Skłamałabym
mówiąc, że ostatnie wydarzenia nie wywarły na mnie żadnego wrażenia i wszystko
jest w porządku, bo czy budzenie się w środku nocy, czucie jego dotyku na
sobie, jest normalne? Po za tym często się zapominałam i tak jak teraz
odpływałam w najciemniejsze zakątki swojej świadomości chorobliwie wracając do
tamtych chwil, katując się jeszcze bardziej, pogrążając w smutku i beznadziei.
Oczywiście nie byłam jak Uchiha, nie umiałam kryć
emocji za kamienną maską obojętności. Wszyscy dookoła doskonale wiedzieli, że
było zemną coś nie tak. Najczęściej siedziałam wpatrzona tępo w jakiś punkt, z
podkurczonymi nogami nie świadoma łez spływających po moich policzkach.
Nie chciałam ich martwić czy spowalniać misji, ale
nieświadomie moje zachowanie właśnie takie skutki przynosiło. Nigdy nie
zostawałam sama. Nawet na nocnej warcie zawsze czułam czyjś wzrok na moich
plecach. Może pilnowali mnie, bo się martwili, a może, dlatego że nadal byłam
bezbronna... Nie mam pojęcia. Za to wiedziałam, że powinniśmy być na miejscu
trzy dni temu, a tak nie było. Wiedziałam też, że ktoś w tym momencie siedzi na
drzewie i mnie obserwuje. Miałam dość braku zaufania, niańczenia mnie i
wmawiania, że nic się nie stało i będzie dobrze... Ostatnio bywam strasznie
rozdrażniona.
- Dobrze wiem, że mnie obserwujecie. Możesz wyjść
idioto. - Warknęłam odwracając twarz w kierunku, w którym czułam czyjąś
obecność. Jednak zamiast osoby zauważyłam kilka drobnych listków opadających
leniwie z drzewa na ziemie, świadczących o czyimś ruchu. Może i nie miałam
chakry, ale nie byłam głupia, wiedziałam, że ktoś tam jest. Wstałam z ziemi
otrzepując się z brudu. Rozejrzałam się dookoła uważnie. Było ciemno. Ognisko
rozświetlało tylko cześć polany, na której rozbiliśmy obóz, właściwie to
bardziej mi przeszkadzało niż pomagało w widzeniu rzucając jeszcze większe
cienie za namiotami i wozem.
- Powinnaś być wdzięczna, że tu siedzę pomimo tego,
że też mam swoją zmianę. Ktoś by cie zabił, a ty byś nawet nie zauważyła tego.
- Mruknął mi do ucha swoim zimnym i przyprawiającym o dreszcze głosem. Stał
tak, blisko, że moje plecy niemal stykały się z jego torsem, a oddechem
łaskotał mój kark wywołując na nim gęsią skórkę. Czułam wyraźnie jego zapach.
Ta dziwna bliskość... Znów pogrążałam się w odmętach swojej świadomości. Czując
jak przejeżdża opuszkami palców po mojej nagiej skórze w miejscu otarć od
obroży drgnęłam budząc się jakby z letargu.
- Przestań... - Wychrypiałam. Sama nie wiedziałam
czy było w tym słowie więcej strachu, obrzydzenia, smutku czy zwykłej
przestrogi. Chyba nigdy nie byliśmy tak blisko siebie. Nie wiedziałam czy to
strach wywołuje dziwne dreszcze i gęsią skórkę na moim ciele czy może coś
innego.
- Boisz się mnie?- Zapytał, a jego głos wydawał się
dziwnie odległy.
- ...Nie... – Odpowiedziałam po chwili, choć sama
nie byłam pewna. Popatrzyłam w ziemie znów odpływając gdzieś daleko myślami.
- Więc dlaczego się odsunęłaś?- Dopytywał.
Dopiero teraz poczułam nieprzyjemny chłód na
plecach. Nie czułam już jego bliskości. Uciekłam nieświadomie od niego.
Odwróciłam się powoli i jakby nigdy nic spojrzałam
na niego. Stał wyprostowany ponad dwa metry od mnie. Przypatrywał mi się, co
zdawało mi się dziwne, kłopotliwe i denerwujące, ale też i miłe. Może i to moja
chora wyobraźnia, ale widziałam w tych jego bezdennie czarnych oczach coś na
wzór troski. Martwił się o mnie? On? To niemożliwe.
Pokręciłam głową z delikatnym uśmiechem odganiając
głupawe myśli.
- Co cie tak bawi, he? - Zapytał marszcząc brwi
widocznie niezadowolony.
- Nic takiego. Przez chwile myślałam, że się o mnie
martwisz czy coś.
Sasuke spojrzał na mnie jak na idiotkę. - W sumie to
jak zazwyczaj.- I prychnął.
- W twoich snach Mała.
- Do jasnej cholery nie jestem M A Ł A. – Warknęłam
robiąc kilka pewnych kroków w kierunku Uchihy stając przed nim i piorunując go
wzrokiem. Nikt nie umiał mi tak poprawić humoru jak on.
- Jesteś. - Zaśmiał się. - Nie rób tak, bo jeszcze
ktoś pomyśli, że chciałaś mnie przestraszyć. Nie bałem się ciebie, gdy nie
miałaś tej błyskotki i teraz też nie będę. Wyglądasz jak mała bezbronna
owieczka. Tylko schrupać.- Powiedział najwidoczniej rozbawiony machając na mnie
ręką i wchodząc do swojego namiotu. Miał niesamowicie dobry humor nie za często
było mi dane słyszeć jego szczery śmiech.
Tupnęłam nogą poirytowana sycząc pod nosem parę
niemiłych słów pod jego adresem siadając przy ognisku z upartą miną pięciolatki.
- Słyszałem. - Usłyszałam po chwili z namiotu.
- Co on kurwa?- Syknęłam. Po chwili ciężko
westchnęłam wpatrując się dalej w ognisko i rozmyślając.
W końcu. Myślałam, że nigdy nie dotrzemy do Kazuno,
a teraz po kolejnych dniach powolnego marszu staliśmy tu całą czwórką czekając
na zapłatę i kogoś, kto w końcu zdejmie mi te obroże z karku. Zaczynałam czuć się jak pies. Tylko jeszcze
smyczy brakowało.
- Dziękuje wam bardzo za dostarczenie mojej siostry
do domu. - Powiedział wysoki przystojny mężczyzna o krwistoczerwonych
włosach i karmelowych oczach wchodząc do sali, w której kazano nam czekać na Daimyo.
– Niestety mojego ojca i matki nie ma, więc pozwólcie, że ja się wami
zaopiekuje i w ramach podziękowania rozgośćcie się w naszych komnatach do czasu
przybycia naszego specjalisty. Niestety on także jest po za miastem w tej
chwili, ale gdy siostra wyjaśniła mi sytuacje natychmiast po niego posłałem. Powinien
tu być lada dzień by pomóc panience. –
Uśmiechnął się stając zemną oko w oko. – Jestem Sasori Yamada. – Powiedział
wyciągając do mnie dłoń z przyjaznym uśmiechem.
- Mai Namikaze. – Powiedziałam od niechcenia podając
mu dłoń, a on ją uniósł delikatnie i ucałował. – Nadęty baran. – Pomyślałam
wywracając oczyma i zabierając dłoń, a on przywitał się z resztą.
- Fumihiro zaprowadzi was do pokoi. – Oznajmił, gdy
starzec podszedł do nas wskazując dłonią na wyjście.
Jak można mieszkać w takim miejscu? Z moją orientacją w terenie, bez chakry
gubiłabym się tu, co chwila. O Kami gdzie ja trafiłam. Tysiące przestronnych
bogato zdobionych, identycznie wyglądających korytarzy z tysiącami drzwi.
Służba krzątająca się na paluszkach niby niezauważalnie po całym domu. Sterylny
porządek i wszechobecny przepych.
A gdy w końcu dotarłam do swojego pokoju, który
swoją drogą był wielkości naszego mieszkania, posiadał własną łazienkę z
ogromną wanną, balkon z widokiem na wielki i piękny ogród, ogromne łóżko z
baldachimem, toaletkę, ogromną szafę, w której mogłyby się schować spokojnie
dwie osoby wielkości Naruto, a wszystko to w starym królewskim stylu. Ciemne
drewno z pozłacanymi elementami.
Opadła mi szczęka. Mogłabym tu zostać na zawsze. Na
dodatek jakby tego wszystkiego było mało, na stoliku stała taca z ciepłym
śniadaniem, bo jeszcze było wcześnie a w pokoju stała służka. Dziewczyna na oko
w moim wieku skora spełnić każdą moją prośbę.
- Mogę w czymś służyć panience? – Zapytała miłym
głosem niewysoka śliczna szatynka w tradycyjnym granatowo niebieskim kimonie.
- Tak. – Odparłam rozglądając się po pokoju jak małe
dziecko, zaciekawiona wszystkim. W końcu mogłam oderwać się od wydarzeń z przed
kilku dni. – Nie mów do mnie na pani. Dobrze? Jestem Mai. – Uśmiechnęłam się
wyciągając do niej dłoń.
- D-dobrze. – Odparła trochę zaskoczona po chwili
uśmiechając się do mnie uroczo.
Po długiej kąpieli i opatrzeniu ran ubrana w piękne
czerwono-czarne kimono, które dostałam od Sumi, służącej, którą spotkałam w
pokoju, wyszłam na spacer do ogrodu. Pogoda była piękna a to miejsce wręcz
magiczne.
- Też uwielbiam się przechadzać po ogrodzie przed
obiadem. – Usłyszałam głos za plecami, gdy się obróciłam moje oczy napotkały
karmelowe tęczówki Sasoriego.
- Em… Tak. – Bąknęłam. Jego spojrzenie było
hipnotyzujące. Można było utopić się w tym szczerym spojrzeniu.
- Chciałbym Cie zaprosić, wraz z twoimi kompanami na
przyjęcie wieczorem i prosić o małą przysługę. Mam nadzieje, że nie odmówisz. –
Uśmiechnął się do mnie zniewalająco.
- Przyjęcie? – Zapytałam zaciekawiona.
- Tak. Nudna kolacja z dyplomatami. Potrzebuję
pięknej partnerki u mojego boku.
- Słucham?
- Proszę cię byś mi towarzyszyła. Nic wielkiego,
ubierzesz się ładnie i usiądziesz obok mnie, uśmiechniesz. Nic więcej. Jesteś
śliczna. Pomyślałem, że to będzie miła odmiana. Jako kunoichi pewnie często nie
przebierasz się w piękne stroje i nie chodzisz na przyjęcia, prawda?
- Em… Niekoniecznie. – Przytaknęłam zgodnie z
prawdą.
- Zgódź się proszę. Obiecuje, że będziesz się
świetnie bawiła. Oczywiście wraz z kompanami. – Uśmiechnął się. Jakoś nie
potrafiłam mu odmówić. Miał coś w sobie, w uśmiechu, w oczach. Coś, co nie
pozwalało mi powiedzieć „nie”.
- Em… No dobrze. To chyba nic strasznego. –
Stwierdziłam z uśmiechem.
- Dziękuje. - Odetchnął z ulgą. – Musze już iść. Ty też nie błądź tu zbyt
długo. Niebawem obiad.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się machając chłopakowi na
pożegnanie, po chwili ruszając dalej na spacer napawając się pięknem ogrodu.
- Spodobał ci się, co? – Usłyszałam tak znajomy zimny
ton głosu za plecami.
- Znowu za mną łazisz? – Syknęłam odwracając się na
piecie piorunując wzrokiem młodego Uchihe.
- Chciałabyś. – Prychnął mi w twarz. – Po prostu mam
tak ogromnego pecha i zawsze jesteś tam gdzie akurat zamierzałem pójść. –
Uśmiechnął się szyderczo.
- Tak? Wiec gdzie teraz Pan zamierza iść?
- Teraz stoję tu… - Zaczął.
- No to sobie stój, a ja pójdę gdzie indziej. – Wywróciłam
oczyma stukając drewnianymi zori o kafelki na ścieżce ruszając przed siebie.
- Stój. – Powiedział stanowczo szarpiąc mnie za
nadgarstek i zatrzymując. – Stoję tu i rozmawiam z tobą. Nie przerywaj mi nigdy
więcej. Wiesz, że tego nie lubię. Tak jak i tego twojego wywracania oczyma.-
Syknął.
- Och doprawdy?
To straszne. Popatrz, a ja nie lubię ciebie Sasuke. – Syknęłam.
- Więc wracając do rozmowy. Ten paniczyk wpadł ci w
oko, co? – Zaśmiał się gorzko.
- Nawet jeśli to, co cię to obchodzi?
- Mnie osobiście nic, ale może mówi ci coś imię
Kiba? – Powiedział wpatrując się w moje oczy czekając na coś.
- Kiba… - Kompletnie o nim zapomniałam. Źle, nie zapomniałam,
ale ostatnio miałam inne rzeczy na głowie nisz tęsknienie do niego. – Mój
chłopak i co? Nie musisz się martwić moim związkiem. Sama o niego zadbam.
- Właśnie widzę. – Powiedział jakby z wyrzutem w głosie.
- Właśnie widzę. – Powiedział jakby z wyrzutem w głosie.
- Co cie ugryzło?
Nie wolno mi już rozmawiać z płcią przeciwną?
- Jasne że wolno, ale nie przesadzasz śliniąc się na
jego widok?
- Ja się ślinie?
Masz jakiś problem? – Popatrzyłam zdziwiona na Sasuke.
- A co niby robiłaś z nim przed chwilą?
- To, co z tobą teraz? Rozmawiałam.
To, że koleś jest przystojny i jest, na czym oko zawiesić nie znaczy, że
nagle stracę dla niego głowę. To tak nie działa, ale co ty możesz o tym
wiedzieć. Masz górę lodową zamiast serca. – Prychnęłam piorunując go wzrokiem.
- Może mi z nią dobrze? – Odparł z pustym
spojrzeniem niewzruszony moim dogryzaniem.
- Skoro tak to się nie wtrącaj w nieswoje sprawy.
Gdybym miała cię słuchać to wychodzi na to, że z tobą też nie powinnam
rozmawiać.
- Znaczy, że co?
Podobam ci się? – Uśmiechnął się wrednie lustrując mnie spojrzeniem.
- W twoich snach Uchiha.- Syknęłam. – Niby jak ci
coś takiego do łba przyszło?
- Sama to powiedziałaś przed chwilą. Nie jestem
idiotą Mai.
- No chyba jesteś. Z resztą. Nie będę z tobą
rozmawiać. – Powiedziałam mijając chłopaka i wchodząc do budynku.
Woooow xD Wreszcie się doczekałam xD
OdpowiedzUsuńZajebista notka, wręcz mistrzowska.
Rzuciło mi się w oczy kilka błędów, ale to pewnie z roztargnienia :D
A propos :D Dla mnie istna rewelacja :D
Nie mogę doczekać się nexta :D
Cudooo xD
Czekam na powiadomienia :D
Fajowaa z Shippuudena :D
Pozdrawiam :D
Hm next planuje jeszcze w tym tygodniu :P Mam po prostu pomysł i trochę czasu więc staram się napisać jak najwięcej xD Bo potem znów mogę na trochę zaginąć.
UsuńNa pewno cię powiadomię : *
Aww... Ja se czytam i mi tak fajnie... Niech oni w końcu będą razem... Niech wrócą już do Konohy... Ja mam taką wizję Sasuke i Kiby byjących się o Mai, ale to moje plany, więc ciii... Czekam na ciąg dalszy. Porpacuj nad opisami :)
OdpowiedzUsuńA kto ci powiedział ze oni będą ze sobą kiedykolwiek ? xD
UsuńNananana xD
Tak wiem opisy :c Staram się i mam cichą nadzieje że z każdym rozdziałem jest lepiej...