Rok temu gdybym przeżyła to co teraz, pomyślałabym że
zwariowałam. Śnieg, bezkresna lodowa pustynia. Biel, wszędzie biel i nic poza
tym, a to tylko za sprawą przejścia przez jedne drzwi.
Potarłam ramiona dygotając z zimna, a siarczysty mróz spowił moje poliki.
Było tak zimno, że czułam jak drobne włoski na moich nagich ramionach stają
dęba. W Sunnie było gorąco, więc nie ubrałam się zbyt ciepło, miałam na sobie
czarny opięty t–shirt na ramiączkach i bojówki trzy–czwarte w odcieniu
wojskowej zieleni, sakwę z tyłu i na udzie na drobną broń no i plecak z ekwipunkiem,
który tak skrzętnie przygotowywałam przed podróżą.
– Ubierz się. – Nakazał rzucając w moją twarz jakiś ciepły ciemny materiał.
Ściągnęłam bluzę z twarzy i spiorunowałam chłopaka spojrzeniem odrzucając mu
jego rzecz.
– Umiem sama o siebie zadbać. Nie potrzebuje niańki idioto. – Warknęłam
wyciągając z kieszeni zwój i odpieczętowując ciepłe ubrania.
– Spokojnie. Chciał dobrze siostra. – Naruto zaśmiał się wciągając ciepłą
bluzę przez głowę.
– Gdyby tak było to użyłby słowa "proszę" i nie rzucałby mi tego
jak psu. – Warknęłam zirytowana zakładając nerwowo ciepłe spodnie na ubranie,
nie miałam ochoty się rozbierać. – Gdzie my jesteśmy i gdzie reszta? – Jęknęłam
rozglądając się po białym pustkowiu, nawet drzwi zniknęły.
– Tak sądzę, że drzwi były rodzajem portalu i to tu ma odbyć się druga
część egzaminu. – Westchnął ciężko zapinając swoją pomarańczowo czarną kurtkę
pod samą szyje. – Mogli wybrać milsze miejsce.
– Powinniśmy ruszać. Mamy tylko tydzień na znalezienie wyjścia i zdobycie
zwoju nieba. – Powiedział kruczowłosy obracając w dłoni zwój ziemi, który
otrzymaliśmy przed startem. Zdobycie obu zwoi i dotarcie do wierzy walk było
warunkiem przejścia do trzeciego etapu eliminacji, czyli sparingu między
zawodnikami. – Powinniśmy ruszyć w góry i rozbić tam obóz przed zmrokiem. Osiadanie
na otwartej przestrzeni jest głupotom. – Dodał ruszając w stronę masywu
górskiego.
– Kto mu powiedział że będzie rządził? – Zapytałam brata z oburzeniem w
głosie. – I dlaczego on ma pilnować zwoju?
– Daj spokój Mai. To nie ma sensu. Ciekawsze jest to dlaczego nie jesteśmy
w Lesie Śmierci. – Zaśmiał się ruszając za kompanem, a ja w ślad za nim. –
Sasuke lubi rządzić, a skoro jego plan jest racjonalny to ja nie będę marudził.
Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że pchanie się na miejsce lidera będąc w
grupie z Uchiha jest przereklamowane. On zawsze będzie się wtrącał i
kontrolował, a że jest uparty jak osioł to … – urwał śmiejąc się pod nosem.
– Przestaniesz się w końcu śmiać? Ja nie wiem gdzie ty tu widzisz coś
zabawnego. – Westchnęłam ciężko biegnąc za brunetem. – Dlaczego mamy się na to
godzić, bez jakiejkolwiek możliwości wyboru, czegokolwiek?
– Chcesz to go dogoń Mai i mu to powiedz. – Poruszył zachęcająco brwiami
uśmiechając się do mnie. – Na pewno cię posłucha, a już na pewno wysłucha. –
Dodał z widocznym rozbawieniem.
– Żebyś wiedział, że spróbuje. – Prychnęłam. Wiem, że Naruto znał Sasuke od
niemal zawsze, ale ja też go znałam i nie miałam zamiaru mu znowu pozwalać na
robienie tego, co chce. Byliśmy drużyną i oczekiwałam, że będzie się liczył z
naszym, moim zdaniem przy podejmowaniu decyzji. Sam za nas nie przejdzie
egzaminu.
Gdy w końcu dotarliśmy do podnóża łańcucha górskiego rozbiliśmy obóz między
skałami, tak by ukryć naszą obecność jak najlepiej.
– Sasuke… – Zaczęłam podchodząc do niego. Miałam ochotę zacząć krzyczeć,
ale postanowiłam zacząć grzecznie. Ostatnio nie wychodziło nam rozmawianie. I
teraz też się nie zapowiadało. Sasuke skończył przepakowywać swój plecak i
zapiął gwałtownie jego zamek podrywając się z kolan do pionu.
– Idę na zwiad. Skończcie rozbijać obóz i zorganizujcie jakieś ognisko. –Popatrzył
na mnie chłodnym spojrzeniem oznajmiając, że nie ma zamiaru mnie wysłuchać.
Nawet nie zdążyłam otworzyć ust by zaprotestować a on ruszył przed siebie.
– Idiota! – Ryknęłam za nim rzucając w przestrzeń kulką śniegu.
– Bardziej w prawo, a na pewno byś trafiła Mai. – Uśmiechnął się
pobłażliwie zapinając swój namiot.
– Zabawne. – Warknęłam. – Dlaczego on jest takim idiotą? Naprawdę mnie
wkurwia niemiłosiernie wiesz? Mam ochotę
go zabić.
– No idź do niego. – Rzucił przytulając mnie. – Tylko nie wrzeszcz na
niego, on tego nie lubi.
– Naruto to nie jest pies. – Zaśmiałam się odsuwając się od brata.
Przygryzłam dolną wargę i popatrzyłam na niego niewinnie. – A mogę?
– Idź, tylko się nie zgub mi. – Uśmiechnął się mierzwiąc mi włosy.
– Ej. – Jęknęłam poprawiając się. – Nie zgubię. Nie jestem małym dzieckiem.
– Westchnęłam ciężko.
– Może i nie jesteś, ale to nie zmienia faktu, że będę się o ciebie
troszczył i martwił Mai. W końcu jesteśmy rodziną. – Uśmiechnął się znów.
– No jesteśmy, ale mógłbyś dać mi trochę więcej luzu. Wystarczy mi stres,
który wywołuje Sasuke.
– To znaczy?
– No, bo… tego. – Westchnęłam ciężko zakłopotana. – Musze już iść. Pogadamy
później. – Oznajmiłam i złapałam za swój trochę już lżejszy plecak, po czym
ruszyłam za Uchihą.
Gdy w końcu go znalazłam czaił się na wzniesieniu obserwując coś bacznie z
góry. Podeszłam do niego ostrożnie wcześniej niwelując przepływ chakry w ciele,
by stać się bardziej niewidzialną.
– Kiepska próba. Miałaś zostać z Naruto. – Powiedział sucho piorunując mnie
spojrzeniem.
– To nasz przeciwnik? Wyglądają jakby urwali się z igloo. – Stwierdziłam
widząc troje shinobi w szaro białych futrach z dużym białym psem ignorując jego
marudzenie. – Tak po za tym to chciałam ci tylko przypomnieć, że czy ci się to
podoba czy nie jesteśmy drużyną i pracujemy wspólnie, a jeśli nie wiesz, co to
słowo znaczy chętnie kupię ci na urodziny słownik.
– Pracujemy wspólnie, podzieliłem
uczciwie obowiązki. Ja poszedłem na zwiad a Naruto pilnował ciebie. – Syknął
zirytowany.
– Och tak?! To mogłeś mi powiedzieć, że mnie tu nie potrzebujesz. Zostałabym
w domu na kanapie, wiesz? – Ryknęłam na niego zbulwersowana nie przejmując się
naszym położeniem. – Jesteś kretynem i tyle. Przejmujesz się tylko czubkiem
własnego nosa. Jesteś dziecinny i niezdecydowany. Wysyłasz ludziom sprzeczne i
niejasne informacje. Co ty sobie myślisz?
– Na pewno dalej wyrzucasz mi to, że zostawiłem cię z Naruto? – Zapytał uśmiechając
się wrednie. – Mai ogarnij się i nie
krzycz tak. – Nakazał przyciągając mnie do siebie i zasłonił mi dłonią buzie.
– Weź te łapę! – Warknęłam wyrywając się.
– Idiotka. – Fuknął łapiąc mnie za ramie i odskakując kawałek dalej, gdy
właśnie na naszym miejscu ziemia się zapadła. – Dlatego miałaś zostać w obozie.
Schowaj się załatwię to sam. – Warknął zirytowany puszczając mnie.
– Nie ma mowy! Nie traktuj mnie tak. – Krzyknęłam uderzając go w tors.
– Przestań. Jesteśmy w górach, zaraz wywołasz lawinę tymi krzykami. –
Warknął na mnie nieprzyjemnie.
– Proszę, proszę, co my tu mamy. – Zaśmiał się siwowłosy nastolatek o jasno
błękitnych oczach. Wyglądał jak rasowy człowiek śniegu, ubrany w ciepłe szarawe
futro trzymał w ręku długą rzeźbioną grubą laskę. –Nadare zrób z nimi porządek.
– Naprawdę myślisz, że dacie nam radę we troje? – Zapytał kruczowłosy, gdy
reszta Eskimosów doskoczyła do kolegi. Jak zawsze butny.
– Och nie jesteśmy sami. – Zaśmiał się najwyższy z nich. Gruby czarnowłosy
chłopak przyodziany podobnie jak reszta w siwawe futro. – Po naszej stronie
jest natura. – Gdy skończył duży biały pies zawył bardzo głośno, a mały zakapturzony
chłopiec, trzeci z drużyny, mu zawtórował wcześniej składając kilka pieczęci
wywołując dziwne wibracje podłoża. Przerażona i zdezorientowana złapałam Sasuke
za ramie. Nie wiedziałam, co mam robić.
– Co się dzieję? – Zapytałam cicho.
– Lawina. – Odparł krótko i w jednej chwili z gór zsunęły się ogromne
pokłady śniegu. Wszystko ruszyło na nas z taką prędkością że nie było szansy na
ucieczkę. Uchiha szarpnął mnie za sobą i ostatnie co zobaczyłam to niebieskawy
blask jego Chidori.
Gdy się ocknęłam z nieprzyjemnym bólem głowy było całkiem ciemno. Usiadłam
na podłożu i rozejrzałam się, jednak w ciemności nie było zbyt wiele widać. Zdjęłam
z pleców plecak i wyszperałam w nim latarkę, gdy ją zapaliłam omiotłam światłem
całe pomieszczenie, znajdowałam się w jakiejś grocie. Bałam się odezwać by nie
wywołać jakiś nieprzyjemności, znowu. Ostrożnie wstałam i skupiając się na
energii Sasuke próbowałam go znaleźć. Nie byłam w tym mistrzem a on należał do osób,
które potrafiły doskonale kryć swoją obecność jednak po kilku chwilach
skupienia wyczułam delikatny impuls jego energii niedaleko mnie. Skąd wiedziałam,
że to on? Po prostu wiedziałam, energia Sasuke była tak charakterystyczna, że
aż nie do podrobienia, zimna, wroga i tajemniczo pociągająca. Ku mojemu
zaskoczeniu chłopak leżał nieprzytomny przysypany śniegiem. Próbowałam go
dobudzić jednak nieskutecznie. Sprawdziłam puls i tętno. Oddychał, na szczęście.
Wygrzebałam go ze śniegu i wyszperałam z torby zwój, w którym miałam
zapieczętowaną dużą lampę namiotową. Chciałam rozświetlić otaczające mnie
miejsce. Nie ukrywam, że bałam się strasznie. Mój kompan był nieprzytomny a
gdzieś w pobliżu czaił się wróg, nie miałam też jak wezwać pomocy, a szukanie
wyjścia z groty zapuszczając się samej w jej ciemne i kręte korytarze nie było
mądrym pomysłem, zwłaszcza, że musiała bym zostawić Uchiha na pastwę
nietoperzy. – Brr… – Wzdrygnęłam się na samom myśl o nietoperzach.
Gdy w końcu rzuciłam trochę światła na okolice zajęłam się nieprzytomnym
chłopakiem, miał rozciętą głowę, ale nie było to na szczęście nic poważnego. Przemyłam
ranę i ją opatrzyłam. Sasuke był strasznie zimny. Bałam się, że tu zamarzniemy
zanim on się obudzi, więc wyciągnęłam wszystkie ubrania, które przy sobie
miałam, niestety nie było tego zbyt wiele, i przykryłam go. Gdy po jakimś
czasie czułam, że nawet mi jest coraz zimniej zaczęłam zastanawiać się co
zrobić by nas ogrzać. Przypomniałam sobie, że kiedyś na lekcji biologii pani
opowiadała o takich przypadkach. Koledzy z klasy byli zachwyceni takim sposobem
udzielania pomocy. Potem bardzo długo wymyślali niesamowicie głupie
scenariusze, w których to utknęli z ładną koleżanką czy nauczycielką pod
śniegiem. – Dzieciaki. –Westchnęłam sama do siebie na wspomnienie z przeszłości
i zdjęłam swoje ubrania dorzucając je do kupy rzeczy robiącej za kołdrę i pościel,
wcześniej także rozbierając Sasuke, co nie było wcale takie proste. Zdawało mi się,
że moje policzki płoną ze wstydu podczas tej czynności, ale nie miałam innego
racjonalnego pomysłu. Wślizgnęłam się pod tę stertę i przytuliłam do Sasuke.
Leżąc tak w samej bieliźnie wtulona w niego w końcu zasnęłam.
Otworzyłem powoli oczy z grymasem na twarzy. Okropnie
bolała mnie głowa. Chciałem podnieść rękę, ale czułem że przygniata ją coś
ciężkiego i ciepłego. Gdy podniosłem się ociężały na przedramionach i
rozejrzałem, nie potrafiłem zrozumieć co się stało. Pamiętałem tylko, że użyłem
Chidori by przebić górę i uciec lawinie razem z Mai, a teraz ona leżała obok
mnie przykryta stertą ubrań. Naszych ubrań. Gdy usiadłem dotarło do mnie, że
nie mam na sobie prawie nic. Poczułem się naprawdę dziwnie. Speszony? Musiałem
naprawdę mocno rąbnąć się w głowę. Zastanawiałem się, dlaczego nie miałem ubrań
na sobie. Gdy Mai zaczęła się budzić nie miałem pojęcia, co zrobić. Położyć się
i udawać, że śpię, czy jednak nie.
– Sasuke… – Westchnęła ciężko zaspana, patrząc na mnie leniwym spojrzeniem.
Wyglądała tak niewinnie i delikatnie.
– Wytłumaczysz mi to? – Zapytałem spokojnie. Nie miałem powodu na nią
krzyczeć.
– Nie. – Burknęła spływając rumieńcem i odwracając się ode mnie.
– No przestań. – Prychnąłem chcąc ją odkryć i zmusić by na mnie spojrzała
jednak ona kurczowo trzymała się okrycia.
– Musisz? – Warknęła.
–O co ci chodzi? –Spytałem patrząc uporczywie na jej czerwoną twarz. Po
chwili jednak dotarło do mnie, dlaczego jest tak agresywna. – A. – Wydusiłem krótko
przełykając ogromną gulę w gardle. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco.
– Idiota. – Wysyczała. – Odwróć się. – Poprosiła zakłopotana po chwili. Bez
słowa zrobiłem, co chciała. Cierpliwie czekając aż się ubierze zastanawiałem
się czy mi to wyjaśni. – Jak się czujesz? – Zapytała w końcu zatroskana i jakby
speszona.
– Dobrze. – Odparłem zgodnie z prawdą. – Wyjaśnisz mi co się stało? –
Zapytałem zakładając na siebie koszulkę a potem bluzę leżącą na stosie.
– A muszę?
– Musisz. – Ponagliłem ją spojrzeniem.
– Pamiętam tylko światło twojego Chidori. – Wzdrygnęła się. Bardzo nie lubiła
tej techniki. – Ocknęłam się kawałek dalej. – Powiedziała spuszczając wzrok. – Zaczęłam
cię szukać, i znalazłam nieprzytomnego. Opatrzyłam ci ranę. – Powiedziała
stukając się w swoje czoło. – I przykryłam żebyś nie zamarzł, ale ty byłeś
nadal bardzo zimny i mi też było zimno. – Westchnęła ciężko. – Przypomniało mi
się, że kiedyś ktoś opowiadał mi o takiej sytuacji, i że ciało ludzkie jest jak
grzejnik, więc no… – Zarumieniła się. – Musiałam przysnąć, gdy zrobiło się
ciepło. – Skończyła wyraźnie podenerwowana i skrępowana. Zaśmiałem się krótko. –
Nie śmiej się. – Burknęła.
– Nie śmieję. – Wydusiłem, niemniej skrępowany niż ona. Jednak nie tym, że leżała
przy mnie półnaga, ale tym, że uratowała mi życie, a ja cały dzień zachowywałem
się jak dupek. – Dziękuję. – Wydusiłem cicho z trudem.
– Słucham? – Zapytała nagle pogodniejąc. – Mówiłeś coś?
– Nie powtórzę Mai. – Odparłem sucho piorunując ją wzrokiem.
– To nie. – Prychnęła zakładając ręce na piersi obrażając się jak
pięciolatka.
– Nie obrażaj się. Przecież słyszałaś. – Wywróciłem oczyma, patrząc na nią
uważnie. Podniosłem kciukiem jej podbródek do góry delikatnie by na mnie spojrzała.
– Zrobimy tak, sprzątniemy to, wyciągnę nas stąd i o tym zapomnimy. Ty nikomu
nie powiesz, że uratowałaś mi życie… – Przerwała mi z oburzeniem.
– Niby, czemu?!
– Może, dlatego że ja nie powiem nikomu o tym, że mnie rozebrałaś i spałaś
zemną naga? – Uśmiechnąłem się do niej wrednie ona wywróciła oczyma teatralnie.
– Wcale nie naga. – Burknęła cała czerwona.
– Tak masz racje bielizna tu bardzo wiele zmienia. – Powiedziałem
rozbawiony.
– Nic nie widziałeś, idioto. – Warknęła.
– Teraz nie. – Stwierdziłem patrząc na nią zadziornie.
– Świetnie, ozdrowiałeś. Rusz dupę i wydostań nas z tej lodówki.– Wstała
zwijając nasze „łóżko”
– Jak pani sobie życzy. – Zaśmiałem się znowu. W końcu prowadziliśmy
normalną, jak na nas, konwersację.
– Ten mróz ci zaszkodził. Ciągle się śmiejesz. Nie widzę tu nic zabawnego,
prawie zamarzliśmy na śmierć. – Powiedziała sucho wzdrygając się z zimna.
Myślałem, że znowu będzie normalnie, ale teraz to ona budowała mór między nami.
Jak tylko dotarliśmy do obozu bez słowa zamknęła się w swoim namiocie. Naprawdę
nie rozumiałem jej zachowania.
– Gdzie byliście tyle czasu? – Zapytał podnosząc głowę znad ogniska.
– Były małe utrudnienia. – Wyjaśniłem krótko. – Jest ich trzech, lubują się
w technikach śnieżnych. W górach będą mieć przewagę. – Zacząłem.
– A co z Mai? – Dopytywał patrząc na mnie zawzięcie.
– Nic. – Wzruszyłem ramionami.
– Jasne. Jak zawsze? – Westchnął ciężko wstając z pieńka przy ognisku i
wszedł do jej namiotu zasuwając zamek za sobą mierząc mnie nieprzyjemnym, jak
na Naruto spojrzeniem.
Gdy wszedłem do jej namiotu, Mai leżała w śpiworze udając,
że śpi. Chyba nie chciała bym jej przeszkadzał, ale miałem już dość tego, że
ciągle chodzi smutna przez tego idiotę.
– Powiesz mi co się dzieje? Martwię się. – Zapytałem przysiadając obok niej
i odgarniając jej kosmyki włosów z twarzy otarłem delikatnie kciukiem jej łzy.
– Nie płacz Mai. – Powiedziałem cicho, a ona rzuciła mi się na szyje chowając
głowę w zagłębienie mojego barku. – Porozmawiaj zemną. – Poprosiłem głaszcząc
ją delikatnie po plecach przytulając by dodać jej otuchy. Ostatnimi czasy byłem
tak zajęty Hinatą, że przestałem interesować się własną siostrą. Co zemnie za
brat?
– Nie chcę o tym gadać. – Pociągnęła nosem odsuwając się ode mnie
delikatnie otarłszy wierzchem dłoni łzy.
– To głupie.
– Bratu nie powiesz? Co znowu zmalował Sasuke hm? – Uśmiechnąłem się do
niej pogodnie. Pyłem pewien, że chodzi o niego.
– Porozmawiajmy o czymś miłym hm? Co u Hinaty? – Zapytała uśmiechając się
niewinnie.
– Nie wiem Mai, siedzę tu z tobą a ona jest w Konoha. Nie zmieniaj tematu.
– Wywróciłem oczyma. – Nie jestem idiotą, ok?
– No wiem… – Burknęła znowu smutniejąc. – Będziesz zemną szczery?
– Będę. – Odparłem krótko.
– Ale nie jako brat tylko jako shinobi. – Upewniła się.
– Mai. – Ponagliłem ją.
– Naprawdę jestem tak beznadziejna, jako kunoichi? – Zapytała.
– Nie jesteś. Dlaczego tak twierdzisz? – Zapytałem szczerze zdziwiony.
– Bo ciągle mnie niańczycie. – Burknęła pod nosem.
– Nie prawda Mai. – Zaprzeczyłem. – Skąd ci się to bierze, hm? –
Uśmiechnąłem się do niej ciepło. – Jesteś wspaniałą kunoichi. Chciałbym być tak
dobry jak ty mając tak krótką praktykę.
– Bo Sasuke… – Zaczęła.
– No, co ten idiota znowu wymyślił? – Zapytałem ze śmiechem myśląc, że to
głupota.
– Powiedział mi dziś, że równo rozdzielił obowiązki. On był na zwiadzie, a
ty pilnowałeś mnie. Potem jak nas zaatakowano, stanął przede mną i powiedział,
że sam sobie poradzi. Czułam się jak piąte koło u wozu. – Burknęła niemal się
rozpłakując. – Przed samym wyjazdem zapytał mnie czy na pewno chce startować,
bo to nie zabawa i mogę zginąć. Jakby od razu założył, że to się stanie… – Westchnęła
ciężko wtulając się we mnie znowu. – Nie jestem beznadziejna, prawda? Dam sobie
radę Naruto? Nie umrę tu prawda? – Zapytała naprawdę przerażona.
– Oczywiście, że nie. Dasz sobie radę słońce. W końcu jesteś moją siostrą
nie? – Zaśmiałem się pogodnie do niej. Jednak w środku się we mnie gotowało. – Odpocznij
sobie. I nie słuchaj tego idioty. Zobaczysz skopiesz mu tyłek przy pierwszej
okazji. – Uśmiechnąłem się do niej odsuwając ją od siebie. Wstałem i wyszedłem
z namiotu zasuwając zamek.
Sasuke siedział przy ognisku, myśląc nad czymś dość intensywnie. Podszedłem
do niego i popatrzyłem na niego z góry. – Wstań. – Poprosiłem. Gdy tylko
wykonał polecenie przywaliłem mu pięścią w brzuch tak mocno, że zgiął się w pół
kasłając. Dawno się we mnie tak nie
gotowało ze złości.
– Odbiło ci? – Warknął oburzony, a ja nie odpowiadając wymierzyłem kolejny
cios posyłając go na skalną ścianę z dużą siłą.
– Jesteś naprawdę Idiotą Sasuke. Jak mogłeś? – Warknąłem na niego
podchodząc powoli, gdy on się zbierał do kupy. Włączył swoje Kekkei Genkai i spojrzał
ma mnie dysząc. W jego oczach malowało się niezrozumienie. – Dlaczego tak traktujesz moją siostrę, co?
Ile to razy pierdoliłeś mi o tym, że ci na niej zależy?
– Naruto nie rozumiem. Nic jej nie zrobiłem, przysięgam. Opanuj się. –
Westchnął stając w pozycji obronnej.
– Powiedziałeś jej wiele przykrych słów. Mai myśli, że jest bezużyteczna,
słaba i nie nadaje się na kunoichi. Boi się, że umrze tu, na egzaminie.
Dziękujemy ci za wsparcie. – Warknąłem zirytowany. Dlaczego on nagle jest tak
tępy?
– Ja… – Zaczął, ale nagle jakby go zatkało. Gdy spojrzałem za siebie
zrozumiałem, czemu zamilkł. Mai stała za nami przyglądając się wszystkiemu.
– Nie powiedziałam ci tego Naruto byś poszedł mu zaraz to przekazać, a tym
bardziej go lał. Ma prawo mieć swoje zdanie. – Burknęła. – Nie każdy może być
wami wiecie?! – Fuknęła wracając do namiotu w pośpiechu. Ruszyłem za nią nie
chcąc by znowu była smutna jednak Sasuke mnie zatrzymał.
– Pozwól mi. To moja wina. – Mruknął łapiąc mnie za ramie. Kiwnąłem tylko
głową, a on podążył za Mai.
W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Oczy piekły mnie
od łez, które napływały powoli do moich oczu. Starałam się nie rozpłakać, ale
to było naprawdę trudne. Byłam na skraju załamania nerwowego. Czułam, że
potrzebuje jeszcze jednego drobnego impulsu by znów spaść w ciemną otchłań
smutku, użalania się nad sobą i beznadziei. Czułam się naprawdę
niedowartościowana. Mój przyjaciel, jedna z bliższych mi osób twierdził, że do
niczego się nie nadaje, podsycając tym samym mój wewnętrzny niepokój i strach
przed porażką. Życie w cieniu tak uzdolnionych ludzi jak Naruto i Sasuke
zaczynało mi coraz bardziej doskwierać. Wcześniej nigdy nie miałam sobie
równych. Moje wewnętrzne ego nakazywało mi być najlepszą, jednak tu nie było na
to szans. Nie mogłam nadrobić osiemnastu straconych lat.
– Wyjdź. – Powiedziałam sucho, gdy tylko brunet przekroczył próg mojego
namiotu. On jednak nie posłuchał.
– Wiem jestem idiotą. – Zaczął. W jego tonie głosu było słychać jak bardzo
mu ciężko wypluwać kolejne słowa. – Mówiłem to wszystko, bo byłem na ciebie
zły, nadal jestem… – Westchnął zwieszając głowę. – Nie myślałem, że tak bardzo
weźmiesz to do siebie. Jesteś naprawdę wspaniała Mai… – Nie dałam mu skończyć wypchnęłam
go z namiotu i zasunęłam zamek.
– Nie chce tego słuchać. Dobranoc. – Powiedziałam, po czym położyłam się
spać. Myślałam, że do rana mi przejdzie i już wszystko będzie dobrze. Sasuke
zrozumiał swój błąd ja wiedziałam, że powiedział to w złości. Nie było to więc
prawdą, a jednak. Całą noc nie mogłam spać wierciłam się z jednego boku na
drugi. Czułam dziwny niepokój. Gdy w końcu przysnęłam, poczułam coś na wzór
spadania. Przed oczami miałam mrok, nie wiedziałam co się dzieję. Leciałam w
dół. Zaczęłam wyłapywać w tym wszystkim jakiś szmer, szum wody, krople
uderzające o podłoże wydające charakterystyczny dźwięk kapania. Gdzieś tam było
dno. Pytanie tylko czy upadek będzie bolał. – Nie będzie. – Usłyszałam cichy
niewyraźny, przerażający głos, odbijający się echem w przestrzeni. – To zajmie
tylko chwile. – Głos stawał się coraz wyraźniejszy, próbowałam mrugać by coś
dostrzec, ale mrok był nieprzenikniony. – Prosiłem byś zemną wróciła Mai. –
Poczułam jak serce mi staje, a ciało przeszywa lodowaty dreszcz. Seth. Znowu
mam omamy. – Zabawa się skończyła. Nie mogę ci już pomóc. – Wyszeptał jakby tuż
przy moim uchu. Gdy spróbowałam odgonić głos dłonią jak muchę przy uchu ocknęłam
się zdyszana. Przerażona wybiegłam z namiotu niemal uderzając w brata.
– Mai co jest? – Zapytał zatroskany przygarniając mnie do siebie.
– Nie chce spać. Znowu miałam koszmar. – Burknęłam pod nosem. – On mnie
prześladuje. Boję się Naruto.
– Kto? – Zapytał wyraźnie zdezorientowany blondyn. Z tego wszystkiego
zapomniałam, że nigdy mu nie wspominałam o moich koszmarach.
– Seth. Jej były. – Odparł, wychodząc z namiotu. – Nie mówiła ci?
– Nie mówiłam. – Westchnęłam ciężko zakłopotana widząc minę Naruto. – Zanim
pokłóciłam się z Sasuke, jeśli można to tak nazwać… – Kichnęłam. – Miałam kilka razy dziwne sny.
– Dziwne? – Zapytał prowadząc mnie
do swojego namiotu. Usiadł zemną i okrył kocem. Sasuke także przysiadł się obserwował
mnie bardzo uważnie, to było naprawdę krępujące.
– Były bardzo realistyczne. – Wyjaśniłam. – Zawsze budził mnie Seth w
tamtym świecie. Wydawało mi się wtedy,
że to co jest tu było tylko snem, iluzją, ale potem na szczęście się budziłam.
Raz nawet chyba lunatykowałam. Wydawało mi się, że spotkałam go w świątyni, w
której mnie znalazła Tsunade – sama. To było okropne. – Burknęłam pod nosem. –
Potem to zniknęło.
– Więc dziś znowu śniłaś o tamtym świecie? – Zapytał zatroskany ciągle tuląc
mnie do siebie, to bardzo dodawało mi otuchy.
– Nie, dziś nie. To było coś zupełnie innego. – Westchnęłam. – Najpierw nie
mogłam zasnąć bardzo długo, a potem poczułam, że spadam. Było ciemno i głucho.
Z czasem zaczęłam słyszeć szmery. Woda kapała. Więc pomyślałam, że gdzieś jest
dno i w końcu spadnę. Zastanawiałam się czy będzie bolało i wtedy coś mi
odpowiedziało. Ten głos był bardzo przerażający, nieludzki.
– Co ci odpowiedział? – Zapytał zdziwiony brunet.
– Że nie będzie bolało. Po chwili znów coś się odezwało. Powiedziało, że
będzie to trwało tylko chwilę. Potem byłam już pewna, że to on. Użył mojego
imienia i wspomniał, że przecież prosił bym z nim wróciła, a potem szeptem tuż
przy moim uchu dodał, że zabawa się skończyła i nie może mi już pomóc. To było
naprawdę straszne. Obudziłam się i wpadłam na ciebie, braciszku. – Westchnęłam
ciężko spuszczając wzrok.
– Jesteś pewna, że to były sny? – Zapytał zatroskany przytulając mnie do
siebie. – A ty? Nie pomyślałeś, że to
mogły nie być sny? Doświadczony shinobi.
– Prychnął. Sasuke nie odzywał się jednak nadal. Zachowywał się bardzo dziwnie
jak na siebie.
– Jak nie sen to co? – Zapytałam trochę zdziwiona.
– Nie wiem, ktoś mógł manipulować twoimi snami, albo mógł ci wejść po
prostu do głowy i wywołać halucynacje. Nie wiem, zajmiemy się tym, gdy wrócimy.
Jednak wolałbym przesadzać. – Westchnął ciężko. – Połóż się i prześpij. Trzeba
przestać się obijać i jak najszybciej się stąd urwać. – Uśmiechnął się szeroko
do mnie.
– Najpierw to musimy zdobyć zwój braciszku, zapomniałeś? – Zapytałam
ziewając zmęczona.
– Spać. – Zaśmiał się.
– Nie chce. – Burknęłam, nie chciałam by znów coś mi się przyśniło.
– Mai, słoneczko. Ja cię ładnie proszę, wyśpij się. – Westchnął ciężko
znowu. Widocznie był zmartwiony tą sytuacją. – Jeśli chcesz to możesz się do
mnie przytulić albo do Sasuke. – Uśmiechnął się wskakując na bruneta siedzącego
w milczeniu.
– Ja z nim nie rozmawiam. – Burknęłam zakładając ręce na piersi.
– Nie masz rozmawiać. – Zaśmiał się głupawo wstając i wychodząc z namiotu.
– Naruto wracaj! – Zawołałam za nim rozpaczliwie on jednak mnie zignorował.
– Idioto! – Warknęłam rzucając się na plecy i zawijając miękkim śpiworem postanowiłam
ignorować obecność Sasuke. Po kilku minutach jednak stało się to dla mnie
strasznie uporczywe i irytujące. On tam siedział, gapił się i nic. Kompletnie
nic. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam się tak by widzieć jego twarz
oświetlaną delikatnym bladym światłem lampy. – Długo będziesz tak siedział? –
Zapytałam, ale dalej nic nie mówił tylko się patrzył tempo w jeden punkt. Nawet
nie mrugał. – Umarłeś? Po co tu siedzisz? –Zapytałam znów. Miałam wrażenie, że mówię
do ściany. Złapałam jakiś zwój, który leżał przy mojej głowie i cisnęłam nim w
Sasuke.
– Naprawdę? – Zapytał patrząc na mnie pobłażliwie łapiąc przedmiot.
– Trzeba było odpowiedzieć.
– Po co? Nie chcę się z tobą znowu kłócić. Będę
tu siedział i pilnował twojej chakry. Jeśli ktoś wejdzie do twojej głowy
wyczuje to. – Wyjaśnił. – Śpij.