Biegłam w
stronę pola treningowego drużyny siódmej. Bardzo często chłopcy zabierali mnie
tam na treningi. Miałam cichą nadzieję, że moje przeczucie było trafne i Sasuke
tam trenował, a ja zdążę zanim blondyn coś mu zrobi.
Gdy dotarłam tam, ujrzałam Naruto
trzymającego trochę brudnego Sasuke za koszulkę. Unosił go jedną ręką, trochę
nad ziemią, grożąc mu pięścią. Przy tym jeszcze coś do niego wrzeszczał. Nie
byłam wstanie skupić się na jego słowach, bo właśnie próbowałam zrozumieć, co
mogło się wydarzyć przed moim przybyciem. Niebieskooki stał na końcu
niegłębokiego rowu ciągnącego się przez większą część pola, przy ogromnym
drzewie z głęboko zdartą korą. Jak by właśnie coś, z ogromną siłą się w nie
wbiło. Nie chciałam nawet myśleć, co zniszczyło tak to miejsce.
Ostrożnie zaczęłam iść w ich
kierunku. Jeszcze oszołomiona. Sasuke nie wyglądał za dobrze. Teraz widziałam
to lepiej. Był cały brudny miał pełno zadrapań, a przy jego ustach było widać
niedbale startą strugę krwi. Teraz byłam pewna, że to ten bufon wytarł plecami
podłoże zatrzymując się na drzewie.
-Naruto idioto, zgłupiałeś? Za co to
było? Puszczaj! -Wrzeszczał brunet próbując bezskutecznie oswobodzić się.
- Ja zgłupiałem? Ja?! - Zaczął śmiać
się ironicznie.- Kretynie. Spać na treningu. Co ci odbiło idioto? Cholera,
chciałeś ją zabić debilu? Trzeba było powiedzieć, że nie masz zamiaru jej
pilnować! Znalazłbym kogoś bardziej… Bardziej rozwiniętego umysłowo niż ty!
Kogoś, kto by do tego nie dopuścił głupku.
- Dzień dobry sensei Naruto, sensei
Sasuke… Chyba nie przeszkadzam, prawda?
Powiedziałam to słodkim tonem głosu.
Tylko nie wiem, czemu. Chyba chciałam w ten sposób załagodzić sytuacje. Chłopcy
chyba mnie nie zauważyli…
- Co ty tutaj robisz? To nie twoja
sprawa. Idź sobie. - Zaczął blondyn.
- No właśnie idź stąd… - Powiedział
spokojniej, nadal próbując się wyrwać bezskutecznie brunet.
- Nie! Nie moja sprawa? Chyba sobie
kpisz! Przecież wrzeszczysz na niego, p-przez ten cholerny trening ze mną!
Nigdzie nie pójdę dopóki, dopóki się nie pogodzicie!
- To sobie poczekasz. -Syknął
Naruto- Najpierw naprostuje mu tą piękną buziuchnę, a potem…
- Naruto daj spokój to bezsensu.
Wiem, że źle zrobiłem, ale nawet nie masz pojęcia, jak się z tym czuje. Ja, ja
cholera... Nawaliłem. Dobra, wiem to. Możesz mnie zlać. Jeśli tak bardzo ci na
tym zależy. Nie będę się bronił. Jeśli, ci w ten sposób ulży to proszę wal
śmiało…
Nagle zebrały się chmury i zaczęło
grzmieć, a gdy już nie wytrzymywałam i wydarłam się. Zaczęło padać.
-Nie! Nikt nikogo nie będzie bił!
Chcesz mu dać nauczkę za to… za to, że to ja spadłam z tego cholernego drzewa?!
Po drugie to było dawno i… i ja zapomniałam. Jeśli chcecie coś dla mnie zrobić
w ramach rekompensaty za poniesione krzywdy to… to…
- To, co? -Powiedzieli równocześnie
już spokojniejszym tonem, a blondyn opuścił przyjaciela na ziemie.
- T-to pogódźcie się, proszę. Ja…
ja… - zaczęłam płakać - Nie chce niszczyć waszej przyjaźni. T-to była moja
wina. Przepraszam, wybaczcie!
Szlochałam cicho chowając twarz w
dłonie, ale czułam jak atmosfera się przerzedza.
Chłopcy uśmiechnęli się do
siebie podali sobie ręce na zgodę i podeszli do mnie, przytulając. Jej zrobiło
się… gorąco.
- To nie twoja wina.
To…- powiedział Sasuke, gdy Naruto mu przerwał.
- To niczyja wina, i już nie płacz.-
Poprosił.
Podniosłam głowę, otarłam łzy i
popatrzyłam z radością na nich.- Dziękuje. -wyszeptałam.
Burza minęła, deszcz powoli ustawał
i za chmur wychodziło leniwie słońce. Ach, to była piękna chwila. Staliśmy tam
cali przemoczeni głupio się uśmiechając.
- No to, co? Idziemy na ramen.
Jestem głodny jak wilk.
Wybuchliśmy śmiechem. Cały Naruto…
- Jasne, że idziemy.-
Entuzjastycznie przytaknęłam. Ja też uwielbiałam je jeść.
- Może być i ramen. - Wymruczał
Sasuke swoim bez namiętnym tonem.
Eh… czułam, że za wiele się nie
zmieniło.
Całą trójką, nie zważając na to jak
byliśmy mokrzy, ruszyliśmy do ''Ichiraku no Ramen'' na ciepły posiłek. Tak
minęła nam reszta dnia, na bezsensownych i bezcelowych rozmowach. Wszystko
wróciło do normy. Blondyn znów był wesoły i ciągle mnie rozśmieszał, a brunet
za to jak zawsze gderliwy. Co jakiś czas dogryzał Naruto pokazując, jaki to on
jest wspaniały.
Niestety to było za piękne, żeby
mogło trwać wiecznie. Jutro czeka mnie jeszcze cięższy trening niż zwykle… che.
Koniec z zabawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz