To głupie słońce przedzierało się przez
niedbale zasunięte zasłony, budząc mnie ze snu przy okazji. Po dłuższej chwili
zmusiłam się i wstałam z łóżka, zabrałam czyste rzeczy i powędrowałam do
łazienki. Zdjęłam z siebie wczorajsze przechodzone ubranie, w którym na dodatek
spałam. Jak wspomniałam wcześniej, nie mam mocnej głowy do alkoholu, więc
zaczynałam odczuwać objawy porannego kaca; ból głowy i suchość w ustach.
Weszłam pod prysznic. Ciepła, kojąca woda była jak zbawienie dla mych
zszarganych nerwów.
Czułam się lepiej, dużo lepiej niż
wczoraj. Nie myślałam już o tym koszmarze. Teraz moje myśli zaprzątał chłopak w
masce łasicy, którego spotkałam na dachu. Kim był? Co tam robił? Jego osoba
zaczęła mnie intrygować.
Wyszłam z pod prysznica i założyłam
na siebie bieliznę, zielony T-shirt z dużym pomarańczowym symbolem nadziei na
przedzie koszulki, ciemne wytarte jeansy i zielone trampki. Nie nosiłam
biżuterii, uważałam ją za zbędny dodatek, no oprócz kolczyków, miałam cztery
kolczyki w prawym uchu, a w lewym jeden. Wszystkie były srebrne i zwyczajne.
Wysuszyłam i rozczesałam moje włosy,
zaplotłam z nich warkocz, który schodził w lewą stronę, tak jak moja długa
grzywka. Weszłam do salonu i oniemiałam z wrażenia.
- Jak miło, że w końcu raczyła pani
wstać. Śniadanie na stole, pewnie już zimne. Ja zaraz wychodzę, muszę załatwić
parę spraw. A i treningu dzisiaj nie będzie. To i tak nie ma sensu już prawie
piętnasta.
Spojrzałam na zegarek, rzeczywiście
było już tak późno.
- Jesteś zły? – Burknęłam smutno.
Było mi strasznie głupio.
Blondyn dalej coś układał w szafce.
W końcu powiedział jakby od niechcenia.
- Zły? Nie, skąd.
Dobrze wiedziałam, że był na mnie
zły. Naruto nie miał w zwyczaju sprzątać, a tu wprost lśniło czystością.
Podeszłam do niego, przytulając
delikatnie.
-Przepraszam. Przepraszam za moje
zachowanie, nie wiem, co mnie opętało. - Ta niezręczna chwila ciszy. Następnie
Naruto zaczął mnie ściskać coraz mocniej i mocniej. - Udusisz mnie! To boli.
- Następnym razem jak będziesz się z
czymś męczyła po prostu powiedz, a nie wyżywaj się na Kazekage.
- Oj daj spokój, on chciał zjeść
twój tort. – Broniłam się.
- Jesteś tego pewna? - Mówiąc to
delikatnie uderzył mnie jednym palcem w nos, ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Ymm…
- No właśnie. – Uśmiechnął się
puszczając mnie.
Powędrowałam do kuchni, chciało mi
się strasznie pić. Miałam kaca. Głupi Sasuke! Wzięłam butelkę wody i opróżniłam
ja do połowy. Zabrałam z talerzyka jedną z kanapek i wyszłam z kuchni
przeżuwając.
- Smaczne kanapki. Dziękuję.
- Nie ma, za co. Mai, słonce, bo
muszę wyjść na trochę. Jak cię zostawię samą nie zrobisz nic głupiego? –
Zapytał zakłopotany.
- Będę grzeczna. – Uśmiechnęłam się
do niego szeroko wcześniej przełknąwszy jedzenie idąc za nim do drzwi.
- Na pewno? – Nie dowierzał mi.
Spiorunowałam go wzrokiem, za ton jego głosu. No bez przesady dzieckiem nie
jestem. Formalnie od wczoraj.
- No dobra, już dobra. - Podszedł do
mnie, przytulił i pocałował w czoło. - No to, do zobaczenia wieczorem siostrzyczko.
- Do widzenia. - Zamknęłam drzwi za
blondynem. Co ja miałam robić?
Pokręciłam się jeszcze po domu.
Wypiłam kubek mocnej kawy, który od razu postawił mnie na nogi. Otworzyłam
lodówkę, a tam pustki. Po wczorajszej imprezie nie zostało w niej za wiele.
Więc postanowiłam wybrać się na zakupy. Wzięłam ze sobą trochę pieniędzy,
zrobiłam listę najpotrzebniejszych rzeczy do kupienia i wyszłam z domu,
zamykając za sobą drzwi.
Chodziłam od sklepu, do sklepu, a
toreb przybywało. Informacje w tym mieście muszą być przekazywane z prędkością
światła, bo, w co drugim sklepie słyszałam: „ Jak miło panienkę widzieć w
domu”, „Pozdrów Naruto słoneczko.”, „Co słychać u twojego brata? Dawno go nie
widziałem.”, „Miłego dnia Mai.” Nagle nie byłam szarym przechodniem, wydawało
mi się, że każdy mnie znał, wiedział o mnie więcej niż powinien. Nie mówię, że
to nie było miłe, ale za to zrobiło się trochę upierdliwe. To zjawisko było dla
mnie całkiem nowe. Nie chodzi mi o to, że zawsze należałam do szarej strefy w
mieście, w którym kiedyś mieszkałam. Tak nigdy nie było, ale tamci ludzie
witali się zemną w inny sposób. Z udawanym szacunkiem i uprzejmością. Tutaj
było inaczej, czułam, że każde to zdanie wypowiedziane w moją stronę było
szczere i prawdziwe. Starałam się być dla nich miła. Za każdym razem, gdy mnie
ktoś zaczepiał zaczynałam rozmowę. Straciłam poczucie czasu. Zaczynało robić
się późno, a jeszcze nie kupiłam wszystkiego z mojej listy.
Weszłam do sklepu z herbatą, który
parę dni temu pokazał mi Kiba. To był ostatni punkt na mojej liście. Po drodze
do domu spotkałam Inuzuke i Akamaru przechadzających się po ulicach Konohy.
Jaki fart.
- Gdzie idziecie? – Podeszłam do
nich.
- Tak właściwie to nigdzie. A ty?
Daj pomogę ci. To pewnie ciężkie. - Zabrał ode mnie większą cześć toreb.
- Strasznie ciężkie. Dziękuję za
pomoc. – Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Nie ma, za co.
Wszyscy byli tu tacy mili. To
miejsce było idealne. Spokojne i dobre, bo cicho to tu nie było. Miasto tętniło
życiem. Gwar ulicy było słychać od wczesnego poranka do późnego wieczora, ale
to właśnie był urok tego miasta. Było tu cudownie.
- Hej Mai śpisz?
- Co? … Nie, nie … Zamyśliłam się.
Właśnie szłam do domu. Zapraszam was na kolacje. Co wy na to?
- Z przyjemnością. Prawda Akamaru?
- Raf, raf, raf.
Po drodze do domu Kiba prosił bym mu
opowiedziała jak tu trafiłam, po długim namawianiu z jego strony w końcu się
zgodziłam i opowiedziałam całą historie. W końcu dotarliśmy do mieszkania
Naruto. Zdjęłam buty w korytarzu i powędrowałam do kuchni z zakupami kończąc
moją historie.
- Zostaw je na stole w kuchni. No a
potem poznałam Naruto i Sasuke.
- Jej, niesamowite.
- Rozgość się, już późno, więc
zacznę przygotowywać posiłek, Naruto pewnie niedługo wróci. – Uśmiechnęłam się
zaczynając szykować kolacje.
- Swoją drogą, strasznie tu czysto.
Chciało ci się tu sprzątać?
- Tak właściwie to Naruto tu
posprzątał. Spytaj jego.
- Co! Naprawdę? Żartujesz?
- Czemu? - Zaczęłam układać nowe
produkty na miejsca.
- Wow, zmusić Naruto do sprzątania
to tak jak… che, sam nie wiem, jak, ale to na pewno coś bardzo trudnego.
- Ja go wcale nie zmuszałam. -
Powiedziałam trochę przygaszonym głosem, przypominając sobie sytuacje, jaka
miała miejsce rano.
- Mai, chyba powinienem cię
przeprosić. – Zaczął.
- Niby, za co?
- Za moje wczorajsze zachowanie.
Trochę za dużo wypiłem i zachowywałem się jak dupek. – Westchnął ciężko. Było
widać, że go to bardzo męczy.
- Było minęło, nie wróci więcej. -
Uśmiechnęłam się do szatyna. Ja też nie byłam wczoraj do końca sobą, więc wiem
jak się czuł. Zaczęłam wyciągać produkty, jakie były potrzebne do wykonania
prostego dania, jakim była sałatka warzywna. Jakoś nie chciało mi się robić
wymyślnych potraw na kolacje.
- Pomóc ci?
- Jeśli chcesz to pokrój te warzywa.
- Pokazałam mu mały stos jarzyn na stole.
(Jakiś czas
później pod drzwiami mieszkania Naruto i Mai)
- Czemu z nim nie zostałeś?
–Zapytałem otwierając drzwi kluczem.
- Sam nie wiem.
- Mam nadzieje, że Mai zrobiła coś
na kolacje. Zaraz umrę z głodu.
- Ty to byś tylko jadł Naruto.
Otwórz te drzwi wreszcie. – Poganiał mnie kruczowłosy.
- Dziwne. Są otwarte.
- Pewnie Mai ich nie zamknęła.
- Cicho. Słyszysz? - Ze środka
dochodziły jakieś głosy, nie, to był śmiech. Ktoś nas odwiedził? Wszedłem do
mieszkania najciszej jak umiałem a Sasuke zrobił to samo. Dziwiło mnie bardzo
to wszystko.
- Przegrałaś! – Zawołał radośnie
męski głos.
- Znowu! To bez sensu, już czwarty
raz. Akamaru, Kiba oszukuje. – Jęknęła niezadowolona.
- Ty się mu żalisz? Po prostu nie
umiesz w to grać i tyle.
- Umiem grać w Pana! Kiedyś byłam
mistrzem. Nie gram z tobą, ty kantujesz. Nie wiem jak, ale kantujesz. –
Burknęła zakładając ręce na piersi udając obrażenie.
- Raf, raf, raf.
- Widzisz! Akamaru to potwierdził.
Kantujesz!
- Nie! – Wykłócał się.
- Naruto nie czaj się pod drzwiami,
my tu z głodu umieramy. – Usłyszałem i uśmiechnąłem się pod nosem. Moja siostra
jednak czegoś się od nas nauczyła.
Po chwili w salonie stało
dwóch chłopaków ze zdziwionymi minami, przekomiczny widok.
- Siema Naruto, Sasuke. Co tam u
was? – Machnął do nich ręką na powitanie.
- Siadajcie do stołu powinno
starczyć dla wszystkich, chociaż nie przewidziałam, że przyjdziesz z gościem. –
Popatrzyłam na bruneta. Po co on tutaj?
- Jakim gościem? O czym ty mówisz
siostro?
- A Sasuke to, co? Twój pies?
Kruczowłosy spiorunował mnie
wzrokiem. Jak ja kocham wyprowadzać go z równowagi. To powinien być mój zawód.
- On? On jest jak członek rodziny
Mai, zawsze mile widziany.
- Ja go w dowodzie nie mam, żeby
utrzymywać i karmić. - Wybąkałam bardziej do siebie niż do nich, idąc do kuchni
po herbatę.
- Tak właściwie to co tutaj robisz
Kiba? Nie masz swojego domu?
- Mam Sasuke, ale zostaliśmy
zaproszeni na kolacje po tym jak pomogłem Mai z zakupami. – Powiedział zgodnie
z prawdą.
- Dziękuje, że pomogłeś mojej
siostrze.
- To była przyjemność. – Odparł z uśmiechem.
- To była przyjemność. – Odparł z uśmiechem.
Gdy zjedliśmy kolacje rozmawialiśmy
jeszcze we czwórkę o wielu sprawach Inuzuka często wypytywał o sprawy związane
zemną, a chłopcy opowiadali mu, jakim nieznośnym uczniem to bywałam. Koło
dwudziestej pierwszej pożegnaliśmy się z Kibą i Akamaru, a ja poszłam do kuchni
posprzątać po posiłku.
- Zostaw Mai ja pozmywam. –
Zaproponował nagle blondyn, a już myślałam że na to nie wpadnie.
- Możesz mi pomóc i tak już prawie
skończyłam. – Stwierdziłam wciskając mu w ręce ścierkę. Naruto wycierał
naczynia, a Sasuke układał je na miejsce.
- Tak właściwie, to gdzie byliście?
– Zapytałam zmywając talerze.
- To skomplikowane. Nie musisz
zawracać sobie tej pięknej główki takimi rzeczami.
- Bracie wystarczyło powiedzieć, że
nie chcesz mi o tym opowiedzieć. – Burknęłam.
-To nie tak Mai, Naruto nie może. My
nie powinniśmy ci tego mówić. Nie możemy. – Westchnął ciężko odkładając suche
naczynia do szafki.
- Niech wam będzie… Nie poszlibyście
zemną na cmentarz? - Wytarłam dłonie w ręcznik i poszłam do salonu kończąc
sprzątanie. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu. Jak miło w końcu wypocząć.
- Na cmentarz?- Zapytał blondyn
trochę zdziwiony.
- Po co chcesz tam iść? – Dodał
Sasuke.
- Chciałam odwiedzić rodziców.