Kompletnie o tym zapomniałam… Zapomniałam im powiedzieć o Kibie.
- Tak, razem. Zapomniałam wam o tym wspomnieć. – Potarłam swój kark
zakłopotana szczerząc się do nich. – Przepraszam. To przez egzamin. –
Westchnęłam. Wpatrywali się we mnie oszołomieni, jakbym popełniła jakąś
zbrodnię. To było zabawne, ale z drugiej strony przerażające. W końcu Naruto
się ocknął i zamrugał jeszcze kilka razy patrząc na nas uważnie.
- I czego się nie chwalicie? – Powiedział uśmiechając się szeroko, a mi
kamień spadł z serca. Myślałam, że mu się ten fakt nie spodoba. – Ile to już
trwa, hm? – Zapytał.
- Jakoś tak odkąd wyjechaliście. Prawda, słońce? – Zapytał mnie siadając do
stołu.
- Jakieś sześć dni, a nie odkąd wyjechali, głupku. – Zaśmiałam się siadając
obok Inuzuki.
- Wybacz, zdawało mi się, że dłużej. – Zawtórował mi śmiechem cmokając mnie
w polik.
W końcu atmosfera się rozluźniła. Naruto wypytywał nas o wszystko i
przestrzegał Kibę, że ma być dla mnie dobry, a Sasuke jak to on, siedział
pogrążony w swoim świecie z kamiennym wyrazem twarzy, którego za cholerę nie
dało się rozszyfrować.
Młody Uchiha w połowie kolacji przeprosił i wstał od stołu, po czym
oznajmił, że musi wyjść. Zastanawiałam się, co go ugryzło, ale po chwili
stwierdziłam, że pewnie chciał iść spotkać się z bratem. Gdy poszedł dalej
rozmawialiśmy, a Kiba chwalił się swoją drużyną, która została mu dziś
przydzielona. Strasznie się z tego powodu cieszył. Rozmowa była pełna śmiechów
i wygłupów. Naruto i Kiba dogadywali się doskonale, właściwie byli do siebie trochę
podobni.
Następnego dnia rano wylądowaliśmy całą czwórką na dywaniku u Hokage.
Całą drogę zastanawiałam się, po co przysłała po nas jednego z Anbu tak
wcześnie rano, a gdy weszliśmy do gabinetu razem z bratem, gdzie zastaliśmy
Tsunade i braci Uchiha, zaczęłam zastanawiać się, co przeskrobałam.
- Skoro już jesteście w pełnym składzie, przejdźmy do konkretów. –
Blondynka zabrała głos, gdy tylko shinobi w masce zamknął za sobą drzwi wychodząc.
– Cieszę się widząc was wszystkich z opaskami Konohy. Od dziś jesteście drużyną
siódmą pod przewodnictwem Itachiego Uchihy.
- Ale jak to? Przecież on, no nie istnieje. - Wtrąciłam się zdziwiona.
- Spokojnie, zaczęłam już prace w tym kierunku. Cały sztab i większość
shinobi w Konoha już wie. Wysłałam też oficjalną wiadomość o tym zajściu do
wszystkich Kage. Uprzedzę też dziś wieczorem mieszkańców. Nie powinien
być to problem po tym, jak twoje imię, Itachi, zostało oczyszczone i każdy zna
prawdę. – Itachi skłonił się kulturalnie. Podziwiałam jego postawę i
szacunek, jakim darzył swojego przełożonego. Był prawdziwym
profesjonalistą. – Zajmę się także starymi księgami, by nikogo nie wprowadzać w
błąd. - Roześmiała się spoglądając na mnie.
- No, co? – Burknęłam. Skąd miałam wiedzieć, że w książce kłamią?
- Dostaniecie swoją pierwszą misję. – Ciągnęła dalej, a na słowo ''misja''
Naruto nagle się rozbudził.
- W końcu! Jak za dawnych lat z Kakashim i Sakurą.
- No nie do końca. Sensei nie będzie się wiecznie spóźniał, a dziewczyna
mądrzyła. - Urwał zastanawiając się chwilę. – Nie, jednak nie, tylko kolor
włosów się zmieni. – Zakpił przeszywając mnie wzrokiem z wrednym uśmiechem, a
ja ruszyłam na niego oburzona.
- Uchiha, padalcu! Nie obrażaj mnie! – Chciałam go uderzyć, ale między nami
pojawił się Itachi i rozdzielił nas jak małe dzieci.
- Ty się uspokój, a ty jej nie prowokuj, Sasuke. - Powiedział spoglądając
kolejno na mnie i na swojego brata. – Zaraz będziecie mogli się wykazać na
treningu. – Stwierdził, a młodszy Uchiha fuknął na mnie i wyrwał się bratu
poprawiając ubranie, po czym znów stanął na swoim miejscu przed Hokage. – Ty
też Namikaze na miejsce. – Machnął na mnie wracając do szeregu.
Gdy już opadły emocje, a my znów staliśmy w rzędzie przed Hokage, Tsunade
wybuchnęła śmiechem.
- Idealna z was drużyna. – Stwierdziła powstrzymując śmiech.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego. – Przewróciłam oczyma parskając.
- Przepraszam. Itachi, podejdź. – Machnęła ręką i podniosła jasną teczkę. –
Tu są trzy misje dla was, na jutro. Wszystko jest wyjaśnione. Na pewno sobie
poradzicie, a teraz zmykajcie.
- Ale jak to trzy jednego dnia? – Zapytał zdziwiony Itachi łapiąc za
teczkę.
- Powiedziałam, sio! – Machnęła na nas ręką, a my wyszliśmy bez słowa, jak
kazała.
Wyszliśmy na korytarz, a Itachi otworzył teczkę kręcąc głowa z
niedowierzaniem.
- Misje rangi D. – Mruknął, a my jednocześnie jęknęliśmy.
- Co?!
- To jakaś kpina. – Fuknął Sasuke.
- Babunia chyba sobie żartuje. – Powiedział otwierając z powrotem drzwi do
gabinetu blondynki. – Tsunade-sama, to jakiś żart? – Zapytał spokojnie, ale
nikogo nie było już w środku.
- To zabierzmy się za te misje. – Westchnął Itachi, a ja przeniosłam ciężar
na prawą nogę.
- Dlaczego mamy wykonywać misje rango D? – Jęknęłam oburzona, a Itachi zaczął
czytać.
- Wiem, że te misje to dla was nic trudnego, ale Mai jest świeżo
upieczoną kunoichi i nie jest w temacie misji, więc te są na rozgrzewkę. –
Skończył pogłębiając się w lekturze naszych zadań.
- Wszystko przez ciebie. – Syknął Sasuke.
- Och przepraszam. Moja wina, że żyłam w równoległym świecie i nie mogłam
chodzić z wami do akademii. Przepraszam. - Zakpiłam.
- Cicho już. Przeanalizuje to i jutro powiem wam, co i jak. Spotykamy się o
szóstej rano pod bramą wschodnią z ekwipunkiem na cały dzień i w pełnym stroju.
Skoro ma to być wprowadzenie dla Mai, to potraktujemy to jak poważne zadanie.
Zrozumiano? – Powiedział stanowczo, że aż zamrugałam. On naprawdę traktował
gonienie kotów poważnie?
Przytaknęliśmy mu krótko zdołowani banalnym zadaniem, a następnego dnia
rano stawiliśmy się punkt szósta pod bramą całą czwórką jak kazał.
- Trzy misje. Znalezienie kota pani Hiroyuki, zrobienie zakupów dla
pana Hiroyuki oraz pocięcie drewna na opał dla państwa Okimoto. – Zamknął
teczkę i przeniósł na nas wzrok. – Wy łapiecie kota, a ja zrobię zakupy.
Drewno potniemy razem. Macie czas do czternastej na złapanie go. – Oznajmił.
- Po co nam aż tyle czasu? – Zapytałam zdziwiona. – I niby, dlaczego ty
masz robić zakupy, a my ganiać za kotem?
- Może, dlatego, że ja tu rządzę, a wy jesteście geninami? – Uśmiechnął się
wrednie. – Panowie wyjaśnią ci, dlaczego dałem wam aż tyle czasu.
Chciałam mu wygarnąć, ale zniknął. Czy wszyscy Uchiha muszą być tak
denerwujący?
- Buc. – Jęknęłam. – To, dlaczego mamy tyle czasu?
- W dzieciństwie często za nim ganialiśmy, no nie, Sasuke? – Zaśmiał się
blondyn.
- Ta, ale wtedy był mały. Teraz pewnie jest ogromny. – Westchnął
zrezygnowany.
- Ogromny? Ile może mieć kot? Pół metra? – Popatrzyłam na Sasuke jak na
idiotę.
- Zobaczysz siostrzyczko na miejscu. – Powiedział rozbawiony blondyn
ruszając.
Po paru minutach siedzieliśmy w domu zleceniodawczyni - Starszej,
irytującej pani z obsesją na punkcie kotów. W domu miała ich chyba z dwanaście.
To było straszne. Biedne kotki, poubierane w dziwaczne ciuszki.
- A to mój Puszek. Mam nadzieje, że go znajdziecie. Biedaczek się zgubił na
spacerku w parku przy północnej bramie. Pewnie pogonił za wiewiórką. –
Lamentowała staruszka podając mi zdjęcie kota, a ja oniemiałam.
- T-to t-tygrys? – Powiedziałam zszokowana przyglądając się zdjęciu, na
którym była pani Hiroyuki przytulająca wielkiego pomarańczowego kota.
- Tak, to mój Puszek Okruszek. Czyż nie jest słodki? Maleństwo moje...
Znalazłam je parę lat temu na spacerku. Był taki biedniusi. – Zaczęła opowiadać
dziwnie przesłodzonym głosem.
Półtorej godziny później wyszliśmy z jej domu. Myślałam, że tam zwariuję.
- O ja pierdolę, kurwa mać, co to było? Wyprało mi mózg. – Jęknęłam.
- Teraz już wiesz, po co nam tyle czasu. – Stwierdził Naruto.
- I jeszcze musiała zacząć gadać. Miałem ochotę ją zabić. – Fuknął
przecierając twarz dłonią.
- Zacznijmy go lepiej szukać, a nie marudzimy.- Westchnął blondyn ruszając
w stronę parku.
Po paru godzinach szukania kota po zaroślach, w końcu go znaleźliśmy. Leżał
przy strumieniu i lizał swoje futro. Był piękny. Wyglądał tak niewinnie, a to
przecież niebezpieczne, dzikie zwierzę. Co prawda udomowione, ale jednak
dzikie.
- Mai, nie podchodź do niego. Jeszcze coś ci zrobi. – Warknął Sasuke.
- Cicho. Kici, kici, kotku. Spokojnie. Nic ci nie zrobię. – Mówiłam
podchodząc powoli do tygrysa patrzącego na mnie z zaciekawieniem jak małe
dziecko, które chciało się bawić. Gdy byłam od niego niecały metr, nagle wstał
i uciekł oglądając się za siebie, jakby czekał, aż zacznę go gonić. – Świetnie.
– Syknęłam biegnąc za kotem. – Chłopaki, ruszcie się, bo nam zwieje! –
Krzyknęłam goniąc zwinne zwierzę.
Ganialiśmy go po parku prawie godzinę. Nie chcieliśmy zrobić mu krzywdy,
więc staraliśmy się nie używać broni. Kilka razy prawie już go mieliśmy, ale on
zawsze wymykał się nam w ostatniej chwili. Tym razem zrobiliśmy inaczej.
Otoczyliśmy zwierzę nie dając mu drogi ucieczki. Tygrys jednak ruszył na Sasuke
i skoczył na niego. Przestraszyłam się, myśląc, że kot coś mu zrobi, ale on
jedynie zaczął lizać chłopaka po twarzy. Wraz z Naruto rozbawieni odciągnęliśmy
Puszka od Uchihy. Blondyn założył zwierzęciu smycz, którą dostaliśmy od jego
właścicielki, a ja pomogłam wstać Sasuke powstrzymując śmiech.
- Co cie tak bawi? – Warknął wstając.
- Nic.- Wybuchnęłam śmiechem. – To było takie słodkie! – Pisnęłam, a Sasuke
zaczął mnie gonić.
Blondyn gwizdnął zwracając na siebie naszą uwagę – E, dzieci, nie ma czasu
na zabawy. Zostało pół godziny. – Powiedział rozbawiony trzymając krótko smycz
kota.
- Słyszałaś Namikaze? Ogarnij się. – Uśmiechnął się do mnie wrednie
ruszając w stronę domu klientki, a ja wywróciłam oczyma.
Pocięcie drewna było o wiele prostszym zadaniem. Itachi wraz z Sasuke
przecinali pniaki za pomocą swoich katan, a ja wraz z bratem przecinaliśmy je
kunaiami za pomocą Hien. Gdy skończyliśmy, starszy Uchiha poszedł do
Hokage złożyć raport. Modliłam się w duchu by tym razem Sanninka dała nam misję
przynajmniej rangi B.
Ten dzień był tak zwariowany i męczący, że nawet nie miałam czasu spotkać
się z Kibą i czułam, że długo go nie będę miała. Zaczną się moje misje, a Kiba
został przecież senseiem jednej z drużyn, więc sam teraz będzie często
wyjeżdżał na misje. Związki na odległość nigdy nie wypalają, nie? Zaczynam się
martwić o nas…
Po kolacji opadłam zmęczona na kanapę i nie miałam na nic siły. Nawet nie
chciało mi się wstać i iść położyć do pokoju. Ganianie za kotem po parku było
cholernie męczące. Nigdy więcej takiej misji.
Przymknęłam oczy na chwile zmęczona, ale niedane mi było spać, obudziło
mnie walenie w drzwi balkonowe.
- Kurwa, co znowu… - Warknęłam podnosząc się leniwie z kanapy, a w drzwiach
stał Itachi.
- Mamy misję. Rano o czwartej zbiórka pod bramą wschodnią. – Oznajmił.