już do siebie. – Powiedziałam wstając.
- Mai zaczekaj.
- Tak?
>