„Minęło kilka
miesięcy i w końcu nadeszła tak upragniona przez wszystkich wiosna. Przyroda zaczęła
budzić się do życia. Dni stawały się coraz dłuższe, a temperatura była coraz
wyższa. Lubiłam tu przychodzić po ciężkich treningach i przyglądać się rozbrykanym dzieciom, sama nie miałam tak beztroskiego
dzieciństwa. Od tamtego wieczoru nie widziałam już nigdzie Sheta, a Sasuke…
Niektórzy powiedzieliby, że to całkiem normalne, ale on po prostu mnie unikał.
Bardzo brakowało mi przekomarzania się z nim. Najnormalniej w świecie tęskniłam
za nim, choć wstydziłam się do tego przyznać. Tęskniłam, bo często razem z
Naruto lub sam znikał na misje. Moją „misją” przez ostatni czas był morderczy
trening. Egzamin był tuż za rogiem, a ja nadal nie czułam się gotowa.”
Wstałam z ławki i przeciągnęłam się prostując kości. Rozmasowałam obolałe
mięśnie i uśmiechnęłam się sama do siebie patrząc jeszcze raz na to co przed
chwilą napisałam na kartce w zeszycie, po czym ją wyrwałam i porwałam na drobne
kawałki wypuszczając z rąk by poleciały z wiatrem. Tak właśnie wyglądał mój
pamiętnik. Nie zostawiałam śladów po wpisach, bo nigdy nie chciałam by
ktokolwiek to przeczytał. Lubiłam w ten sposób wyrzucać z siebie smutki i żale,
a niektóre wpisy były naprawdę ckliwe i żałosne.
- Nikt ci nie powiedział siostrzyczko, że to nie ładnie śmiecić? –
Usłyszałam za sobą przyjemny, radosny głos i poczułam jak Naruto przytula mnie do
siebie. Wtuliłam się w brata wracając z obłoków na ziemie.
- Braciszku. Tęskniłam. – Popatrzyłam na niego z radością w oczach. Nie
widziałam go dwa tygodnie a czułam jakby minęła wieczność. – Jak mnie
znalazłeś?
- Ja też tęskniłem. – Uśmiechnął się promiennie mierzwiąc mi włosy. – Nie
doceniasz mnie siostra. Znalazłbym cię na końcu świata. – Uśmiechnął się
zadziornie.
- Gadałeś z Itachim. – Stwierdziłam a chłopak zakłopotany podrapał się po
głowie i zaśmiał nerwowo.
- Tak. – Burknął w końcu. – To przerażające jak dobrze mnie znasz.
- W końcu jesteśmy bliźniętami. – Zachichotałam. – Po co się aż tu
pofatygowałeś?
- Chciałem pogadać. – Spoważniał.
- Uuu będzie poważna rozmowa ze starszym bratem? – Wywróciłam oczyma
czując, o co będzie pytał.
- To nie jest śmieszne słońce.
Wiesz, że w poniedziałek zaczyna się pierwszy etap konkursu, prawda?
- No jasne, że wiem Naruto. Itachi nie pozwalał mi o tym zapomnieć ani na
moment. – Westchnęłam ciężko opierając
się o barierki placu zabaw wpatrując się w beztrosko biegające dzieci. – Zdaje
sobie sprawę z tego, że mogę nie wrócić.
- Mai. – Przytulił mnie do siebie.
- Braciszku chce coś osiągnąć. Tata i mama przeszli ten egzamin, ty
właściwie też. Wszyscy włożyli tyle pracy w moje treningi. Nie mogę ich zawieść
i podkulić ogon. – Zacisnęłam mocno pięści aż kostki mi pobielały. – Chcę byś
był dumny zemnie tak jak ja jestem dumna z ciebie.
- Dobrze, więc nie będę cię zatrzymywał. – Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- I już? Tyle? – Zaśmiałam się.
- Tak, bo właściwie nie przyszedłem by cię odwodzić od startu. Wierze, że
skopiesz wszystkim zadki. Chodziło mi o to, że jesteśmy drużyną i powinniśmy
się ze sobą komunikować. Chciałem to jakoś rozwiązać, ale ani ty ani on nie
chcecie o tym gadać.
- Sasuke… eh. – Westchnęłam ciężko. Sama nie wiedziałam, co mam zrobić by
przestał mnie unikać. – Wiesz jaki on jest Naruto.
- Dałaś mu kosza to się obraził. – Zaśmiał się zakładając ręce za głową
ruszając przed siebie a ja zdębiałam słysząc jego słowa. – Idziesz? Itachi
poszedł po jedzenie. – Zawołał za mną. – Chcę zdążyć zanim wszystko zjedzą
sami.
- Jak to kosza? – Zapytałam głupio doganiając brata. – Oni?
- Ta będzie Hinata i może Sasuke. – Uśmiechnął się znacząco. – Wiesz
uchodzę za głupka, ale po was z daleka widać, że iskrzy miedzy wami.
- Ta iskrzy. Normalnie jesteśmy jak tykająca bomba, która już wybuchła.
Teraz to tylko zgliszcza. - Wywróciłam oczyma. - Nic nie zrobiłam, a już na
pewno nie dałam nikomu kosza. On jest dziwny i tyle. Czasami się zastanawiam
czy na pewno ma wszystko równo pod sufitem poukładane. Daj mi spokój, jemu susz
głowę.
- Przez te całe dwa tygodnie żyć mu nie dawałem, i wiesz co jest
najśmieszniejsze? Że robił to co ty.
- Więc dlaczego to niby ja mam wyciągać rękę pierwsza, co? Właściwie to nie
wiem, o co ci chodzi skończmy ten temat, to nie ma sensu. Sasuke to Sasuke.
Jest uparty i już. Niech sobie robi, co chce. Wiesz, co? Właściwie to jestem szczęśliwa, że mnie
olewa. – Warknęłam zirytowana.
Na kolacji siedziałam jak taki mruk, ciągle myślałam o tym co powiedział
Naruto. Naprawdę dałam kosza Sasuke? Nasze relacje były pokręcone, trudno mi
było nawet w tym momencie określić na czym tak właściwie stoję po za tym on
wcale mi tego nie ułatwiał. Nawet nie zjawił się w domu, ba śmiem twierdzić, że
wyszedł gdy tylko wróciłam.
Siedziałam w salonie i pakowałam się na poniedziałek, bardzo nie chciałam
niczego zapomnieć. Egzamin jak zawsze był wielką zagadką. Niby wszyscy
wiedzieli jak wygląda i na czym polega, ale nigdy nie był do końca taki sam.
Nikt też nie zagłębiał się w szczegóły opowiadając mi o nim. Wiem, że mogłabym
spakować się w pokoju, ale by wejść do domu trzeba było przejść przez salon,
jeśli ktoś by chciał iść do lodówki też bym go z łatwością dostrzegła. Można
było powiedzieć, że czyhałam na Sasuke w jego własnym domu. Nie byłam pewna, co
zrobię czy powiem, jeśli cokolwiek zrobię. Chciałam, chociaż zobaczyć czy nic
mu nie jest.
- Wkurwiający Uchiha. – Ziewnęłam kładąc się zmęczona na niskim stoliku
głową wśród rozrzuconych swoich rzeczy. Nie spostrzegłam się kiedy zasnęłam.
Otworzyłam leniwie oczy zbudzona jakimiś szmerami. Leżałam na sofie okryta
kocem. Usiadłam zaspana na kanapie i rozejrzałam się po pomieszczeniu, ktoś
zgasił wszystkie światła. Wstałam nie paląc ich z powrotem, bo przypuszczałam,
że nie będzie to przyjemne dla mojego wzroku. Gdy w końcu dotarłam do części
kuchennej pociągnęłam za drzwiczki lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę
chłodnej wody. Nie tracąc czasu na szukanie szklanki wypiłam kilka łyków, po
czym odłożyłam ją na miejsce. Gdy zamknęłam lodówkę odwróciłam się i
podskoczyłam z przerażenia. Tuż za mną stała ciemna postać. Nie wyczułam go a
dzieliły nas zaledwie centymetry. Chłopak tylko pokręcił pobłażliwie głową.
- Przestraszyłeś mnie Sasuke. – Westchnęłam ciężko lustrując go wzrokiem.
Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, przytulić się, dokładnie sprawdzić czy nic
mu nie jest, a potem go stłuc. Szastały mną skrajnie dziwne emocje, ale
starałam się tego po sobie nie okazywać. Wkurwiało mnie to, że się nie ruszał,
nie odzywał, nie reagował tylko się gapił. Uparcie się gapił, tym swoim
lodowatym spojrzeniem. - Nie odezwiesz się do mnie słowem? Jesteś dziecinny
wiesz? Nic ci nie zrobiłam. – Warknęłam zirytowana popychając chłopaka z całych
sił. On jednak tylko się zachwiał i prychnął łapiąc mój nadgarstek.
- Mogłabyś nie odkładać butelki do lodówki, z której piłaś. – Oznajmił. Nie
miałam pojęcia co to miało znaczyć. To zdanie było tak wyprute z emocji. –
Okropny z ciebie shinobi. – Dodał po chwili.
- Ok panie idealny. – Wywróciłam oczyma. – Możesz mnie już puścić?
- Jesteś pewna, że chcesz się w to bawić? Na polu nie będziesz mogła
szykować się dwa dni naprzód.
- Serio Sasuke? – Prychnęłam. – Nie odzywasz się do mnie od dwóch miesięcy
i nagle się martwisz czy sobie poradzę? – Chłopak popatrzył na mnie z pode łba.
– Dobrze wiem, że mi nie odpowiesz. Mogłeś mi pomóc, a nie znikać. Teraz już na
to za późno.
- Pomogłem. Nie zawracałem ci głowy. Mogłaś to wszystko spokojnie
przemyśleć. – Odparł puszczając moją dłoń i wychodząc z kuchni.
Wcale nie pomogłeś i w tym problem. Chciałam wykrzyczeć mu to w twarz, ale
coś mnie powstrzymało. Przez te dwa miesiące jak głupia zastanawiałam się co
zrobiłam źle, dlaczego tak nagle się ode mnie odwrócił i czy kiedyś mu
przejdzie. Teraz zastanawiałam się czy te parę wymienionych zdań znaczyło
„przepraszam”, czy może jednak nie mógł się powstrzymać od zdenerwowania mnie
jeszcze bardziej przed tak ważnym dniem.
Gdy tylko dowiedziałam się gdzie odbędzie się pierwszy etap egzaminu nie
potrafiłam powstrzymać radości. Suna. Jednakże nie mieliśmy zbyt wiele czasu
przed egzaminem. Ledwo zdążyliśmy odłożyć rzeczy w naszym czteroosobowym pokoju
hotelowym, a już musieliśmy ruszać na zgrupowanie. Itachi niestety nie mógł nam
towarzyszyć. Wszyscy geninni zebrali się w wielkiej sali, śmiałabym powiedzieć,
że była wielką babką piaskową wydrążoną w środku. Gdy wszyscy zasiedli przy
ośmioosobowych długich ławkach do sali weszła grupa joninów. Było ich koło
dwudziestu, rozeszli się po pomieszczeniu siadając na krzesłach ówcześnie rozstawionych przy ławkach. Siedzieli twarzą do zgromadzonych bacznie
wszystkich lustrując. Siedziałam w trzeciej ławce, niemalże na wprost stołu
komisji. Nasze miejsca oczywiście nie były naszym wyborem, przed wejściem każdy
losował swoje miejsce. Rozejrzałam się po sali szukając kompanów, a przy okazji
przyglądając się konkurencji. Z jednej strony niektórzy wydawali się z wyglądu
niepozorni inni trochę mniej. Nie potrafiłam zbyt wiele wywnioskować na ich
temat. W moich badaniach nie byłam odosobniona, wielu nowicjuszy rozglądało się
po sali, niektórzy mniej lub bardziej emocjonalnie od innych. Sasuke siedział w
rzędzie za mną na drugim końcu pomieszczenia, natomiast mojego brata wywiało aż
na koniec sali. Siedział biedny w ostatnim rzędzie tuż przy obserwatorze.
Gdy w końcu troje joninów usiadło w komisji przed nami dotarło do mnie, że
to już. Nie powinnam się właściwie stresować, ponieważ w teorii byłam całkiem
dobra. Jednak sam prowadzący egzamin był na tyle przerażający, że miałam ochotę
uciec z sali w krzyku. Jego oczy były dziwne, psychopatyczne a rysy twarzy
ostre i zimne. Miał kilka blizn, nie były one wcale z tych przyjemnych i
znaczących o sile, raczej krzyczały o bólu i straszyły wszystkich dookoła.
Koleś nie miał chyba zbyt wielu kumpli. Chociaż zawsze powtarza się by nie
oceniać książki po okładce, w tym przypadku naprawdę nie umiałam. Przerażenie
brało nade mną górę i nie potrafiłam myśleć pozytywnie. Bałam się tego co zaraz
miało nastąpić.
- Proszę o uwagę. – W końcu wstał i zabrał głos, jak lalki jego skrzydłowi
zabrali ze stołu pokaźne pliki kartek, zapewne nasze testy i zaczęli je
rozdawać. Jego ton wcale nie był przyjemniejszy od jego wyglądu. –Nazywam się Hiroki
będą przewodniczył w pierwszym etapie egzaminu. Zaraz zostaną rozdane wam
egzaminy. Podpiszcie się na nich kodem z kartek, które otrzymaliście przy
wejściu. Egzamin składa się z dziesięciu pytań. Na odpowiedź macie dwie
godziny. Każdemu zdającemu przydzielane jest dziesięć punktów. Za każdą
nieprawidłową odpowiedź odjęty zostaje jeden punkt od posiadanej puli punktów.
Egzamin jest walką grupową. Wyniki egzaminu podliczane są grupowo, czyli zdają
ci, którzy uzyskali wynik równy lub najbliższy maksymalnej ilości punktów.
Wszelkie próby ściągania lub jakiekolwiek podejrzane zachowanie sugerujące
ściąganie jest karane odjęciem dwóch punktów od posiadanej puli punktów. Osoba,
która przed zakończeniem egzaminu straci wszystkie punkty w wyniku ściągania
lub nie odpowie na żadne z pytań prawidłowo i tym samym skończy z wynikiem zero
punktów, odpada. W takim przypadku oblewa egzamin nie tylko osoba, która
straciła wszystkie punkty, ale również cała grupa, do której ta osoba należy. –
Gdy skończył na sali rozległ się szum niezadowolenia. Zapowiadało się ciekawie.
– Cisza. Egzamin zaczyna się teraz.
Zdawało mi się albo pytania nie były wcale takie ciężkie. Dotyczyły teorii
odbywania misji, systemów politycznych w wioskach i ogólnej hierarchii tego
świata. Miewałam cięższe egzaminy z matmy od tego. Znałam odpowiedź na każde
pytanie i nie potrzebowałam ściągać w porównaniu do innych. Przyłapano
kilkanaście osób, które mniej lub bardziej obscenicznie wykłócali się z
pilnującymi na temat swojej winy. Osobiście przeszkadzało mi to bardzo w
skupieniu się nad pracy. Gdy w końcu skończyłam rozejrzałam się niepozornie po
pomieszczeniu. Wiele osób nadal ściągało. Jedni mniej dyskretnie inni bardziej.
Nawet do mojej kartki ktoś się dobierał. Po stole krążył mały pajączek,
wyraźnie czający się na okazję, albo byłam przewrażliwiona. By nie dać nikomu
okazji do spisywania moich odpowiedzi położyłam się na kartce i zamknęłam oczy.
Zostało półgodziny więc postanowiłam się zdrzemnąć.
- Co ty wyrabiasz? – Usłyszałam w swojej głowie.
- Sasuke? – Zapytałam w myślach zaskoczona słysząc głos Uchihy.
- Zasłaniasz mi.
- Pan wielki Uchiha ściąga od mnie? – Zapytałam rozbawiona tą sytuacją.
- Nie ściągam głupia od ciebie. Sprawdzam czy masz dobre odpowiedzi.
- Jak wlazłeś do mojej głowy? Genjutsu?
- Coś w tym stylu. To nie istotne.
- Wynoś się. Poradzę sobie bez ciebie. Już dawno skończyłam. Chce spać.
- To egzamin, a nie zabawa. Powinnaś być czujna. Ktoś może ci na przykład
podmienić kartkę.
- Och jak widać ty jesteś czujny za nas dwoje. Daj mi spokój. –
Powiedziałam skupiając chakre w miarę dyskretnie i wyrzucając z głowy bruneta.
- Zostało dziesięć minut. Mam dla was ostatnie pytanie. – Odezwał się nagle
mężczyzna z komisji. Jakie ostatnie pytanie? To jakiś żart tak? - Możecie zrezygnować lub podjąć się
odpowiedzi. Skutkiem rezygnacji jednego członka, cała drużyna oblewa tegoroczny
egzamin. Podjęcie się odpowiedzi na pytanie oznacza, że członek grupy, który
uzyskał najniższy wynik, na zawsze pozostanie geninnem jednakże osoba, która
udzieli prawidłowej odpowiedzi na jedenaste pytanie zdaje egzamin na sto
procent. – Rozejrzał się po sali lustrując spojrzeniem zdenerwowanych
adeptów. - Macie minutę na podjęcie decyzji. Osoby, które
rezygnują proszę o wyjście tymi drzwiami i pozostawienie prac na moim stole. –
Wskazał na drzwi po jego prawej stronie te, którymi sam wcześniej wszedł. –
Reszta śmiałków proszona jest o pozostanie na miejscach.
Gdy tylko skończył bez zastanowienia wstałam i ruszyłam do wyjścia co
wywołało szmer na sali. Może i wyszłam na tchórza, ale skoro egzamin był pracą
zespołową to jakim prawem mogłam decydować o losie chłopaków. Nikt nie
zasługiwał na taką karę.
- Zaczekaj siostra. – Zawołał za mną, gdy opuściłam sale i weszłam do
mniejszego pomieszczenia, z którego nie było wyjścia.
- Dlaczego wyszliście za mną? – Zapytałam nie ukrywając radości.
- Przecież i tak oblaliśmy durna, po co mieliśmy tam siedzieć? – Zapytał z
pobłażaniem.
- No tak. – Burknęłam. – Przepraszam.
- Dlaczego nie chciałaś zostać Mai?
- Takich trzech oszołomów nauczyło mnie, że najważniejsza jest drużyna. Nie
chciałam by ktokolwiek z nas musiał być geninnem do końca życia.
- Ktokolwiek, czyli Naruto.
- Skąd wiesz? – Zapytałam zdziwiona.
- Bo nie odpowiedziałem na większość pytań. – Zaśmiał się drapiąc się po
głowie zakłopotany. – Nigdy nie byłem dobry w te klocki.
- Naruto. – Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- No co? – Zaśmiał się, a do sali weszło kilku innych zdających. Po
dziesięciu minutach w sali zrobiło się całkiem tłoczno, zapomniałam wspomnieć,
ale w egzaminie brało udział ponad tysiąc osób. Przerażająco dużo.
- Tak jak myślałem została mniej niż połowa. – Prychnął Sasuke wyciągając
do blondyna rękę.
- Pff udało ci się i tyle. – Wywrócił oczyma wyciągając z przedniej
kieszeni banknot i wręczając go brunetowi.
- O co się założyliście? – Zapytałam zdziwiona, gdy tłum zaczął wychodzić z
pomieszczenia.
- O to ilu nas zostanie siostra. – Zaśmiał się ciągnąc mnie do
wyjścia. Gdy tylko wszyscy znaleźli się
z powrotem w sali egzaminacyjnej i usiedli drużynowo w ławkach w kłębie żółtego
piasku pojawił się Kazekage.
- Widzę nie wielu z was zostało. Martwi mnie to jak wielu shinobi nadal
przedkłada swoje własne dobro nad drużynę. – Westchnął ciężko. – No cóż nie
pozostaje mi nic innego jak wam pogratulować zdania pierwszego etapu egzaminu.
– Uśmiechnął się patrząc na mnie a ja odwzajemniłam gest. Bardzo miło było go
zobaczyć, ale zaraz, co on powiedział?
- Zdaliśmy? – Zapytałam zszokowana.
- Ta. Jakaś ty błyskotliwa Mai. – Wywrócił oczyma kruczowłosy.
- Zaraz. – Czułam jak w mojej głowie ruszają trybiki a nad głową rozbłyska
żarówka, wszystko nagle stało się jasne. – Wiedzieliście od początku i nic mi
nie powiedzieliście. – Uderzyłam głową w ławkę załamana.
- Zrobisz sobie krzywdę Mai. – Zaśmiał się Naruto. – Nie mogliśmy ci
powiedzieć, bo było by to zbyt proste. Sasuke przytul ją, bo jej teraz smutno.
– Poklepał przyjaciela po ramieniu jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Mogłam
się założyć, że właśnie morduje blondyna spojrzeniem.
- Nie lubię już was. Umarłam ze stresu prawie. – Burknęłam podnosząc głowę.
- Kolejny etap rozpocznie się jutro. Więcej informacji na ten temat
uzyskacie u swoich sensei. – Uśmiechnął się znikając a w sali zawrzały okrzyki
radości.
Po spotkaniu z Itachim, na którym chłopak nie powiedział właściwie nic
istotnego poszłam się przejść. Uchiha kazał się spakować, przygotować na
wszystko i nie spóźnić się, cały czas miałam wrażenie, że mówi tylko do mnie
tłumacząc wszystko jak dziecku, co wcale nie było pomocne.
Może to żałosne, ale byłam obrażona na nich. Nie powiedzieli mi czegoś tak
istotnego. Wystarczyło wspomnieć, że czeka mnie głupi wybór, że ten egzamin to
podpucha, po co ja się tyle męczyłam skoro nikt nawet nie spojrzy na moją
kartkę? Na dodatek bezczelnie postawiono wszystko na mojej głowie. Oni tylko
spokojnie przyglądali się czy dobrze wybiorę. Wspaniale jest po za głupim
egzaminem przechodzić chore testy wewnątrz własnej drużyny. I my mamy sobie
bezgranicznie ufać? O zgrozo. Kopnęłam z dużą siłą kamyk przed sobą, który
potoczył się kilka metrów do przodu po piasku i zatrzymał.
- Co zrobił ci ten biedny mały kamień? – Zaśmiał się krótko pojawiając się
znikąd. - Nie powinnaś chodzić sama. Krążą plotki, że niektóre drużyny lubią
eliminować rywali poza konkurencją. –Ostrzegł.
Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do tego.
- Nie boję się. Zresztą, ciągle ktoś
za mną łazi i mnie niańczy. Chcesz dołączyć do tego grona? – Westchnęłam.
- Nie trzeba cię niańczyć Mai, dobrze o tym wiesz. – Uśmiechnął się ciepło.
– Pokazać ci miasto?
- A nie masz jakiś ważnych obowiązków jak wszyscy dookoła Gara?
- Akurat mam przerwę na lunch? – Zaśmiał się. No tak był Kazekage, więc
pewnie mógł sobie robić przerwy kiedy chciał, jeśli nie było jakiś naglących
spraw państwowych.
- Z miłą chęcią. – Uśmiechnęłam się do chłopaka ruszając za nim.
- A twoja mroczna niańka nie idzie?
- Kto?
- No Sasuke.
- Aktualnie się do mnie nie odzywa. – Wzruszyłam ramionami. – Dlaczego o
niego pytasz?
- Tak, tylko.- Uśmiechnął się do mnie dziwnie patrząc gdzieś w dal. - Słyszałem, że wyszłaś pierwsza z sali.
- Tak jakoś wyszło. - Wzruszyłam ramionami. - Powiesz mi coś o kolejnym
etapie? Na moją drużynę nie mam co liczyć. - Westchnęłam ciężko.
- Nie mogę powiedzieć Ci nic więcej od twojego senseia. Wybacz. Nie
powinnaś też obwiniać swoich kompanów o zatajanie faktów. Chcą dla ciebie jak
najlepiej.
- Nie prawda, świetnie się bawili testują mnie. – Burknęłam zirytowana.
- To nie tak. Jesteście poddawani egzaminowi, oni mają dużo większe doświadczenie
w boju od ciebie. Myślę, że po prostu chcą wybadać na ile jesteś gotowa.
Egzamin to nie zabawa.
- Tak wiem mogę nawet zginąć. - Wywróciłam oczyma. Słyszę to już n-ty raz.
- Właśnie, więc przestanę prawić kazania i spędzimy miło czas we dwoje.
Może to być ostatnia okazja. - Zaśmiał się.
- Zabawne.
Jak obiecał, tak zrobił. Spędziłam bardzo miłe chwile, zobaczyłam Sunę z
zupełnie innej perspektywy, zasmakowałam tutejszych przysmaków. W końcu
wróciłam do pokoju. Było już dość późno więc sprawdziłam jeszcze raz swój
wcześniej przygotowany bagaż i położyłam się spać. Nie odezwałam się słowem do
chłopaków ukazując moje zbulwersowanie oni jednak nie wydawali się być tym
przejęci. Jak przypuszczałam zaśnięcie w takich warunkach wcale nie było łatwą
sprawą. Za dużo myśli kłębiło się w mojej głowie.