wtorek, 7 czerwca 2011

3. Che...Jak ja nie cierpię szpitali.

       Mijały dni, a nauka przychodziła mi z trudem. Wszystko wydawało się takie skomplikowane. Rzucanie kunaiami, skupianie chakry, formowanie pieczęci. Wolałam wkuwać z książek, ale nie. Sucha teoria tu nie wystarczy. Eh... Moi nauczyciele wcale mi nie pomagali. No przynajmniej jeden, był wredny i oschły, ciągle coś mu nie pasowało. Jak by to była moja wina, że musi zemną pracować... Naruto przynajmniej starał się być miły i pocieszał mnie, gdy coś mi nie wychodziło...
Po miesiącu ciężkiej pracy nauczyłam się podstaw, ale to był dopiero początek...
Chłopcy zaczęli uczyć mnie jutsu. Byłam taka podekscytowana. Nieraz widziałam ich w akcji na treningu. Chciałam skopać im tyłki!
- Dobra zanim zaczniemy, sprawdzimy naturę twojej chakry.
Mówiąc to Naruto podął mi mała czysta karteczkę.
- I co mam z nią zrobić? Zjeść?
Zanim skończyłam mówić, karteczka rozpadła się na drobne, równiuteńkie kawałeczki i opadła na ziemie niczym płatki śniegu. Nic z tego nie rozumiałam.
- No i o co chodzi z tym, ja nic... Nie rozumiem.
Chłopcy stali ze zdziwionymi minami spoglądając to na mnie, to po sobie. Nie wiedziałam, co się dzieje, po kilku minutach miałam tego dosyć.
- Co się dzieje! - Wrzasnęłam
Ocknęli się a Sasuke powiedział.
-No nie, to jakiś żart jak taka ślamazara może mieć tak rzadką naturę czakry.
Mówił to z wyrzutem i śmiał się pod nosem jednocześnie.
Popatrzyli po sobie i nie zważając na moja reakcje, zaczęli się głośno śmiać.
Poczerwieniałam ze złości. Miałam ochotę ich walnąć, ale zanim to zrobiłam wiatr zaczął mocniej wiać, a po chwili rozpętała się burza i zaczęło lać. Schowaliśmy się pod jakimś dachem i gdy ochłonęłam, a burza ustawała Sasuke dodał z uśmiechem.
- Tak właściwie, to z nią jest podobnie jak z tobą Naruto.
- Czy ty coś sugerujesz? - Oburzył się Naruto.
- No wiesz, ty też na początku geniuszem nie byłeś. W przeciwieństwie do mnie.
Odparł wywyższając się. Naruto wyglądał jak by miał ochotę mu przywalić i nie dziwię się mu. Zrobiłabym to z wielką przyjemnością za niego. Koleś był okropny.
- Hej spokojnie przyjacielu - ciągnął Uchiha, gdy zorientował się, że to co powiedział miłe nie było - Bądź, co bądź w końcu wyrósł z ciebie porządny shinobi. - Skończył z nerwowym śmiechem.
- To prawda. Geniuszem nie byłem, ale nigdy się nie poddawałem. Chcę spełnić swoje największe marzenie i nie poddam się dopóki tego nie osiągnę.
- O czym mówisz? Jeśli można spytać.
- On chce zostać Hokage. – Spojrzał na mnie tym swoimi lodowatymi oczyma.
- Tak chcę zostać Hokage, ale nie byle, jakim. Widzisz o tego tam…
Mówiąc to pokazał na twarz wyrytą w skale na wzgórzu. -To Czwarty Hokage. Największy z największych, a ja... Ja będę, lepszy od niego.
Powiedział z zawzięcie, a ja nie wiedziałam dlaczego. Kim był ten mężczyzna, dla niego? Czytałam o nim, Namikaze Minato. Był naprawdę wspaniałym shinobim.
- Wow rzeczywiście marzenie. Czytałam o nim. Podobno poświęcił życie za wioskę…
- Tak i nie tylko za wioskę.
Powiedział przyciszonym głosem jak by mu było smutno. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, więc odruchowo przytuliłam się do niego. Poczułam się dziwnie, zrobiło mi się smutno. Tylko, czemu?…
Już od dłuższego czasu nie padało. Już mieliśmy zamiar wracać do treningu, gdy natknęliśmy się na Tsunade spacerującą z jakimś dziwnym siwowłosym mężczyzną.
- Witamy Hokage-sama, mistrzu Jiraiya. – Powiedział z szacunkiem Sasuke.
- Cześć babciu Tsunade, Zboczony pustelniku. – Odparł blondyn z szerokim uśmiechem.
- Yyy…- zamurował mnie tekst Naruto. – D- Dzień dobry.
- Witajcie dzieciaki! -Odparli zgodzie oboje. Czy oni byli wstawieni? …
Chłopcy zdali raport Tsunade z moich poczynań, bo nawet mi było trudno nazwać to postępami.
- No i co teraz robimy?
- Jak to, co? Wracajcie do treningu. Naruto posiada chakre wiatru, wiec nauczy cię wszystkiego co wie. Prawda Naruto? - Powiedziała Tsunade patrząc znacząco na blondyna.
- Yyy... Znaczy, tak jest!
- A ty mu rzecz jasna pomożesz, Sasuke.- Dodała przenosząc wzrok na kruczowłosego.
- Oczywiście, jakże by inaczej.
Powiedział to tak jakby go coś bolało. Przez cały czas ten dziwny mężczyzna przyglądał mi się uważnie. Tylko, czemu?
Gdy odeszliśmy kawałek Tsunade spytała Jiraiye:
-Coś nie tak?
- Czy ona ci kogoś nie przypomina? Wygląda prawie jak… I te oczy…Czy to możliwe?
Starałam się przysłuchiwać, lecz z każdym krokiem słowa były mniej wyraźne. Za wiele nie usłyszałam.
Nauka szła mi strasznie opornie nie miałam już siły i chęci, a oni kazali mi to powtarzać i powtarzać. Wróciliśmy do treningów jak kazała Tsunade –sama.
W końcu zemdlałam. Ze zmęczenia, najprawdopodobniej. Obudziłam się w białym pokoju. Zastanawiam się gdzie jestem. Po chwili uświadomiłam sobie, że to pewnie szpital, bo czuć było ten specyficzny zapach. Che...Jak ja nie lubię szpital.
 Przypomniałam sobie, co się stało. Leżałam tak i myślałam. O tym, co mnie spotkało. Gdy nagle do sali wparował Naruto robiąc straszny przeciąg.
- Wystraszyłaś nas słoneczko. I jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Tak, jasne już dobrze.
Drzwi do Sali otworzyły się, a w nich ukazała się Tsunade-sama.
- Musisz tu zostać parę dni na obserwacji. Panowie zapomnieli, że mają cię uczyć, a nie wykończyć.
Naruto zrobił się czerwony ze wstydu pochylając głowę skruszony wpatrywał się w czubki swoich butów.
- Super. Cieszę się niezmiernie, że muszę tu zostać. - Odparłam sarkastycznie.
Minęły trzy dni. Parę razy odwiedził mnie Naruto, ale nie Sasuke. Pewnie miał mnie gdzieś może to i lepiej. Ja też go nie znoszę. On jest dziwny. Eh. 
Wyszłam ze szpitala i wróciłam do treningów. Przez parę tygodni ćwiczyłam ciężko i w końcu coś zaczęło mi wychodzić. Tak minęły mi trzy miesiące w tym dziwnym świecie. Czy tęskniłam za domem? Szczerze to nie miałam na to czasu. Tyle się działo… A to dopiero początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>