Dziwne miejsce,
dziwna kolacja, dziwni ludzie niewygodny, lecz piękny strój, fryzura, makijaż.
Czułam się jak lalka w sklepie na niewłaściwej półce. Wielka sala z
kryształowymi żyrandolami i kilkunastoma niskimi stolikami. Wielu wystrojonych ludzi.
Sprawiali wrażenie nadmuchanych.
Siedziałam
na miękkiej poduszce przy niskim stole w kwiecistym kimonie z pięknie upiętymi
włosami uśmiechając się do dyplomatów siedzących obok. Ciężko było mi się
skupić na rozmowie. Nudziłam się. Co jakiś czas wędrowałam wzrokiem do stolika,
przy którym siedzieli moi kompani, ubrani w ciemnogranatowe yukaty,
prezentowali się nie gorzej niż reszta mężczyzn na sali. Wolałabym siedzieć w
tym momencie z nimi niż z Sasorim i jego młodszą siostrą.
-
Powiedz mi twój kapitan i ten brunet są braćmi? – Zapytał ciszej przysuwając
się do mnie bliżej.
-
Tak, ale dlaczego o to pytasz? – Zapytałam sącząc mirin. Było tak nudno, że
zaczęłam pić.
-
Em… Tak po prostu. A ten jego brat to twój chłopak? – Dopytywał.
-
Że co?! – Pisnęłam krztusząc się winem.
-
Powiedziałem coś nie tak? Wydawało mi się, że wy… - Przerwałam mu ten
niedorzeczny wywód.
-
To źle ci się wydawało. Sasuke to bufonowaty idiota z przerośniętym ego, o
wygórowanym mniemaniu o sobie i braku empatii. Współczuje dziewczynie, która mu
się spodoba.
-
Dlaczego tak mówisz? Jest bardzo przystojny i w ogóle. – Powiedział trochę
zmieszany.
-
E… aha… - Bąknęłam oniemiała. Czy syn daimyo był homoseksualistą?
-
Eh … - Westchnął wpatrując się w Sasuke. Czułam się dziwnie. Jakbym się nie
znała powiedziałabym, że to zazdrość, ale to pewnie przez alkohol. Czemu niby
miałam być zazdrosna o Sasuke? Mnóstwo dziewczyn na niego leciało, po za tym to
tylko kolega z drużyny. – Więc jesteś pewna, że woli kobiety? – Zapytał z
rezygnacją w głosie.
-
Nie wiem, nie rozmawiam z nim na takie tematy. – Stwierdziłam wzruszając
ramionami znów sięgając po kieliszek.
-
Nie pij tyle, upijesz się. – Uśmiechnął się do mnie nakładając sobie coś do
jedzenia.
-
Na pewno nie. Spokojnie. – Uśmiechnęłam się. Chciałam chodź na chwile zapomnieć
o kłopotach i się dobrze bawić.
Gdy
w końcu atmosfera się rozluźniła, a wszyscy goście byli już wstawieni, zemną na
czele. Przysiadłam się wraz z Sasorim i Hotaru do brata i Uchiha. Rzucając się
entuzjastycznie na szyję Naruto wywołałam lawinę śmiechu przy stoliku. Chyba
troszkę za wiele wypiłam. Obraz zaczynał mi się rozmazywać, a chodzenie w zori
sprawiało coraz większe problemy.
-
Braciszku! Stęskniłam się za tobą. – Chichotałam porządnie wstawiona.
-
Miło widzieć twój uśmiech siostrzyczko. Szkoda tylko, że jest powodowany
alkoholem. – Zaśmiał się przytulając mnie do siebie swoimi silnymi ramionami.
-
Nie prawda braciszku! To na twój widok!
– Zawołałam oburzona siadając na kolanach Naruto. Gdy tylko zauważyłam
spojrzenie młodszego Uchihy na mnie wytknęłam do niego język. – Nie gap się na
mnie idioto. – Powiedziałam przeciągając ostatnie słowo.
-
Mai nie obrażaj go. - Poprosił Sasori siadając na wolnej poduszce obok Sasuke.
-
Nie rozpychaj się tak braciszku. Ja chciałam tu usiąść.– Zawołała Hotaru
wciskając się pomiędzy brata i Pana Ciemności. Zanim Sasuke zdążył zareagować
blondynka wisiała mu na szyi zachwycona.
-
Siostro proszę cię. Zachowuj się i puść pana Uchihe. - Powiedział zakłopotany
rudowłosy.
-
Zaraz się zaczną o ciebie bić. - Zaśmiałam się na widok zdenerwowanej miny
Sasuke.
-
Puść mnie. - Wysyczał dość nieprzyjemnym tonem głosu do Hotaru odsuwając ją od
siebie. Złapał za butelkę i nalał sobie sake do kieliszka wypijając jego
zawartość natychmiast. Pochyliłam się do przodu by być bliżej Sasoriego i
zaczęłam szeptać mu do ucha. Nie umiałam wysiedzieć w jednym miejscu. Naszła
mnie wielka ochota zdenerwowania Sasuke.
-
Mówiłam ci, że to buc. Nikogo nie lubi prócz samego siebie. Uważa się za
idealnego.
-
Bo ma racje. – Powiedział przytłumionym głosem przelotnie spojrzawszy na niego.
-
Chyba cie coś boli. - Oburzyłam się i zamiast wstać poleciałam prosto na kolana
rudowłosego.
-
Co ty wyprawiasz?- Zapytał zdziwiony obejmując mnie w tali bym nie poleciała na
stół.
-
Lecę na ciebie. - Powiedziałam rozbawiona sytuacją.
-
To nie śmieszne. - Westchnął zażenowany. Co poradzę, że alkohol źle na mnie
działa?
-
Wybacz jej jest niewychowana i nie wiedziała jak ci powiedzieć, że się jej
podobasz. - Powiedział Sasuke patrząc na mnie chłodnym spojrzeniem. Aż mnie
ciarki przeszły.
-
To nieprawda!- Zaczęłam protestować.
-
No jasne. - Przewrócił oczyma.
-
Zabije go. Zabije. - Syknęłam rwąc się w stronę młodszego Uchihy.
-
Spokój. - Uderzył w stół i momentalnie przy stoliku zrobiło się cicho. Po za
nim zresztą też. Parę osób zaczęło szeptać zastanawiając się, co się dzieje.
Zwróciliśmy na siebie uwagę zbyt dużej ilości ludzi na sali. Itachi wziął
głęboki oddech uspakajając się i przywracając swej twarzy tak mi znajomy
stoicki spokój. - Mai zachowuj się, a ty Sasuke jej nie prowokuj. Czy ja zawsze
muszę was niańczyć?- Zapytał szorstko patrząc na nas jak ojciec na swoje
dzieci, gdy coś nabroją.
-
Przepraszam. - Pisnęłam zawstydzona spuszczając wzrok i siadając na tyłku przy
stole.
-
Chyba ją niańczyć. To ona zawsze coś robi nieproszona i wychodzi z tego syf. –
Stwierdził łapiąc za butelkę. - Skoro wam przeszkadza moja obecność to sobie
pójdę. - Oznajmił wstając i znikając gdzieś pomiędzy ludźmi. Naprawdę aż tak go
uraziła uwaga Itachiego? A może chodziło o coś innego. Zresztą nie ważne, gdy
sobie poszedł atmosfera się oczyściła i wszyscy zaczęliśmy między sobą
rozmawiać. Było bardzo miło dopóki nie zaczęłam ziewać i nie wpadłam na
wspaniały pomysł powrotu do swojego pokoju i teraz wracałam długim korytarzem
do komnaty. Po drodze zdjęłam zori i niosłam je w ręku. Były bardzo nie wygodne
a w tym stanie tak stanowczo łatwiej się szło. Co jakiś czas mijałam to grupkę
ludzi wracających do domów czy pokoi, w których zatrzymali się na noc, to
obściskujące się pary. W końcu dotarło do mnie, że krążę bez celu i to chyba
nawet w kółko. Przystanęłam na chwilę przy rozwidleniu korytarzy by dobrze się
mu przyjrzeć zastanawiając się czy powinnam wejść wyżej czy może jednak zejść i
w końcu zbiegłam po schodach w dół gdyż zdawało mi się, że w tamtą stronę
będzie mój pokój. Zbiegając uderzyłam w coś i z wielkim hukiem spadłam ze
schodów, na szczęście zostało tylko kilka stopni a coś zamortyzowało upadek i
nie było to tak groźne jak mogłoby być.
-
Kurwa uważaj jak leziesz. - Do moich uszu dobiegł tak znajomy mi głos, że bałam
się otworzyć oczy by sprawdzić, na czym siedzę. Wzięłam głęboki wdech i
otworzyłam najpierw jedno oko a potem drugie ostrożnie rozejrzałam się po
bezowym półpiętrze, ale nigdzie nie widziałam Sasuke. - Siedzisz na mnie
kretynko! - Warknął z trudem. Wylądowałam
tyłkiem na jego splocie słonecznym. Trudno mu było oddychać zapewne. Cóż za
niefart.
-
Przepraszam. - Przestraszona zsunęłam się z niego siadając na podłodze. Nie
miałam siły się podnieść.
-
Następnym razem patrz przed siebie jak chodzisz. - Stwierdził przyciągając mnie
do siebie bliżej ręka obejmując mnie w pasie. Podniósł się leniwie do siadu.
-
Co ty robisz? - Zapytałam chcąc odczepić jego ręce od siebie.
-
Sprawdzam czy jesteś cala, a co nie mogę? - Zapytał przysuwając swoja twarz do
mojej i spoglądając mi w oczy dodał. - A może mam zawołać Sarniego? On na pewno
z miłą chęcią ci pomoże.
-
Nie. Odsuń się. Umiem sobie radzić sama. - Warknęłam niezadowolona z jego
pretensjonalnego tonu głosu.
-
Och proszę. Nowość. - Zakpił. - Świetnie też ci wychodzi mizdrzenie się do
Sarniego.
-
Co? Jesteś nienormalny? Rozmawiałam z nim tylko. - Zaczęłam się tłumaczyć
patrząc w jego ciemne tęczówki. Były strasznie hipnotyzujące. Właściwie to,
dlaczego ja mu się tłumaczyłam?
-
Widziałem. - Prychnął widocznie niezadowolony. Widziałam w jego oczach złość. -
Nie okłamuj mnie. - Nakazał a jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej oschle
i trudne do wytrzymania. W końcu odwróciłam wzrok spuszczając głowę pokornie.
-
Nie kłamie. – Wybąkałam jak mała dziewczynka.
-
Od kiedy takie coś nazywasz normalna rozmowa?- Zapytał pochylając się nad moim
uchem. Jego głos stal się niższy bardziej przyjemny dla ucha. Niemal mruczał, a
jego oddech przyjemnie łaskotał mój kark. Czułam wyraźnie jego cynamonowo
miodowy zapach. Ta sytuacja wywołała we mnie ogromną krępacje a jego bliskość
sprawiła, że serce zaczęło mi szybciej bić.
-
Przestań wcale z nim tak nie rozmawiałam. - Bąknęłam speszona.
-
Kłamiesz. - Czułam jak jego wargi ocierają się delikatnie o mój kark, gdy
mówił. Przełknęłam głośno silne. Nie rozumiałam, co się zemną działo.
-
Nie. On leci na ciebie, a nie na mnie. Myślisz że, dlaczego tak cię bronił i
ciągle na ciebie się gapił? – Wypaliłam zakładając ręce na piersi z obrażoną
miną.
-
Co?- Zapytał oniemiały prostując się i patrząc na mnie uważnie. Nie wierzył mi.
-
To. Nie patrz tak na mnie debilu. Nie kłamie. - Syknęłam sfrustrowana. A on
uśmiechnął się zadziornie wpatrując się we mnie jeszcze bardziej, dziwnie,
inaczej.
-
Ślicznie się rumienisz. Aż tak na ciebie działam Panno " Nie polecę na
ciebie nigdy"?
-
Powaliło cię. Ty weź już nie pij to ci szkodzi poważnie na mózg. Jestem
czerwona od alkoholu. – Protestowałam.
- Jak chcesz mała kłamczucho. Wstawaj zaprowadzę cię
do pokoju, bo sama nie trafisz. - Powiedział wstając i ciągnąc mnie za sobą bez
pozwolenia do góry.
-
Przestań! Nie jestem dzieckiem! Nie psuje wszystkiego. Daj mi spokój! -
Wybuchnęłam rozpłakując się i uciekając w dół po schodach zostawiając za sobą
zszokowanego Uchihe.
-
Przestań beczeć. - Usłyszałam nad sobą. Podniosłam zapłakane oczy na Sasuke. Patrzyłam
na niego z wyrzutem. Nie byłam pewna do końca, dlaczego płaczę, ale to na pewno
jego wina.
-
Daj mi spokój. Idź sobie. - Mówiłam pomiędzy szlochami. Nie mogłam się
uspokoić. Najprawdopodobniej wszystkie skumulowane emocje wychodziły zemnie w
tym momencie.
-
Nie pójdę. - Westchnął mówiąc dużo łagodniej. Przysiadł się obok mnie na
podłodze w korytarzu i opierając się o ścianę przygarnął mnie do siebie
sadzając sobie moją osobę na kolanach bokiem i przytulając. - Nie płacz. –
Poprosił.
-
Puść mnie. - Burczałam płacząc w jego ramie wtulając się w niego. Wcale nie
chciałam by puszczał. Tak było mi dobrze.
-
Mhm. - Uśmiechnął się do siebie widząc, że moje czyny przeczą słowu. - Powiesz
mi, dlaczego plączesz?
-
Nie wiem. Płaczę. - Wzruszyłam ramionami zaciskając mocniej oczy wtulając się w
niego bardziej. Nie chciałam o tym rozmawiać. To było zbyt trudne.
-
Spokojnie. - Mówił tak ciepłym i miłym głosem, że miałam wrażenie, że to nie
on. – Nie będę cię do niczego zmuszał. Po prostu podobno jak coś się z siebie
wyrzuci to wtedy jest człowiekowi lepiej.
-
A ty się żalisz ludziom? - Zapytałam trochę zdziwiona podnosząc wzrok i patrząc
w jego ciemne oczy. Nauczyłam się, że tylko one pokazują jego prawdziwe emocje.
-
Czasem. - Odparł uśmiechając się do mnie pocieszająco jakby wspominając coś.
-
Komu niby? – Dopytywałam ocierając łzy wierzchem dłoni.
-
Itachiemu, czasem Naruto.
-
I z czego im się żalisz? - Drążyłam temat. Chyba pierwszy raz z nim normalnie
rozmawiałam. Bez kłótni, wyzwisk i darcia się na siebie nawzajem.
-
Z tego jak bardzo mnie denerwujesz czasami. Wiesz, zadajesz mnóstwo meczących
pytań. - Zaśmiał się.
-
Przepraszam... - Zrobiło mi się głupio.
-
Żartowałem. Wiem mam zjebane poczucie humoru. Nie smuć się proszę. - Mówił
głaszcząc delikatnie moje plecy dłonią. - Wiec, czemu plączesz?
-
Bo… - Zapowietrzyłam się. Może to przez
nadmierną ilość alkoholu w mojej krwi, ale czułam, że mogę mu powiedzieć
wszystko, zaufać. – Mam już dosyć… Chciałam się upić i zapomnieć, pobawić, ale
to ciągle mnie męczy. – Powiedziałam pociągając nosem.
-
Rozumiem...- Zaczął.
-
Nic nie rozumiesz! - Podniosłam głos po chwili spuszczając głowę i niemal
szeptem kontynuowałam. - Nie wiesz jak to jest budzić się nocą i rozglądać po
pokoju z przerażeniem szukając tego... Tego... – Zaczęłam znowu płakać. - Te chwile
ciągle wracają.
-
Nie płacz. - Wyszeptał przytulając mnie do siebie swoimi silnymi ramionami a ja
poczułam się bezpieczna. - Zabiłem go pamiętasz? I każdego innego, który tam
był. Już cię nie skrzywdzą. Nikt nie skrzywdzi. Obiecuje.
-
Boję się Sasuke... ja... Ja chyba nie nadaje się na kunoichi. -Wybąkałam. Przez
alkohol ogarnęła mnie nadmierna szczerość i potrzeba bliskości. Wtuliłam się w
Uchihe uspokajając się. Jemu o dziwo nie przeszkadzało to, że zrobiłam sobie z
niego poduszkę.
-
Nie mów tak. Jesteś silna, bystra i mądra. Zwinna i odważna. Po prostu rzucili
cię od razu na głęboką wodę.
-
Ja nie umiem pływać... - Wypaliłam chodź Sasuke użył przenośni.
-
Nauczę cię jak wrócimy hm?- Zapytał głaszcząc mnie po plecach delikatnie
dodając otuchy.
-
Pójdę już spać. - Powiedziałam czując się dziwnie.
-
Odprowadzę cię. - Stwierdził puszczając mnie jakby od niechcenia, wstał i podał
mi rękę.
-
Dziękuje. Nie musisz. Możesz iść się dalej bawić jakoś sobie poradzę. -
Uśmiechnęłam się uroczo.
-
Mówisz jakbyś mnie nie znała. Nie lubię tłoku. Wracałem do pokoju, gdy ktoś na
mnie wpadł. – Uśmiechnął się.
-
Skoro tak mówisz. - Powiedziałam radośnie. Tak naprawdę bałam się sama wracać.
Już wystarczająco długo błąkałam się po tym domu w poszukiwaniu pokoju.
Gdybyśmy się zgubili zwaliłabym całą winę na Sasuke przynajmniej. Sama sobie
się dziwię, ale podobały mi się chwile spędzone z Sasuke sam na sam. Nie miałam
pojęcia, że potrafi być taki miły i okazać zrozumienie. To pewnie przez ten alkohol.
Zachichotałam rozmyślając.
-
Co cie tak bawi?- Zapytał otwierając drzwi mojego pokoju. Sama nie dałabym rady
trafić kluczem do zamka, ba nawet nie zauważyłam, kiedy zabrał mi klucz.
-
Ty. - Powiedziałam zgodnie z prawdą przypatrując mu się uważnie, wyglądał jakoś
inaczej. Nagle nie widziałam w nim wroga, rywala. Kolesia, na którego widok
miałam ochotę wrzeszczeć. Właściwie to najchętniej bym go teraz… przytuliła.
-
Ja? A to, czemu? – Zapytał. I chwała mu za to. Odciągnął mój mózg od tak
głupich pomysłów.
-
Dziwnie się zachowujesz. Nie powinieneś tyle pić. - Powiedziałam rozbawiona
wchodząc do pokoju i łapiąc za klamkę by zamknąć drzwi przed nosem Sasuke
jednak on je zablokował stopą nie pozwalając mi na to. – Ej! – Jęknęłam
chichocząc.
-
Jestem bardziej trzeźwy niż ci się wydaje Słońce. - Powiedział cmokając mnie w
usta. - Spij dobrze. - Wyszeptał zamykając moje drzwi i wracając do siebie
zostawiając mnie oszołomiona w pokoju.
-
C-czy on... ja... Ja zwariowałam?- Wybąkałam pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem.
Przebudziłem się, zdawało mi się, że ktoś
pukał do moich drzwi. Spojrzałem trochę rozleniwiony na zegarek. Była trzecia w
nocy. Kto o tej porze i czego mógł chcieć od mojej osoby? Westchnąłem siadając
na brzegu tego wielkim łóżka. Pukanie było tak ciche i delikatne, że gdyby nie
mój lekki sen pewnie bym się nie obudził nigdy. W końcu wstałem przeciągając
się i przeczesując dłońmi włosy podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Ku mojemu
zdziwieniu w progu stanęła Mai. Była w samej bieliźnie. Nie potrafiłem odkleić
od niej wzroku i nadal oszołomiony widokiem powiodłem spojrzeniem za nią. Nawet
nie wiem, kiedy aktywowało się moje Kekkei Genkai śledząc i rejestrując jej
każdy ruch. Dlaczego tu przyszła? Położyła się na moim łóżku tonąc w pościeli. Nawet
się na mnie nie spojrzała, co dziwniejsze nie odezwała się słowem.
-
Mai? – Zapytałem zamykając z powrotem drzwi do pokoju. Nie usłyszawszy żadnej
odpowiedzi podszedłem do łóżka. Nie wiedziałem jak się zachować. Nie chciałem
jej zdenerwować ani wystraszyć. Nigdy wcześniej żadna kobieta nie leżała w
mojej pościeli i to półnaga. – Mai coś się stało? – Znów zapytałem siadając na
brzegu łóżka. Przyglądałem się jej uważnie. Podziwiałem jej piękne ciało.
Wydawała się taka krucha i bezbronna leżąc tam, można było zapomnieć, jaka była
czasem hałaśliwa i nieznośna. Po za tym nadal miała na sobie te żelastwo, które
nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. Jak bym mógł to bym po wskrzeszał
tych wszystkich skurwieli i znów pozabijał tym razem dręcząc ich jak jakiś
psychopata. Bałem się, że nigdy o tym nie zapomni i nie będzie już się tak
uśmiechała jak zawsze ciesząc się najdrobniejszą przyjemnością. Uwielbiałem
przyglądać się jej. Było w niej tyle radości, w tak łatwy i prosty sposób
okazywała emocje. Można było z niej czytać jak z książki. Książki w bardzo
ładnej okładce. A teraz? Zamknęła się w
sobie i dusiła coś skrycie. Płakała, co chwila, wydawałoby się, że bez powodu.
Była roztrzęsiona i rozdrażniona bardziej niż zwykle.
-
Usnąłeś? – Zapytała cicho i niepewnie wpatrując się we mnie. Rozmyślając jak
jakiś zakochany szczeniak nawet nie zauważyłem jak się podniosła i usiadła tuż
przed mną.
-
Nie. Przepraszam zamyśliłem się. – Powiedziałem spokojnie marszcząc nos gdyż
dobiegł mnie nieprzyjemny zapach alkoholu bijący od kunoichi. Piła?
-
O czym tak myślałeś? – Pytała wiercąc się, siedząc na stopach.
-
Dlaczego tu przyszłaś? – Zapytałem nie chcąc zagłębiać się w kłopotliwy dla
mnie temat.
-
Przestraszyłam się potwora z szafy? – Zachichotała. Kłamała wiedziałem to doskonale.
-
Dlaczego nie poszłaś do Naruto? – Dopytywałem chcąc zebrać jak najwięcej
informacji.
-
A może u niego byłam? – Zaśmiała się kładąc się znów na pościeli wetknęła nos w
poduszkę oddychając głęboko i patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi oczyma.
Drażniła się zemną? – Masz czerwone oczy.– Zauważyła mówiąc dziecinnym głosem.
Do czego miała dążyć ta rozmowa? – A ta pościel pachnie tobą.
-
Piłaś? – Zapytałem a ona zaczęła chichotać przewracając się kilka razy na łóżku
tak, że wylądowała z głową na moich kolanach.
-
Bingo. – Uśmiechnęła się bardzo szeroko wpatrując się z dołu w moją twarz.
Nadal miała upięte włosy a jej oczy szkliły się w blasku księżyca. – Wygrał
Pan. Tylko, co byś chciał? – Śmiała się próbując udawać zamyślenie. Była zbyt
pijana bardziej, niż gdy ją odstawiałem do pokoju.
-
Chciałbym byś powiedziała mi, dlaczego piłaś. – Popatrzyłem na nią surowo by do
niej dotarło, że sobie nie żartuje a to nie czas na śmiechy.
-
Nie rób takiej miny, bo ci tak zostanie i co wtedy? – Roześmiała się machając
nogami w powietrzu jak mała dziewczynka. Mogłaby przestać. I tak trudno mi było
się skupić na czymkolwiek.
-
Wtedy będziesz wiedziała, że to przez ciebie i zeżrą cie wyrzuty sumienia.
-
O nie prędzej zje mnie ten potwór w szafie. – Powiedziała robiąc minę niewinnej
pięciolatki. Rzuciła mi się na szyje przewracając nas na łóżko. – Obronisz mnie
przednim? – Zapytała leżąc na mnie i wlepiając we mnie te swoje oczy. O Kami
zabierz ją od mnie. Westchnąłem ciężko łapiąc ją w tali i przewracając się z
nią na łóżku tak, że to teraz ja wisiałem nad nią. Dawało mi to w jakimś
stopniu wrażenie kontroli nad sytuacją, ale wcale tak nie było.
-
Obronię, ale pod jednym warunkiem. – Powiedziałem. Musiałem z niej wyciągnąć
powód stanu, do jakiego się doprowadziła.
-
No dobra, ale jakim? – Zapytała zaciekawiona oplatając ręce wokół mojego karku.
Zgłupiała?
-
Powiedz mi, dlaczego piłaś w pokoju i dlaczego przyszłaś do mnie.
-
Przynudzasz Uchiha. – Stwierdziła a ja skarciłem ją surowym spojrzeniem. –
Miałam koszmar.
-
To nie jest powód do picia. – Zauważyłem.
-
Wiem... - Burknęła spuszczając wzrok jak dziecko, które przed chwila coś
nabroiło i boi się kary.
-
Dlaczego tu przyszłaś? - Dopytywałem.
-
Bo... - Zastanowiła się chwilę. - Bałam się zostać tam sama... - Przyznała w
końcu.
-
Dlaczego nie poszłaś do brata?
-
A ty próbowałeś go kiedyś obudzić?- Wypaliła ze śmiechem puszczając mój kark.
-
Racja. I tylko, dlatego tu przyszłaś?
- A co zawiodłam cię?- Zapytała szczerząc się
do mnie. Najwidoczniej nawet po pijaku lubiła mnie irytować. Miała racje.
Wolałbym być pierwszą osobą, do której chciałaby przyjść.
-
Tak. - Powiedziałem zgodnie z prawdą po chwili namysłu. Dziewczyna spojrzała na
mnie zdziwiona.
-
Masz śliczne oczy wiesz?- Wypaliła szczerząc się do mnie. Oniemiałem. Nie
miałem pojęcia, o co jej chodzi. Nabijała się zemnie czy przez alkohol była
nadmiernie szczera?
-
Przyszłam, bo chciałam. - Stwierdziła po chwili patrząc na mnie uważnie, jakby
czekała na moją reakcje.- Nie wiedziałam, co robić i się napiłam... Myślałam,
że to pomoże mi zasnąć. - Westchnęła a ja milczałem pozwalając jej mówić, dalej
nad nią wisząc. - Nie pomogło, jest gorzej... I pomyślałam... O tobie. –
Przyznała z trudem. - Gdy tam siedzieliśmy i mnie przytuliłeś przestałam się
martwić na chwilę... - Wyznała a ja nie mogłem uwięzić w to, co słyszę.
Przyszła do mnie szukać pomocy? Bliskości? Zrozumienia? Byłem jedyna osobą,
która widziała, co jej zrobili. Uratowałem ją i pomogłem. Czy tylko, dlatego tu
przyszła? - Mogę z tobą spać?- Usłyszałem nieśmiałe pytanie. Zamrugałem oczyma
ze zdziwienia. Mai wtuliła się we mnie jak dziecko. - Przytul mnie. -
Usłyszałem przy uchu jej smutny i cichy głos. Niepotrafień jej odmówić. Objąłem
ją delikatnie siadając z nią na łóżku wygodnie. Oparłem się o zagłówek a ona
siedziała mi na udach okrakiem przyklejona do mnie. Schowałem twarz w jej włosy
napawając się jej pięknym zapachem i bliskością. Wydawało mi się, że śnię.
-
Co tylko chcesz Mai. - Odpowiedziałem ulegle. Wątpię czy ktokolwiek potrafiłby
jej odmówić na moim miejscu.
-
Przepraszam za kłopot. - Wymruczała. Czułem, że się rozluźniła. Naprawdę
pomagała jej moja bliskość. Uśmiechnąłem się do siebie nie ukrywając
zadowolenia z tego faktu.
-
Nie przepraszaj. - Powiedziałem wyciągając delikatnie i sprawnie dwie długie
spinki z jej włosów, które upinali je w kok rozpuszczając jej długie czarne
włosy. - Tak ci ładniej. - Stwierdziłem przeczesując jej włosy delikatnie
palcami, na co podniosła głowę z mojego torsu by popatrzeć mi w oczy. W jej
spojrzeniu widziałem radość wymieszana ze zdumieniem i wahanie.
-
Nie ładnie jest kraść ludziom buziaki. - Stwierdziła całując mnie w usta ku
mojemu zaskoczeniu. Widząc jej zadowoloną minę nie potrafiłem się oprzeć i znów
złączyłem nasze wargi. W końcu zaczęliśmy się całować.
Wiedziałem,
że jest pijana i prosiłem bogów by rano tego nie pamiętała. Czułem, że mogłoby
to obrócić się przeciw mnie, ale nie umiałem jej od siebie odsunąć.
Przejechałem dłońmi po jej udach powoli, nie spieszyło mi się nigdzie. W końcu
dotarłem nimi na jej pośladki i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie nie
przerywając pocałunków, które z każdą chwilą stawały się odważniejsze.
Odsunęliśmy się od siebie na chwile by zaczerpnąć powietrza i wtedy dotarło do
mojego mózgu, że powinienem to przerwać, bo później mogło być już za późno.
Cmoknąłem ją w czoło zakładając jej kosmyk włosów za ucho. – Idziemy spać. –
Zarządziłem niechętnie.
-
Czemu? Nie podobało ci się? – Zapytała z niewinną miną. Ona naprawdę nie
widziała w tym nic złego?
-
Bardzo mi się podobało Słońce, ale rano mnie zabijesz. – Uśmiechnąłem się nie
chcąc nawet myśleć jak mi się dostanie, gdy się obudzi w moim pokoju.
-
Nie umiałabym cię zabić. – Powiedziała cmokając mnie w polik i gramoląc się pod
kołdrę okryła nas oboje.
-
Nie będę z tobą spał Mai. – Nie wypadało, prawda? Ona miała chłopaka, a ja nie
chciałem wysłuchiwać rano kazań, czy uszczypliwych uwag reszty drużyny. –
Położę się na kanapie. – Oznajmiłem chcąc się odkryć.
-
Nie e. – Powiedziała stanowczo obejmując mnie w pasie i trzymając z całych sił
byle bym nie wyszedł. Ile bym dał, aby kleiła się tak do mnie na trzeźwo.
Westchnąłem ciężko cmokając ją w głowę.
-
Zgoda. – Uległem, bo czy miałem inne wyjście? Nie chciałem jej smucić, a i
chciałem w końcu iść spać.