niedziela, 7 grudnia 2014

29. Zazdrość.

Łaziłem zdenerwowany w te i we w tę po klubie, odwalony jak stróż w Boże ciało czekając aż dziewczyny przyprowadzą Hinatę. Wypiłem już kieliszek, no może dwa. Byłem zdenerwowany. Właściwie to nie wiem, dlaczego się denerwowałem. Może, dlatego że były to Jej urodziny, a może dlatego że ja maczałem w tym palce. A jeśli jej się to nie spodoba?  Jeśli to nie te klimaty?
Kurwa. Było tu pełno ludzi. Znajomych, których sam tu sprosiłem w tajemnicy przed nią. Może to był błąd?  Może powinno być kameralnie? Zaciągnąłem tu nawet Sasuke. Chociaż on polazłby wszędzie byleby była tam Mai, tyle że nigdy się do tego nie przyzna. Ona zresztą nie jest lepsza. Nie rozumiem jak można tak oszukiwać siebie. Chociaż nie wiem, co jest gorsze. Uciekanie przed uczuciem, czy stawanie z nim twarzą w twarz. Lubiłem Hinate, nawet bardziej niż lubiłem i nie ukrywałem tego od bardzo dawna, ale cholera no nie byłem typem macho. Dziewczyny też nigdy nie uganiały się za mną. Uważały mnie za dziwaka, co bawi się z żabami i straszną fleję. Nigdy też nie miałem dziewczyny. Więc dlaczego Hinata miałaby mnie lubić?  Nie rozumiałem tego, ale tak było. W końcu do mnie dotarło, dlaczego tak się peszy i czerwieni przy mnie. No dobra, nie dotarło a raczej zostałem uświadomiony o tym, ale czy to ważne?  Naruto wdech i wydech, opanuj się. Jesteś wykwalifikowanym shinobi, załatwiłeś mnóstwo bandziorów, okiełznałeś Kurame. Nie poradzisz sobie z jedną drobną, długowłosą, prześliczną, uroczą kobietą?
- No, no, no. – Usłyszałem śmiech Mai a dopiero potem moje oczy ją ujrzały. Stała przede mną i mocno mną potrząsnęła. – Nie wiedziałam, że przyjdzie dzień, w którym zobaczę cię w garniturze bracie i to pod krawatem a te włosy. Ile żelu zmarnowałeś? – Zachichotała. – Przesadziłeś odrobinę. – Pokazała gestem dłoni te odrobinę, choć czułem, że to sarkazm. Zdjęła mi sprawnym ruchem z szyi krawat jakby robiła to nie raz i rozpięła dwa pierwsze guziki śnieżnobiałej koszuli, rozpięła też czarną klasyczną marynarkę i dała mi pstryczka w nos, po czym zmierzwiła mi włosy doprowadzając je do tak znanego im nieładu. – Tak lepiej. – Uśmiechnęła się szeroko a w jej oczach zamigotały iskierki. Była szczęśliwa. Pierwszy raz od dawna widziałem szczery uśmiech na jej twarzy. Czyżby wróciła dawna, nieznośna Mai?  Zlustrowałem ją spojrzeniem i aż zamrugałem. Stała przed mną w pełnym, acz subtelnym makijażu z rozpuszczonymi włosami, niesfornie spadającymi jej na nagie ramiona. Miała na sobie sukienkę, nie znałem się na damskich ciuchach, ale to była na pewno sukienka. Bardzo szeroka na dole i krótka, może nawet za krótka, albo byłem przewrażliwiony. W każdym razie była czarna a w pasie miała przewiązaną krwisto czerwoną grubą i dużą kokardę. Wyglądała ślicznie. Nigdy nie widziałem jej w tak uroczym stroju. – Nie gap się tak na mnie. Mam coś jeszcze dla ciebie. – Zaśmiała się i gdzieś popędziła stukając obcasami o podłogę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że była o jakieś dziesięć centymetrów wyższa niż zazwyczaj. Zanim zdążyłem zarejestrować, w którą stronę poszła i po co, wróciła z długą czerwoną różą w ręku. - Widzę braciszku, że w postępowaniu z kobietami jesteś całkiem zielony. - Stwierdziła podając mi kwiat.- Osobiście wolę białe róże, ale takie też są piękne. - Uśmiechnęła się szeroko, a ja patrzyłem to na nią, to na podarunek, ogłupiały. Po co mi ta róża?
- Dziękuję Mai. - Uśmiechnąłem się niepewnie zmieszany.
- To nie dla ciebie kretynie tylko dla Hinaty. - Westchnęła ciężko jakby to była najoczywistsza oczywistość.
-  Od kiedy to kobiety dają mężczyzną kwiaty?- Zapytał wesoło Kiba podchodząc do nas i przytulając znienacka Mai od tyłu. - Hej Mai. Ślicznie wyglądasz. - Powiedział a dziewczyna aż podskoczyła, natychmiast odskakując od Inuzuki schowała się za mnie w odruchu obronnym. Teraz rozumiałem, dlaczego się tak zachowuje, ale Kiba najwyraźniej nie, co można było stwierdzić po jego minie. Zastanawiałem się czy Mai powiedziała o tym wszystkim Kibie, czy też komukolwiek innemu. Teraz było jasne, że nie. Tylko nasza drużyna znała powód zachowani mojej siostry.
- Hej Kiba. Wybacz jej, nie wyspała się. - Zaśmiałem się nerwowo drapiąc się po głowie zakłopotany, wolnym ramieniem obejmując Mai pocieszająco. Jedyne, co wiedziałem to to, że mnie się nie bała. Zlustrowałem chłopaka spojrzeniem i poczułem się jak kretyn. Miał na sobie gładką błękitną koszule i ciemne jeansy. Z resztą większość panów na sali była tak ubrana, albo gorzej. Tylko ja przesadziłem. Westchnąłem ciężko. Wyjdę na idiotę - pomyślałem.
- Naruto gdyby nie twoja głupia twarz nie poznałbym cię stary. - Zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu. Szybko pogodził się z reakcją Mai.
- Dzięki. Dobijaj mnie dalej, proszę - wywróciłem oczyma. Gdy zwróciłem oczy w stronę baru zauważyłem nawołującą mnie kelnerkę. Po minie można było wnioskować, że to coś poważnego i pilnego. - Muszę iść, chyba coś się stało. Pogadajcie sobie. - Rzuciłem zostawiając dwójkę samą sobie. Nie mogłem dopuścić by coś teraz się schrzaniło.

Patrzyłam załamana jak mój brat odchodzi zostawiając mnie z Kibą, sam na sam. Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. To nie tak, że nie lubiłam Kiby. Bardzo go lubiłam a teraz było mi jeszcze głupio za moje zachowanie w stosunku do niego. Odkąd się rozstaliśmy nie odezwałam się do niego słowem.
- Em... no. - Zaczęłam cicho kopiąc nogą nerwowo niewidzialny kamyk przed sobą. Zachowywałam się jak pięciolatka, albo gorzej. - Co u ciebie?- Wydusiłam w końcu z siebie składne zdanie.
- W porządku. - Odparł z szerokim uśmiechem, ale dostrzegałam w nim krępacje. Cóż za niezręczna sytuacja. - Pomagam w klinice. Po tamtej burzy wiesz, nadal są jakieś braki i pilne sprawy. Moja drużyna miała już kilka misji, ale to nic wielkiego. Ranga D i C. – Wyjaśnił. - Akamaru jak widzisz nic się nie zmienił. - Powiedział a pies zaszczekał podchodząc do mnie, zaczął się łasić. - A co u ciebie?
- Hej piesku. - Uśmiechnęłam się ciepło do zwierzęcia głaszcząc go po jego miękkim białym futrze na grzbiecie. - Dobrze. - Skłamałam krótko nie spuszczając wzroku z psa. - Wiesz codzienne treningi, użeranie się z chłopakami i takie tam. - Uśmiechnęłam się.
- A kim jest ten szczęściarz, dla którego się tak odwaliłaś? - Zaśmiał się pokazując na mnie gestem. – Słyszałem, że mieszkasz w rezydencji Uchiha.
- Dla nikogo Kiba. - Popatrzyłam na niego pobłażliwie. Napięcie zemnie zeszło i poczułam, że mogę z nim porozmawiać normalnie. Jak z kumplem. Nie wydawał się być na mnie zły. - A no mieszkam. To zwykłe mieszkanie tylko trochę większe i bardziej napchane drogimi akcesoriami. - Wzruszyłam ramionami. Nie byłam typem osoby, na której zrobiłoby to wrażenie. Byłam przyzwyczajona do takich wygód od dziecka.
- Ten Nikt musi być naprawdę niezły. - Uśmiechnął się zaczepnie.
- Proszę cię skończ, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś zazdrosny. - Zaśmiałam się. Kiba nie był typem osoby, która prześladowała w zazdrości swoje byłe. Prawda?
- Nie no, co ty ja zazdrosny? Pytam tak tylko. - Wyszczerzył swoje śnieżnobiałe, nieludzkie kły. - Bo wiesz, po mieście krążą różne plotki.
- Chyba nie wierzysz plotką, co?- Zapytałam zachodząc w głowę, o co mu chodzi lub o kogo konkretnie.
- Nie, chociaż niektóre bywają przekonywujące. Dlatego też pytam u źródła. - Stwierdził rozglądając się po sali w poszukiwaniu kogoś lub czegoś ciągnąc dalej. - Bo wiesz u drugiego źródła to z informacjami było od zawsze ciężko.
- Masz kogoś konkretnego na myśli? – Zapytałam, ale sama siebie, bo Kiba gdzieś zniknął. Do sali wbiegła Sakura wymachując rękoma dając jakieś znaki ludziom, a po chwili zaczęło robić się tłoczno. Wszyscy gromadzili się przy wejściu. Zostałam porwana przez tłum. Światła zgasły a po chwili usłyszałam jak do pomieszczenia ktoś wchodzi i równocześnie z wielkim okrzykiem "Sto lat" rozbłysły na nowo wszystkie lampy oświetlając sporawy tłum ludzi w podziemnej sali i solenizantkę.

Gdy w końcu Hinata zdmuchnęła świeczki i przyjęła życzenia od większości obecnych impreza się rozkręciła. Ludzie upojeni alkoholem, mniej lub bardziej zaczęli się bawić jak na każdej przyzwoitej imprezie. Natomiast ja starałam się nie rzucać w oczy i nie wdawać w niepotrzebne dyskusje. Siedziałam właśnie przy barze pijąc kolejnego drinka z kolei przyglądając się gościom w lustrach baru przede mną. Część ludzi tańczyła, lub raczej bujała się na parkiecie, inni stali pod ścianami rozmawiając między sobą jakby bali się, że bez nich ta sala runie. Ogólnie było tu wiele osób i bardzo wielu z nich nie kojarzyłam. Moi znajomi natomiast, a raczej przyjaciele Naruto. Aktualnie siedzieli przy stoliku tworząc kółko wzajemnej adoracji. Widać było, że świetnie się bawią, śmiejąc się i pijąc wzajemnie. Pewnie wspominali stare dobre czasy, albo przechwalali się swoimi dokonaniami. Z resztą nie istotne. Nie pasowałam do tego towarzystwa. Oni znali się od bardzo dawna. O czym miałabym z nimi rozmawiać? Żyli w innym świecie, mieli inne zainteresowania, poglądy i zwyczaje niż ja. Co prawda ten świat każdego dnia coraz bardziej mnie pochłaniał. Sprawiając, że zapominałam o moim dawnym życiu, szkole, znajomych, a nawet rodzinie. Teraz to wszystko było tylko mglistym wspomnieniem w mojej głowie jednak nie czułam się nadal jakoś nadmiernie związana z tym miejscem. Po za bratem i drużyną nie miałam tu nic.
- Nie powinnaś tyle tego pić. - Usłyszałam niski bardzo męski głos i poczułam woń słodkich a zarazem cierpkich orzechowych perfum, potem dotarło do mnie, że ktoś przysiadł się obok mnie na stołku barowym przy ladzie, machnął ręką na kelnera. - Podobno szkodzi na głowę. Poproszę to samo. - Zwrócił się do starszego mężczyzny ubranego na czarno za barem.
- Co w takim miejscu robi Kazekage? I dlaczego przejmuje się szarym obywatelem z obcej wioski?- Zapytałam przyglądając się rudowłosemu. Miał na sobie ciasno opiętą na umięśnionej klacie czarną koszulkę i dziwny wisiorek na srebrnym łańcuszku z piaskiem w środku kształtem przypominający klepsydrę oraz luźne materiałowe spodnie w odcieniu brązu. Prezentował się całkiem nieźle. Pewnie nie jedna panna na jego widok się śliniła, ale mnie irytował. Nosił ze sobą taką ciemną chmurę podobną do tej która nigdy przenigdy nie opuszczała Uchiha. Taka irytująca aura krzycząca " nie podchodź " a i tak chciało się podejść. Po za tym nadal nie zapomniałam mu, że chciał zjeść tort Naruto.
- Kazekage ma imię, a brzmi ono Gara, Mai. - Rzucił podnosząc szklankę z drinkiem, który podał mu barman. Wódka z colą i lodem, nic oryginalnego. - Jestem tu, bo prosił mnie o to twój brat. Przysiadłem się, bo zrobiło mi się ciebie żal. Wiem jak to jest być wyrzutkiem społeczeństwa. - Zaśmiał się sucho upijając łyk z literatki. – Myślę, że nie chcesz psuć bratu wieczoru upijając się do nieprzytomności i robiąc jakieś burdy. Hm?- Popatrzył na mnie pytająco z arogancją. Mówiłam, że go nie lubię? - Jeśli tak, to wyjdź stąd lepiej. - Dodał zanim zdążyłam coś odpowiedzieć. Czy on właśnie mnie wyprosił? Chamstwo. Za kogo on się ma?
- Strasznie dużo gadasz. Wiem, że jako przywódca pewnie parasz się, na co dzień polityką, ale spoko, jesteś miedzy swoimi wiec możesz wyluzować, wiesz?- Syknęłam z jadem w głosie. - Nie wiem jak takie zachowanie nazywa się w tym świecie, ale w moim słowniku figuruje pod nazwą "chamstwo" Gara.
- Chamstwo. - Powtórzył. - Nie znam.
- Ta. Zaskoczenie. - Wywróciłam oczyma.
- Posłuchaj. Nie chciałem cię obrazić. Po prostu ostrzegam. Przybyłem tu się rozerwać. Trochę się robi gorąco w Sunie, ale to nie ważne, u was pewnie też. Takie tam nudy polityczne. No i dla siostry. Chciała spodkach się głownie z Shikamaru. Przez to wszystko jest urwanie dupy w Piasku. Nie ma czasu na zabawę.
- Już mam ci współczuć czy poczekać jeszcze chwile?- Zapytałam. Doskonale wiedziałam jak działa taki typ człowieka. Miałam z nim do czynienia, na co dzień.
- Posłuchaj. Może źle zaczęliśmy te rozmowę. Może jestem za mało zalany. - Powiedział mierzwiąc sobie włosy ręką ciągle patrząc na mnie, dopił drinka. - Albo ty za bardzo. - Uśmiechnął się pobłażliwie. - Po prostu sądzę, że nie ma sensu by tak młoda i ładna dziewczyna topiła życie w szklance wódki. Naruto wspominał, że mieliście ciężką misję, ale na jednym niepowodzeniu życie się nie kończy. Dlatego chodź do stolika. Posiedź z nami. Wszyscy bardzo chcą poznać cię bliżej Mai. Dowiedzieć się, co robiłaś zanim tu trafiłaś. - Uśmiechnął się wstając ze stołka i wyciągając do mnie dłoń - Twój brat nauczył mnie jak ważni w życiu są przyjaciele. Ty też powinnaś paru znaleźć tu na miejscu. Co ty na to?
Patrzyłam na niego oniemiała. Może jednak się pomyliłam. On wcale aż tak bardzo nie przypominał Sasuke. Nagle wszystkie negatywne myśli o nim zniknęły. Okej Gara był dziwny, ale tez miły. Chciał mi po prostu pomóc, bo byłam siostrą jego najlepszego przyjaciela, albo parał się pracą charytatywną.

Gdy w końcu oprzytomniałam i razem z Gara podeszłam do stołu. Reakcja ludzi na mój widok również mnie zaskoczyła. Wszyscy byli mili i pomocni, zrobili nam miejsce na kanapie w kształcie litery U. Było nas sporo. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Niektórzy na sobie. Jak Temari i Shikamaru. Niektórzy cisnęli się na stołkach dostawionych do stołu. Koło czternastu osób. Siedziałam miedzy Garą a chłopakiem o imieniu Shino. Obaj dziwni, ale jakże pomocni.  Gdy nie rozumiałam, z czego reszta się śmieje tłumaczyli mi to metodą łopatologiczną. Czułam, że język mi się już plącze a w głowie huczy od klubowej muzyki. Oczy miałam tak szkliste, że widziałam jak się świecą w mojej szklance. Owszem piłam alkohol, ale było w nim więcej coli niż wódki. Czułam to i wcale nie podobało mi się, że Kazekage bawił się w moją niańkę.
- Nie prosiłam czasem ciebie o wódkę z colą? – Zapytałam mrużąc oczy patrząc zaciekle na rudowłosego, który siedział obok mnie. Zamieszałam płynem w szklance przed jego nosem.
- Owszem. – Uśmiechnął się szyderczo. – Na zdrowie.
- Nie potrzebuje niańki wiesz? – Powiedziałam kładąc mu dłoń na kolanie by odwrócić się całym tułowiem do niego i nie chwiać.
- Nie? – Zapytał śmiejąc się ze mnie.
- Nie. Jestem dużą dziewczynką wiesz?
- Mówisz? – Uśmiechał się ciągle do mnie, patrząc na mnie w skupieniu zabrał mi szklankę z dłoni bardzo delikatnie i odstawił ją na stolik, po czym poprawił dłonią niesforne kosmyki włosów opadające mi na twarz zakładając mi je za ucho. – Nie pij już. Nie będziesz nawet w stanie wstać a co dopiero zatańczyć zemną.
- Co? – Zamrugałam pesząc się i spływając rumieńcem.
- Jesteś urocza. – Uśmiechnął się tajemniczo wracając wzrokiem do grupy zmarszczył brwi na chwile.
- Siostrzyczko gara ma racje. Nie powinnaś tyle pić. -  Zwrócił się do mnie z bananem na twarzy obejmując Hinate niepozornie ramieniem siedząc niemal naprzeciw mnie. – Zaczynasz nad sobą nie panować i przy okazji, co po niektórzy przez ciebie też nie… - przerwano mu.
- Może przestaniesz tyle gderać Naruto. – Syknął młody Uchiha, jak zwykle w burzowym nastroju. Siedział także po drugiej stronie stołu, blisko Naruto, lecz po swoich obu stronach miał uczepione dwa cyrkowe namioty. Ino i Sakure. Dzielił nas stół a i tak czułam ich mocne perfumy, makijaż, sukienki, wyglądały jak choinka!
- Mai Może powiesz nam coś o sobie? – Zapytała nagle Temarii bawiąc się kucykiem swojego chłopaka.
- Właśnie, i jak tam jest. – Podłapał chłopak siedzący obok pary. Choji.
- Gdzie? – Zapytałam ogłupiała natłokiem bodźców docierających do mojej głowy.
- Tam gdzie mieszkałaś wcześniej. – Wyjaśnił mi kolega siedzący po mojej lewej stronie.
- A. – Wciągnęłam dużo powietrza do płuc, po czym ciężko westchnęłam. – Inaczej.
- To żeś poleciała. – Zaśmiał się Kiba. – Gara wlej jej więcej wódki, bo jeszcze jest za trzeźwa. – Stwierdził popychając szklaną butelkę przez stół.
- Sam się napij, jeśli tak bardzo chcesz. – Warknął zatrzymując butelkę a oczy wszystkich spoczęły na nim. – Ty nie będziesz znosił jej kaca jutro.
- Och ty też nie będziesz. – Machnęłam na niego ręką. – Jak wypije jeszcze to zasnę na stole albo na kolanach Gary czy Shino. – Zachichotałam. – Już mówię, dajcie mi poskładać zdania w głowie. Właśnie zastanawiałam się, które są wygodniejsze. – Palnęłam przyglądając się udom chłopaków.
- To po to mnie macałeś po kolanie pod stołem? – Zapytał rozbawiony Gara.
- Aha. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Mai ja cię nie poznaje. – Stwierdził rozbawiony Inuzuka wcinając przekąski ze stołu.
- No, co? – Wywróciłam oczyma patrząc na miłośnika psów. – Skoro was tak ciekawi moje nudne życie to… - Zaczęłam.
- To na pewno nudne, nie musisz się fatygować. – Stwierdziła Ino a mnie coś zakuło.
- Właśnie. Porozmawiajmy o czymś innym. Sasuke może ty nam coś opowiesz? Na pewno będzie ciekawsze. – Dodała żywo różowo włosa.  Postanowiłam się nie przejmować i zaczęłam swoją bajeczkę.
- Byłam jedynaczką. Mój tata był, jest… Nie wiem jak mam mówić. – Patrzyłam jak dziewczyny robią się czerwone ze złości, a reszta przypatruje się mi z zaciekawieniem. Było to trochę krępujące, ale stan upojenia bardzo był tu pomocny. Chyba nigdy nie opowiadałam nikomu o moim „domu”. - Wiecznie zapracowany, prezes wielkiej korporacji. Matka, piękna, wytworna dama, aktorka. Odkąd pamiętam robiłam im za ozdobę, przed znajomymi. Mieszkałam w pięknym i wielkim domu, mniej więcej w takim, jakim mieszkam teraz przez Naruto. - Zachichotałam wspominając niedawną powódź. – Z pozoru była to idealna rodzina.
- Dlaczego z pozoru? – Zapytała zdziwiona Ino. – Chyba wszyscy chcieliby mieszkać w pałacu z rodzicami.
- Bo była to plastikowa bańka Ino. Do puki nie poznałam Naruto nie wiedziałam, co tak naprawdę znaczy rodzina. Miałam mamę i tatę owszem, ale ich nigdy nie było. Wychowywała mnie służąca. -  Westchnęłam. – No, ale to nie ważne nie?  Rodzice byli zemnie dumni. Grzeczna poukładana dziewczynka.
- Jakoś ci siostra nie wierze w te twoją grzeczność. Masz temperament, jakich mało. Co nie Sasuke? – Chłopak nie odpowiedział tylko przewrócił oczyma.
- Nie przerywajcie jej no. – Marudziła Temarii.
- Nie wiesz jak to jest? Ludzie się zmieniają braciszku. Wystarczy wpaść w nieodpowiednie środowisko. – Poruszyłam tajemniczo brwiami malując na twarzy wredny uśmiech. – Ach to były czasy.
- Niech zgadnę. Spotkałaś na tej swojej drodze wysokiego bruneta, co ci w głowie zawrócił a koleś nie należał do tych porządnych? – Zapytał Shikamaru, jakby czytając moje myśli znudzony. Koleś był naprawdę dobry.
- Ej!  Skąd wiesz?
- Wydedukowałem to po twoich upodobaniach tu. – Stwierdził a jego słowom wtórował duszony śmiech Kiby i Naruto.
- Nie rozumiem. – Popatrzyłam na niego jak na idiotę. – W każdym razie tak było no i zaczęłam łazić swoimi drogami pakując się w to i tamto.
- Nic nowego. – Stwierdził sucho Sasuke.
- Pozwoliłam ci mi przerywać? – Zapytałam oburzona. Sama nie wiem, czemu.
- Nie potrzeba mi twojego zezwolenia. – Wywrócił oczyma.
- Nie zaczynajcie błagam was.  – Westchnął ciężko Naruto.
- Nie powinnaś zwracać się tak do Sasuke-kun.
- Niby, czemu? – Popatrzyłam ogłupiała na Sakure.
- Bo jest od ciebie lepszy. – Dodała Ino a ja wybuchnęłam spazmatycznym śmiechem.
- On? – Zapytałam pokazując na chłopaka palcem trzymając się drugą ręką za brzuch teatralnie. – On nie jest ode mnie w niczym lepszy. – Dodałam z oburzeniem.
- Mai nie warto zaczynać. – Powiedział cicho do mojego ucha Gara.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Zapytał z kpina w głosie piorunując mnie spojrzeniem. Był bardziej zirytowany niż zwykle. - To ja jestem, byłem i będę lepszy. - Powiedział posyłając mi wredny uśmiech.
- No tak. - Zrobiłam teatralnie załamaną minę łapiąc się za głowę. - W konkursie na najbardziej rozbuchane ego też nie miał byś sobie równych. - Moja kiepska riposta dostała uznanie ludzi siedzący przy nas, którzy wybuchnęli równo duszonym śmiechem.
- Dobra już się nie kłodzie, co? - Zaśmiał się zażenowany Naruto drapiąc się po głowie zakłopotany. - To tylko żarty.
- Dla niektórych żarty dla innych nie. Nie pozwolę się obrażać, a jemu to już na pewno. – Powiedziałam zbulwersowana.
- Ale Sasuke ma racje, co ty możesz umieć? – Zapytała różowo włosa patrząc na mnie wrogo.
- Gdyby nie Sasuke i Naruto nie wiedziałbyś nawet, co to kunai. – Zachichotała Ino, najwyraźniej dumna ze swojego przytyku.
- Ja tam bym się nie przejmował ich słowami, Mai. Gdybyś uczyła się od dziecka kunsztu shinobi nie raz pewnie skopałabyś tyłek Sasuke, jak to zazwyczaj robi twój brat. – Zaśmiał się Gara pochylając się nade mną bym go na pewno usłyszała w tym hałasie. Mówiłam, że go nie lubię?  Zmieniam zdanie!
- Masz racje! – Zachichotałam. – W końcu mnie ktoś docenia. – Wytknęłam język do Sasuke zwycięsko.
- Dojrzale. – Wysyczał, ale miałam wrażenie, że ten gniewny ton nie był wcale skierowany do mnie.
- Właśnie dojrzale. – Zawtórowały mu dziewczyny siedzące przy nim jak cheerleaderki. Normalnie Team Sasuke…
– Pewnie ciągle wam wadzi tylko na misjach. – Zauważyła Ino.
- Tak. Powinna wam parzyć herbatę, nic więcej. – Przytaknęła jej różowo włosa widocznie zadowolona z siebie rzucając w moją stronę głupie obelgi.
- Jakbyście nie obrażały mojej siostry był bym wdzięczny. – Poprosił mierząc je nieprzyjemnym wzrokiem.
- Naruto spokojnie… - Powiedziała cichym i uroczym głosem Hinata. Ona myła słodka jak miód. – Są pijane gadają, co im ślina na język przyniesie, uspokój się proszę.
- To że są pijane nie usprawiedliwia ich w obrażaniu Mai ani kogokolwiek. – Zaczął Sasuke. Reszta przyglądała się w milczeniu rozmowie patrząc to na dziewczyny to na mnie, a ja oczami wyobraźni widziałam jak dziewczyny wytaczają ciężką artylerię na środek stołu próbując mnie zbombardować całym arsenałem. Wiedziałam, że mnie nie lubią. Poczułam się jak intruz. Niepotrzebna i niedoceniana. Westchnęłam ciężko. Byłam za mało pijana by się na nie rzucić i powyrywać im te różowe i błąd tlenione kudły z głowy, ale ta wizja namalowała szeroki i złowieszczy uśmiech na mojej twarzy. Powstrzymałam się. Byłam jednak zbyt pijana by obleciało mnie to. Wszyscy czekali na moją ripostę. Czułam rosnące napięcie w powietrzu.
- Jestem głodna. – Powiedziałam w końcu z pustym wyrazem twarzy klepiąc się po brzuchu teatralnie. – Może ktoś chce herbaty?  Ino? Sakura? W końcu tylko do tego się nadaję. – Zapytałam niewinnie, nie zdradzając kompletnie tego jak w moim wnętrzu wrzało. Miałam ochotę je rozszarpać. Zaczęłam podrzucać dwa małe orzeszki w ręku, które wzięłam z miseczki z przekąskami stojącej przede mną. Oczami wyobraźni widziałam jak rzucam nimi w dziewczyny zostawiając w ich głowach dziury na wylot. Szkoda, że ta wizja była zbyt mroczna do spełnienia.
- Do czego zmierzasz? – Zapytał cicho Gara mi do ucha wyraźnie zaniepokojony. Czułam, że jego chakra niewyraźnie drgnęła. Był gotowy by zareagować na moją najmniejszą głupotę.
- Spokojnie. – Uśmiechnęłam się krótko wrzucając sobie fistaszki do gardła z nonszalancją, rozgryzłam je ostentacyjnie i połknęłam. – Nie zrobię nic na ich poziomie. – Powiedziałam lustrując koleżanki wzrokiem, skrzywiłam się od drętwego smaku w ustach i popiłam szybko go drinkiem Kazekage. Orzeszki były nieświeże. Wstałam i otrzepałam sukienkę z niewidzialnego brudu przybierając najbardziej uroczy wyraz twarzy, jaki tylko umiałam. Doskonale wiedziałam jak najlepiej jest nadepnąć na odcisk tym dwóm. – Zatańczysz zemną? – Zapytałam patrząc uroczo na Sasuke widząc jak dziewczyny obok niego gotują się w złości na te słowa. Chłopak przez chwile nie odpowiadał przypatrując mi się nieodgadnionym spojrzeniem. A one westchnęły z ulgą, najwyraźniej sądząc, że on mi odmówi, bo przecież robił to każdej. – Proszę Sasukę. – Ponagliłam go do odpowiedzi. Wiedziałam, że nie będzie inna jak tylko twierdząca wiec wyszłam ze stolika przepraszając Garę z szerokim uśmiechem triumfu, słysząc chichot Kiby i Naruto za plecami, gdy Sasuke złożył ręce w pieczęci i zniknął pojawiając się za chwile tuż przy mnie.
- Skoro tak ładnie prosisz. – Wzruszył ramionami ruszając przed siebie na parkiet. Sasuke i tańce. Niecodzienny widok. Czy panu ciemności przystroiło w ogóle tańczyć?

Wolna muzyka, ja, Sasuke. Sasuke w czarnej koszuli, ciemnych wytartych jeansach. Ten zapach, oszałamiający. Nie powiem, że Sasuke nie wyglądał dobrze, ba wyglądał bardzo dobrze, cudownie pachniał i do tego uśmiechał się dziwacznie, ale ponętnie. Chyba naprawdę za dużo wypiłam. Widziałam go w zupełnie inny sposób niż zawsze. Miałam ochotę przysunąć się bliżej i położyć głowę na jego ramieniu, zamknąć oczy i zapomnieć o bożym świecie, napawając się cudownym zapachem i ciepłem ciała bruneta. Jednak nie robiłam tego. Owszem tańczyłam z nim wolnego, ale w odległości wyciągniętych ramion. Nie patrzyłam na niego a i tak czułam, że się na mnie gapi i śmieje. Wiedziałam, że jestem czerwona jak burak. Ten idiota trzymał mnie w tali, jego dotyk przyprawiał mnie o dziwne mieszane uczucia.
- Przestaniesz się na mnie gapić? – Wyburczałam w końcu patrząc gdzieś w głąb sali.
- Nie. – Stwierdził przesuwając swoje dłonie na moje plecy bardzo powoli. – Powinnaś podejść bliżej, jeśli naprawdę one mają ci uwierzyć. – Dodał przyciągając mnie do siebie pewnym ruchem. Ciężko wzdychając poddałam się mu pozwalając prowadzić w tańcu.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele Uchiha? – Zapytałam cicho opierając brodę o jego ramie, znużona. Gdyby nie moje buty teraz moja twarz byłaby wciśnięta w jego tors. Jak dobrze, że ubrałam szpilki.
- To ty zaprosiłaś mnie tu. Jeśli ci nie odpowiadam mogłaś poprosić kogoś innego, na przykład Kazekagę. – Zauważył sucho.
- To był jedyny inteligentny pomysł po za rzuceniem się na twoje koleżanki by wziąć odwet. – Westchnęłam ciężko. – Kazekage by tu nie pomógł.
- Skąd wiedziałaś, że cię nie oleje? – Czułam się jak na przesłuchaniu i coś mi mówiło, że on nie skończy puki mu nie powiem tego, co chce wiedzieć.
- Nie wiem, nie pamiętam byś mi kiedykolwiek odmówił. – Zachichotałam, bardziej uroczo niż chciałam. Głupi alkohol. – Jestem zmęczona. Przyszłam tu dla brata a on mnie olał dla Hinaty. – Burknęłam.
- Jesteś zazdrosna? – Zaśmiał się poprawiając mi włosy delikatnie. – Nie powinnaś tyle pić. Będziesz miała kaca.
- Jestem. Naruto mnie olewa coraz bardziej. Dopiero, co odkryłam, że mam brata bliźniaka a ona mi go zabiera. – Żaliłam się. - Jestem beznadziejna - jęknęłam przytulając się do Sasuke. Poczułam jak chłopak spina się wiec odsunęłam się przygnębiona. - Przepraszam. Nie mam się, komu wyżalić i do kogo przytulić i jestem chyba zalana. Kreci mi się w głowie i huczy a twoje perfumy nie pomagają. - Palnęłam żywo gestykulując.
- Spokojnie. - Poprosił łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągnął z powrotem do siebie. - Po prostu nie spodziewałem się tego. - Powiedział obejmując mnie znowu w tańcu. - Nie podobają ci się moje perfumy?
- Nie o to chodzi... – Burknęłam. - Wiesz, że to już druga piosenka?
- To co? Chcesz wracać do stolika? Stęskniłaś się za Garą? - Zapytał w niemiły sposób.
- Co cię ugryzło? - Zapytałam wtulając się w niego zmęczona. Jutro zwalę wszystko na alkohol. - Uczepiłeś się tego Gary strasznie...
- O czym z nim rozmawiałaś przy barze?
- O niczym konkretnym. Postawił mi ultimatum albo przestaje pić albo wychodzę. Cham jeden – Westchnęłam. - Myślałam, że jest tak samo bezczelny jak ty, gdy powiedział, że podszedł do mnie, bo zrobiło się mu żal, że taka cytuje " śliczna dziewczyna topi życie w wódce”, ale jednak się pomyliłam. Nie masz sobie równych. Przeprosił mnie i zachęciłbym usiadła z wami. Wiesz co, lubię go. - Westchnęłam ciężko. - Za dużo gadam nie?- Gdy Sasuke nic nie odpowiadał ciągnęłam dalej. - Zemną jest coś nie tak. Nikt mnie nie lubi... Sasuke lubisz mnie? - Zapytałam niewinnie sama nie wiedziałam, co mi chodzi po głowie.
- Co?
- Nie słuchałeś mnie... - Burknęłam niezadowolona. - Pytałam czy mnie lubisz czy po prostu znosisz, bo musisz.
- No jasne, że znoszę, bo muszę. - Uśmiechnął się wrednie. – Lubisz kolesia, bo był dla ciebie miły przez jeden wieczór? - Dodał marszcząc brwi.
- Jednak mnie słuchałeś?- Zamrugałam. – No. Wydaje się być miły. – Wzruszyłam ramionami.
- Wracamy do domu?- Zapytał sucho, gdy piosenka się skończyła.
- Nie mów tak. To straszne. - Westchnęłam. - Po za tym obiecałam Naruto, że zostanę. – Stwierdziłam ruszając w stronę stolika, przy którym o dziwo nikt z przyjaciół bruneta już nie siedział. 
- Jak będziesz chciała wracać to powiedz. Naruto jest zajęty Hinatą wiec jesteś skazana na mnie czy tego chcesz czy nie. - Powiedział idąc obok mnie. Wydawało mi się, że się na mnie obraził. Usiadłam znudzona na kanapie i zsunęłam buty ze stup by dać im odpocząć. Zamówiłam kolejnego drinka. Gdy barman w końcu przyniósł czystą sake dla Uchihy a mi podsunął szklankę soku pomidorowego pod nos skrzywiłam się.
- Nie to zamawiałam. – Zauważyłam, barman wzruszył tylko ramionami.
- Pan poprosił o sok dla pani. – Odparł uprzejmie wskazując bruneta siedzącego obok mnie i odszedł.
- Ty. – Warknęłam.
- Dobrze ci zrobi. Za dużo już wypiłaś, wnioskując po tym jak kleiłaś się do Kazekage. – Powiedział upijając łyk swojego trunku.
- Och a ty to możesz sobie dalej pić? I nie kleiłam się do niego, a nawet jeśli to ty nie jesteś lepszy. Ino i Sakura na tobie wisiały cały wieczór. – Wyrzuciłam mu.
- Muszę pić by cię znosić. – Popatrzył na mnie z kpiną. – Gadasz takie głupoty, że od samego słuchania głowa mnie boli.
- Nie gadam głupot. – Przygryzłam zęby czując jak się we mnie gotuje. – Wisiały na tobie a tobie to wcale nie przeszkadzało. Od kiedy to tak bardzo podoba ci się ich towarzystwo?
- Może od momentu, w którym zaczęłaś macać Garę po kolanach?
- Jesteś nienormalny wiesz? Uczepiłeś się go, a on ci nić nie zrobił. – Skwitowałam zakładając ręce na piersi z mina obrażonej pięciolatki.
- Jeszcze nic nie zrobił. – Zauważył. – Przestań. Ta mina nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. – Warknęłam. – Jesteś idiotą i tyle. Nie będziesz mi mówił, z kim mam się zadawać a z kim nie, skoro sam siedzisz zemną tylko, dlatego że musisz. Gara podszedł do mnie, bo chciał.
- Kto ci powiedział że siedzę tu bo muszę? – Zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Ty? Co wielki Uchiha cierpi na sklerozę?
- Daj spokój, nie powiedziałem tego poważnie. – Wywrócił oczyma.
- A szkoda, bo ja pytałam całkiem poważnie. Widzisz, nawet jak bardzo chcę być dla ciebie miła i powiedzieć ci, że cię lubię to ty to wszystko psujesz. – Burknęłam.
- Lubisz mnie? – Zapytał z zadziornym uśmiechem przysuwając się do mnie.
- Już nie. – Powiedziałam piorunując go wzrokiem. – Odsuń się, śmierdzisz wódą.
- Przed chwilą mówiłaś, że podobają ci się moje perfumy.
- Zmieniłam zdanie. – Wywróciłam oczyma i dotarło do mnie, że on manipulował moimi odpowiedziami. Nigdy nie powiedziałam, że mi się podobały. Głupia.
- Gdy jesteś pijana można z ciebie wyciągnąć bardzo wiele ciekawych informacji. – Zauważył odsuwając się i siadając wygodnie na kanapie.
- Buc. – Burknęłam pod nosem, po czym ziewnęłam rozglądając się znudzona po pomieszczeniu, gdy moje oczy napotkały wzrok rudowłosego chłopaka zmierzającego w naszą stronę uśmiechnęłam się szeroko.
- Och nie szczerz się tak do niego. – Wymamrotał pod nosem zirytowany.
- Tu jesteś Mai. – Uśmiechnął się do mnie ciepło podchodząc do stolika. – Chciałem się pożegnać. Muszę już wracać do kraju.
- Już? – Zapytałam zawiedziona. Myślałam, że on mnie uwolni od mojego prześladowcy.
- Jaka szkoda. Będziemy tęsknić. Żegnaj. – Wywrócił oczyma, a w jego głosie nie było słychać ani koszty żalu.
- Ta, mi ciebie tez będzie brakowało Sasuke. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – Nie martwcie się niedługo się zobaczymy. – Zrobiło mi się smutno. Wstałam i odruchowo rzuciłam się na szyje chłopakowi przytulając go.
- Do zobaczenia Gara. – Powiedziałam ledwo powstrzymując odruch ziewnięcia.
- Do zobaczenia słońce. – Uśmiechnął się mierzwiąc mi włosy i odstawiając mnie na kanapę. – Ubijesz buty i poproś Sasuke by cię do domu zaniósł, bo sama nie dasz rady. Sam bym to zrobił z miłą chęcią, ale niestety obowiązki.
- Ona nie musi mnie o nic prosić. Sam wiem, co mam robić. – Syknął. – Idź już lepiej, bo się zapłaczą za tobą w Sunie.
- Ja z nim nigdzie nie idę. Aktualnie jestem na niego zła. – Pochwaliłam się. Gara tylko pokręcił głową rozbawiony.
- Do zobaczenia Mai. Bądź grzeczna. – Stwierdził i zniknął w chmarze piasku.
- Dlaczego to on musiał iść a nie ty? – Zapytałam opierając głowę o ramie Sasuke i przymykając oczy senna rozłożyłam się na kanapie.
- Bo on nie musi cię niańczyć. – Syknął wstając z miejsca niszcząc moja poduszkę. – Idziemy do domu. Nie będziesz tu spała.
- Nie. – Powiedziałam stanowczo, a on wywrócił tylko oczyma i podniósł mnie na rękach. Zanim zdążyłam coś powiedzieć byliśmy już na zewnątrz a zęby szczekały mi z zimna. – Ruszaj się nie mam zamiaru zamarznąć tu. – Rzucił ruszając jak tylko moje buty dotknęły podłoża.
- Zaczekaj. – Jęknęłam, nie widząc nic w mroku. Zaczęłam się trząść z zimna czując na nagich ramionach uderzający chłód wiatru. – Dlaczego jesteś taki okropny. – Burknęłam cicho pociągając nosem.
- Ja jestem okropny, tak? – Aż podskoczyłam, gdy zapytał tuż za mną. Nagle zrobiło mi się cieplej, a potem dotarło do mnie, że oddał mi swoją bluzę. – Ruszaj się. – Ponaglił pocierając ręce z zimna.
- Nie rób tak… Dostanę zawału. – Powiedziałam robiąc parę niepewnych kroków po ziemi w obcasach, po czym złapałam ramie chłopaka dla bezpieczeństwa. – Nic nie widzę. Zabije się w tych butach.
- Jesteś strasznie marudna wiesz? Po co je ubrałaś? – Westchnął ciężko idąc, jak się domyślałam w stronę mieszkania.
- Bo są ładne? – Zachichotałam stawiając ostrożnie kolejne kroki wraz z nim.
- Nie potrzebujesz ładnych butów i krótkiej spódniczki. No chyba, że lubisz zwracać na siebie uwagę mężczyzn.
- Nie podoba ci się mój struj? – Zapytałam z zawodem w głosie. – Czemu nie złożysz pieczęci i nie będziemy już w ciepłym domu? – Zapytałam patrząc na pochmurne niebo. – Zaraz będzie padało… - Jęknęłam w niezadowoleniu.
- Mogłoby się to źle skończyć. Nawet mi kontrola chakry idzie marnie w parze z alkoholem. – Stwierdził tym swoim zimnym, ponurym i beznamiętnym głosem.
- Nawet pijany jesteś dla mnie nie miły. – Westchnęłam ciężko. – I przestań się w końcu uważać za lepszego.
- Nie chciałabyś żebym zaczął być dla ciebie niemiły Mai. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – Nieprzestane, nie ważne ile będziesz prosiła. Tak już mam. – Wzruszył ramionami znudzony. – Cieszę się, że zaczynasz zachowywać się w końcu normalnie.
- Co?  Chcesz mi powiedzieć, że to jest miłe zachowanie? Pff… - Prychnęłam i poczułam na nosie kilka kropel.
- Nie. Nie wyobrażaj sobie, że traktuje cię lepiej od innych. Po prostu mówię, że nie jestem dla ciebie niemiły.
- Dużo gadasz Uchiha. – Zachichotałam. Było ciemno a drogę oświetlało tylko kilka słabo świecących lampionów przywieszonych u dachów budynków. Zaczynało coraz mocniej wiać i padać. Czuć było w powietrzu ciężką atmosferę, która mogła rozładować tylko burza. Zjawisko pogodowe, którego nienawidziłam w dzieciństwie. Bałam się go strasznie. – Schowajmy się gdzieś… - Burknęłam nie chcąc dalej moknąć. Na ulicach nie było żywej duszy, to wszystko zaczynało mnie przerażać. 
- Nie. Zaraz będziemy na miejscu. – Stwierdził jakby mu deszcz wcale nie przeszkadzał. Nie zamierzałam go słuchać. Puściłam chłopaka i poczłapałam pod dach jednego z budynków. Potarłam zmarznięte ręce chuchając w ich wnętrze próbując się rozgrzać. Dotknęłam swoich włosów i poczułam jak lepią się mokre w stronki. Musiałam wyglądać okropnie. Zastanawiałam się, kiedy tak zmokłam. Alkohol naprawdę przyćmiewał moje zmysły. Czułam się jakbym oglądała film przewijając, co chwila kilka klatek, tak jak teraz, gdy w końcu wróciłam z zamyślenia na ziemie zamrugałam zszokowana. Ciemna wysoka sylwetka stała przed moją twarzą. Był cały mokry, jego włosy były poprzyklejane do twarzy patrzył ma mnie tymi swoimi ciemnymi jak noc oczyma. Niezrozumiale, badawczo. – Nienawidzę tego. Nie baw się mną. – Syknął. – Dlaczego musisz zawsze być taka uparta. Zawsze musi być po twojemu. – Oparł dłonie o ścianę budynku po obu stronach mojej głowy pochylając się nade mną.
- Sasuke. – Pisnęłam, a niebo przecięła błyskawica, której towarzyszył potężny grzmot. Zdrętwiałam ze strachu i wczepiłam się w bruneta.
- Nie mów mi, że boisz się burzy. – Zaśmiał się obejmując mnie. – Ciągle się do mnie dziś przytulasz.
- Chodźmy do domu. – Prosiłam powstrzymując płacz chowając twarz w torsie Sasuke. Miałam gdzieś, co sobie pomyśli, bałam się. Chciałam stamtąd zniknąć i jak za dotknięciem magicznej różdżki właśnie to się stało. Pojawiliśmy się w pokoju Sasuke z hukiem lądując na podłodze i albo mi się wydawało albo Sasuke połamał stolik przy lądowaniu.
- Eh, mówiłem, że to się źle skończy. – Zaśmiał się krótko zbierając z podłogi i rozmasowując obolały bark. 
- Jak? – Burknęłam siedząc na dywanie w pokoju.
- Przeniosłem nas tu. Chciałaś. – Wzruszył ramionami zapalając światło jednak to nie zareagowało. – Nie ma prądu. – Stwierdził podchodząc do szuflady kredensu wyciągając coś z niej. Zdjęłam niezdarnie buty i przemoczoną bluzę Sasuke, gdy on zapalił świece stawiając ją przy łóżku rozświetlając nieco pokój. Kucnął przy stoliku sprawdzając jego stan zmierzwił sobie włosy dłonią i wstał. Przesunął stolik w głąb pokoju. – Zajmę się tym potem. Chcesz herbaty? – Zapytał zdejmując koszule. Patrzyłam na niego jak na obrazek. Światło świecy i jego mokry tors, to bardzo interesujące połączenie.
- Auć. – Powiedziałam, gdy dostałam w twarz czystym puchatym ręcznikiem, którego koloru nie byłam w stanie określić przy tym świetle.
- Nie gap się tak na mnie i się wytrzyj. Będziesz chora. Przebierz się.  – Oznajmił wycierając włosy w podobny ręcznik, a jego słowa brzmiały, co najmniej jak rozkaz.
- Co to? – Zapytałam podnosząc ciemny materiał.
- Moja koszulka. Powinna być podobnej długości, co twoje aktualne ubranie. Zrobię coś ciepłego do picia. Nie łaź po domu, bo się zabijesz. Nikogo tu nie ma i nie będzie pewnie długo. – Oznajmił wychodząc z pokoju zostawiając mnie samą sobie. Popatrzyłam wrogo na czarny materiał, ale nie miałam innego wyjścia jak go ubrać. Mój pokój niby był, blisko ale ja ledwo stałam na nogach ze zmęczenia i przez alkohol a po za tym było ciemno i strasznie zimno. Byłam cała mokra i marzyłam tylko by ubrać coś suchego i dać nura do łóżka. Nieważne czyje ono miało być.
>